Artykuły

Dialog. Dzień trzeci

"Rewizor" w reż. Nikołaja Kolady i "Odprawa posłów greckich" w reż. Michała Zadary na IV Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Dialog we Wrocławiu. Pisze Marta Bryś z Nowej Siły Krytycznej.

Tym razem festiwalowa publiczność otrzymała zestaw dwóch spektakli, różniących się od siebie właściwie wszystkim - od tekstu zaczynając, na formie kończąc. "Rewizor" w reżyserii Nikołaja Kolady i "Odprawa posłów greckich" (na zdjęciu) Michała Zadary zostały wybrane jako spektakle połączone słowami Nicollo Machiavellego: "() ludzie tak są prości i tak naginają się do chwilowych konieczności, że ten kto oszukuje znajdzie zawsze takiego, który da się oszukać." Warto zastanowić się nad taką konfrontacją spektakli, bo oto otrzymaliśmy rosyjski spektakl o dość banalnej interpretacji, z patetycznym i egzaltowanym aktorstwem i z drugiej nowatorską, ale mocno sformalizowaną wersję dramatu Kochanowskiego.

Rosyjski "Rewizor", niestety, nie spełnił oczekiwań. Ten fakt dziwi o tyle, że Kolada w swoich dramatach wielokrotnie udowodnił, że obdarzony jest zmysłem obserwacji współczesnej Rosji, potrafi kreować postacie tragiczne, zagubione, pełne słowiańskich rozterek i wahań. Tutaj wydaje się, że jedyną motywacją do wystawienia tekstu Gogola był fakt biurokratyzacji ojczyzny. Po pierwsze to dużo za mało, po drugie "Rewizor" daje możliwość portretu społeczno-politycznego głębszego niż relacja urzędnik - obywatele. Kolada osadził spektakl w realiach wiejskich, ludowość zresztą jest tu mocnym akcentem - kobiety piorą, sadzą warzywa. Scenograficzną osią spektaklu jest drewniane pudło z błotem, po którym aktorzy chodzą, tańczą, wyciągają potrzebne w scenie przedmioty albo które imitują pieniądze czy chleb. Pomysł całkiem intrygujący, gdyby ostatecznie nie sprowadził postaci do nieustannego myślenia o pozmywaniu sceny z błota lub też umyciu rąk i nóg (każdy aktor chodzi z wiadrem wody).

Mieszkańcy miasta, w którym pojawił się Chlestakow są, owszem, naiwni, ale Kolada nie dodaje nic z własnej interpretacji - kurczowo trzyma się tekstu, przez co i tytułowy bohater przypomina trochę nowobogackiego Rosjanina, cwaniaczka, młodego, obrotnego lisa. Jego przystosowanie do okoliczności i dwulicowość Kolada podkreślił na przemian marząc aktora błotem i pudrując białym pyłem. Motto wczorajszego dnia bardzo wprost odnosi się do tego spektaklu, również dlatego, że nie udało się uzyskać nic ponad prostą relację - dobry i zły. Dlatego też scena czytania listu i uszczypliwych komentarzy na temat mieszkańców czy słynne słowa "z czego się śmiejecie" tracą siłę, bo spektakl jest efektem niezdecydowania, czy powinien być śmieszny czy straszny, kiczowaty czy atrakcyjny. Wyszło z powagą o rzeczach niepoważnych.

Inaczej jest z polskim spektaklem, o którym trudno mówić, że jasno podejmuje temat obłudy. Właściwie Zadara nie podejmuje żadnego tematu bezpośrednio, a raczej eksperymentuje z formą teatru. Nie wyciął z renesansowego tekstu ani słowa, każąc aktorom akcentować jego archaiczność i niezrozumiałe zdania. Jakby rytm i poetyckość miały ostatecznie udowodnić, że Kochanowski napisał dobry dramat, nawet jeśli nie rozumie się jego wszystkich słów. Choć reżyser ciągle podkreśla obecność teatru (widzowie siedzą na scenie z widokiem na ogromną pustą widownię, po której będą biegli greccy posłańcy), to nie brak tu również scen przejmujących. Kiedy na scenę wtacza się nagi więzień, niejako wyrzut sumienia rozgrywek politycznych, aktorzy polewają go czerwonym płynem, który rozcierają na plecach wałkiem malarskim. Zadara uzyskał doskonały efekt upodlenia człowieka poprzez symbol, zwulgaryzowany gest, wzmacniający sens.

Biały kwadrat, stanowiący pole gry aktorów jest rodzajem laboratorium, gdzie bada się wytrzymałość tekstu. Pozwala również wypowiedzieć słowa, których nikt nie chce słuchać. Wijąca się po podłodze Kasandra, usiłuje napisać coś krwią, przekazać proroctwo, którego nikt nie słucha. Ostatecznie, spod jej rąk wychodzi napis "koniec". Oczywiście można zarzucić reżyserowi, że nie walczy z tekstem Kochanowskiego, nie proponuje własnej interpretacji. Jednak im dłużej się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że właśnie wymyślenie formy dla starodawnego i niezrozumiałego współcześnie tekstu jest tu najważniejszym zadaniem i najważniejszym wyzwaniem dla reżysera. Jak wszystkie spektakle Zadary jest to przykład wpływu formy na treść, nawet jeśli o tej drugiej niewiele się myśli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji