Artykuły

Super-Borys w Hali Stulecia

"Borys Godunow" w reż. Yurija Aleksandrova w Operze Wrocławskiej. Pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.

Najnowsza premiera "Borysa Godunowa" we wrocławskiej Hali Stulecia muzycznie przynosi dużo satysfakcji, ale gubi przesłanie w natłoku symboli i pomysłów inscenizacyjnych.

Po raz pierwszy dzieło Modesta Musorgskiego zabrzmiało we Wrocławiu w 1972 roku - reżyserował Bogusław Jankowski, dyrygował Andrzej Rozmarynowicz. "Borys Godunow" wystawiony po raz pierwszy w 1874 roku w Petersburgu jest dziełem niezwykle istotnym w historii europejskiego teatru operowego. Utwór przesiąknięty rosyjską tradycją narodową, na której tle rozgrywa się niemal szekspirowski dramat zbrodniczego cara Borysa i Dymitra Samozwańca, mimo instrumentacyjnych niedostatków - i kilku prób uzupełniania oryginału - wykonywany jest dzisiaj z powodzeniem na całym świecie, najczęściej w ujęciu Nikołaja Rimskiego-Korsakowa (późniejsza wersja Dymitra Szostakowicza się nie przyjęła).

Teraz we wrocławskiej Hali Stulecia operę pokazał wzięty rosyjski reżyser Jurij Aleksandrow, regularnie wystawiający także na Zachodzie, m.in. w Metropolitan Opera w Nowym Jorku ("Mazepa" Czajkowskiego) - w 2002 roku oglądaliśmy jego "Chowańszczyznę" Musorgskiego przywiezioną do Teatru Wielkiego - Opery Narodowej przez moskiewski Teatr Bolszoj.

Inscenizacja Aleksandrowa to rzecz wielowątkowa, przekornie postmodernistyczna, w której historyzm i tradycja łączą się ze współczesnością. To spektakl w ruchu, rozwijający się, wyrażający - jak chce autor - "idee wiecznego przemieszczania się mas ludzkich". Proces to chaotyczny, czasami złudny, niepokojąco jednak podobny przed wiekami i dziś. Wszystkie sceny wrocławskiego spektaklu rozgrywają się na peronie, poszczególne odsłony wjeżdżają i wyjeżdżają na wagonach i platformach kolejowych (słyszymy też odgłosy pociągów). Obserwujemy osobisty dramat głównego bohatera oraz intrygi prowadzące do zdobycia władzy przez Dymitra.

Ideą Aleksandrowa nie było proste odtworzenie losów Borysa i Dymitra, lecz pokazanie ich w kontekście historii. Aleksandrow w swej pasjonującej wizji świata jednak się gubi. W jego "Borysie" jest moc znaczeń i symboli (z przeszłości i teraźniejszości), które tworzą sieć nie do końca logicznych połączeń. Dominuje chęć powiązania w scenografii i kostiumach tego, co najbardziej odległe, jak to się często dzieje w teatrach zachodnioeuropejskich. I tak wędrowni mnisi (Warłaam, Misaił), "balujący na całego" w wagonie restauracyjnym, zostali ubrani skóry heavymetalowe; car i jego otoczenie, symbolizujący starą władzę, mają stanowić historyczną przeciwwagę. W akcie polskim po ładnej, klasycznej pierwszej odsłonie spotkanie Dymitra i Maryny odbywa się na współczesnych białych kanapach, z towarzyszącym włączonym telewizorem.

Aleksandrow koncentruje się na wybranych scenach, cyzeluje detale, zapominając jednak o przesłaniu całości. Ostatni akt jest już spiętrzeniem wszystkich pomysłów, pstrokatym obrazem, który ma przyciągać uwagę mnogością szczegółów. Psychologiczny portret Borysa schodzi na drugi plan.

Tym, co wabi we wrocławskim spektaklu, jest strona muzyczna, świetnie poprowadzona przez Ewę Michnik. W roli Borysa wystąpił powracający do Wrocławia Janusz Monarcha, solista wiedeńskiej Staatsoper, który dał popis wspaniałego śpiewu, tworząc także pod względem aktorskim znakomitą kreację. Z równego, solidnego zespołu śpiewaków trzeba wymienić Elżbietę Kaczmarzyk-Janczak (Maryna Mniszchówna), Arnolda Rutkowskiego (Kniaź Szujski), Leonida Zachozajewa (Dymitr) i Wiktora Gorelikowa (Waarłam).

Od dziesięciu lat Opera Wrocławska pokazuje superprodukcje, zarówno w Hali Stulecia, jak i w plenerze. Spektakle te stały się wizytówką Wrocławia. Choć to przedsięwzięcia kolosalnie trudne do akustycznego ujarzmienia (pogłos hali, nagłaśnianie Pergoli), efektowne inscenizacje zawsze przyciągają tysiące widzów. Do najlepszych superwidowisk należy zaliczyć "Giocondę" Ponchiellego, "Napój miłosny" Donizettiego i "Pierścień Nibeluga" Wagnera. Ostatni zaplanowany spektakl "Borysa Godunowa", 28 października, będzie setnym superwidowiskiem Opery Wrocławskiej. Na "Borysie" zasiądzie także 300-tysięczny widz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji