"Zbrodnia i kara" bez Raskolnikowa?
"ZBRODNIA I KARA" - przedstawienie według powieści Fiodora Dostojewskiego (w tłumaczeniu, Czesława Jastrzębca-Kozłowskiego), w adaptacji tekstu, inscenizacji i reżyserii ANDRZEJA WAJDY, ze scenografią i kostiumami Krystyny Zachwatawicz jest spektaklem konsekwentnym w ciągu różnego rodzaju realizacji znakomitego reżysera właśnie w o-brębie dzieł autora "Idioty". Wajda po swojemu rozumie Dostojewsktego, mimo te sięga po motywy główne powieści, mimo że całą strukturę, chrześcijańską moralnego odrodzenia Raskolnikowa widzi z zupełnie innej strony. Otóż "Zbrodnia i kara" w Starym Teatrze jest spektaklem w gruncie rzeczy bez... Raskolnikowa. Jakże to - powiecie - taką wielką powieść pokazać bez głównego bohatera, bez nosiciela zbrodni, kary i odpuszczenia? Właśnie tak się stało w ubiegłą niedzielę, w czasie premiery, która miała osobną, odrębną atmosferę. Na zasadzie przeciwieństwa do dawnych potężnych realizacji Wajdy, spektakl został sprowadzony do wymiaru kameralnego. Najpierw siedząc na kawałku sceny oglądamy kapitalną scenografię Zaehwatowicz, z gabinetem Porfirego, sędziego śledczego, pokoiczkiem prywatnym, gdzie walają się resztki po "papojce". Widzów jest mało. Po przerwie - jesteśmy w głębi sceny, patrzymy na mieszkanie Sani, Raskolnikowa, pod koniec jawi się biedny zesła-niec nad krzesłami pustej olbrzymiej widowni i Sonia czyta Ewangelię, opisującą wskrzeszenie Łazarza. Nad krzesłami pustej widowni unoszą się dymy, Zamiotow (świetna rola JANA MONCZKI) pokazuje nam narzędzia zbrodni. Zostaliśmy włączeni w krąg podejrzanych o przestępstwo. Rzeczywiście jest to wstrząsające.
Wracajmy do sprawy głównej. "Zbrodnia i kara" w pomyśle Wajdy to wielka sprawa sędziego śledczego Porfirego Pietrowicza. To jedna z najwspanialszych ról JERZEGO STUHRA. To Porfiry - Stuhr doprowadza do przyznania się do zbrodni Raskolnikowa, to Porfiry nie_ tylko w warstwie fabularnej rzecz całą rozwija, ale jakby w swoim zaciekłym prowadzeniu sprawy śledczej pokazuje cierpienia zbrodniarza, ukazuje - przez rozwinięcie kombinacji - zagadek, opisu ucieczki od odpowiedzialności - wnętrze Raskolnikwa. Powiedziałbym nawet, że Stuhr przytłacza całe przedstawienie swoją osobowścią. Zaiste solista to wspaniały! Czy brakuje w takim razie JERZEGO RADZIWIŁOWICZA, który gra Raskolnikowa? Brakuje. Jest raczej odbiciem tego co robi Stuhr, chociaż parę razy nawiązuje z nim równorzędny dialog (II część). Sama adaptacja kierowała rzecz ku analizie stanu Raskolnikowa przez obserwację Porfirego. Bardzo ładnie zagrała swoją rolę BARBARA GRABOWSKA-OLIWA, która w sposób dojrzały, artystycznie bez zarzutu pokazała Sonieczkę jako dziewczynę przerażoną, jako misjonarkę szlachetną, ale bez stanowczości w namawianiu Raskolnikowa do przyjęcia kary. Bardzo interesująco, trochę na zasadzie rodzajowego malarstwa rosyjskiego wieku XIX pokazali swoje role JULIUSZ GRABOWSKI (Prochowicz), ANDRZEJ HUDZIAK (rozhisteryzowany Mikołka), KAZIMIERZ BOROWIEC (mieszczanin), KRZYSZTOF GLOBISZ (Razumichin), RYSZARD ŁUKOWSKI (Koch).
Przesłanie moralne, próba ukazania przełomu wewnętrznego Raskolnikowa, który morduje staruszkę - lichwiarkę była daleka od interpretacji Bachtina. Ten uczony rosyjski powiedział: "W każdym głosie umiał Dostojewski usłyszeć dwa dyskutujące ze sobą głosy. W każdym wyrażeniu słyszał załamanie i gotowość do natychmiastowego przejścia w drugie, zupełnie odmienne wyrażenie. Dostrzegał głęboką dwuznaczność a często wieloznaczność każdego zjawiska", W wymiarze spektaklu krakowskiego rozwiązanie zagadki kryminalnej przez sędziego Porfirego jest jednoznaczne: Raskolnikow nie wytrzymał napięcia psychicznego, przyznał się. Kombinacja o nadzwyczajności niektórych ludzkich charakterów nie usprawiedliwiła jego zbrodni. Bardziej odpowiada mi wymiar społeczny tragedii zbrodniarza w tym przedstawieniu.