Artykuły

Chłopcy, Krakowiacy...(fragm.)

Telewizja zaczyna nadążać. Led­wie umilkły oklaski na War­szawskich Spotkaniach Teatral­nych, gdzie zdobycie biletu na "Zbrodnię i karę" graniczyło z cu­dem, a już w kwietniu w poniedział­kowym teatrze tv, mogliśmy obej­rzeć to sławne przedstawienie An­drzeja Wajdy. Wprawdzie radość przyćmiewa nieco fakt, że premiera owej "zbrodni prawie doskonałej" miała miejsce w Starym Teatrze trzy lata temu, a długo oczekiwane występy warszawskie musiały prze­trzymać zagraniczne wojaże teatru. Ale "Zbrodnia i kara" zbulwersowa­ła Europę. Po występach w RFN, krytyk "Frankfurter Allgemeine Zeitung" tak pisał: "Ci polscy aktorzy znają swój fach. Tutaj prawie każde zdanie interpretowane jest przez mi­mikę i gesty - po sposobie prowa­dzenia dialogu można rozpoznać re­żysera filmowego, który do pewnego stopnia preferuje zbliżenia - ale nic nie działa jako coś dodanego czy na­trętnego. A ponadto: ci aktorzy z Krakowa, co o ich niemieckich kolegach tylko w wyjątkowych przy­padkach można powiedzieć, potrafią mówić".

Na ekranie telewizyjnym wspom­niane przez krytyka zbliżenia stały się jakby bardziej uzasadnione i po­trzebne dla nawiązania kontaktu z widzem, dla wyrwania go z rze­czywistości domowej. Spektakl tea­tralny, uczestnictwo w nim dostarcza jednak więcej satysfakcji. "Zbrod­nia" jest prezentowana w małej sali. Aktorzy, a wraz z nimi widzowie, osaczeni są atmosferą miejsca, klimatem, jaki w nim panuje.

Niezależnie od miejsca akcji, czy jest to gabinet Porfirego, pokój Soni, czy pokój Raskolinikcwa - ściany zdają się tworzyć klatkę, z której nie można uciec. Czuje to morderca i ścigający go policjant. Ucieczka w przestrzeni zamkniętej nie może być ucieczką. Miejsce de­terminuje los, morderca staje się ofiarą wJasnej psychiki i własnej filozofii, w miarę rozwoju akcji, wzrostu napięcia, coraz łatwiej wpa­da w pułapki zastawiane przez Porfirego. Raskolnikowa Jerzego Radziwiłowicza rozsadza poczucie winy, a Porfiry Jerzego Stuhra tylko czy­ha na każde potknięcie ofiary. Ci dwaj, osaczony i osaczający są jakby zafascynowani sobą i nierozłączni. Akcje jednego, powodują reakcje drugiego. Tylko cele mają różne, bo ucieczka i ściganie, mimo zbieżności kierunków, to zupełnie co innego.

Duet aktorski z tej inscenizacji ,,.Zbrodni i kary" z pewnością przej­dzie do historii naszego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji