Artykuły

Warszawa. Andrzej Seweryn reżyseruje "Ryszarda II"

- W Teatrze Narodowym Andrzej Seweryn (na zdjęciu) pracuje nad Ryszardem II Shakespeare'a. Powstaje spektakl zakorzeniony w kulturze średniowiecza, o wielkim teatrze polityki, w którym zmieniają się rządzący, a prawdy boskie i ziemskie wywracane są na nice, byle tylko nadać sens zbrodniom i nowym układom. Król z dnia na dzień może stać się błaznem, a nawet żebrakiem. Wybawieniem od codziennej udręki jest śmierć - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

"Co czuł Henryk IV

Donośne - dzień dobry! kilka minut przed godziną dziesiątą oznajmia wejście Andrzeja Seweryna. Zazwyczaj przychodzi pierwszy. Z papierową tutką wypełnioną winogronami, z zawiniętą w papier kanapką z dietetycznego pieczywa. W dresie i sportowym obuwiu. Często podrywa się zza reżyserskiego stolika i biegnie na scenę. Teraz aktorzy rozsiadają się wokół niego, na widowni.

- Powiemy sobie tekst, luźno, po szkolnemu - mówi. Karolina Gruszka podpowiada początek roli Ignacemu Gogolewskiemu. Michał Żebrowski, Ryszard II, liczy zgłoski wiersza, sprawdza rytm, dodaje spójnik. - Tak jest rzeczywiście lepiej - ocenia Seweryn. - Ale chciałbym, żebyś zobaczył, jaka jest temperatura emocji w Othellu Declana Donellana.

Po kwestii Ryszarda prosi o porównanie przekładu Piotra Kamińskiego z oryginałem - czy jest tam krzyż, czy Golgota? Indaguje Macieja Kozłowskiego, jak się czuje, grając Extona, mordercę Ryszarda.

- Jak ubecy, którzy zamordowali księdza Popiełuszkę - odpowiada aktor. - Zanim do tego doszło, jest OK, bo znajduję oparcie we władzy. Potem jest już źle. Przypominam sobie, że jeden z ubeków zwariował, drugi stracił głos. Trzeci szedł w zaparte, bo był największym sk....synem.

Skupienia nie da się utrzymać przez cały czas. Napięcie znajduje ujście w żartach. Młodsi aktorzy rechoczą z rymowanej kwestii kolegi - Cóż po tytule, gdy żyje w szkatule. Mariusz Bonaszewski, hrabia Norfolk, siłuje się ze swoim scenicznym antagonistą, Żmijewskim. Gdy ten zwraca uwagę na pominięcie jednej ze scen, Seweryn wybucha śmiechem, chowa się za egzemplarz. Przeprasza. Gdy aktorzy zaczynają się gotować, ogłasza piętnaście minut przerwy.

Lew zgromi lamparta

Makietę monumentalnej dekoracji Borisa Kudli‹ki aktorzy widzieli tylko na pierwszej próbie. Najważniejszym elementem roboczej scenografii są schody prowadzące do królewskiego tronu. W pierwszym akcie zasiada na nim Ryszard II, w finale - Henryk IV. Trzy teatralne godziny między tą zamianą wypełniają sceny konfliktu między panami angielskimi, wygnanie Bolingbroke'a, jego zbrojny powrót, detronizacja i śmierć Ryszarda, intronizacja nowego monarchy. Tron i korona pozostają te same, ale schody prowadzące na szczyt zostały obrócone o 180 stopni, w przeciwną stronę. Zaczyna się nowe panowanie.

Znamienne dla postawy dworzan są słowa wygłoszone przez Ryszarda do niepokornego Norfolka: - lew zgromi lamparta. Gra Żmijewskiego i Bonaszewskiego oscyluje między dworską etykietą a zachowaniem drapieżników. Skaczą sobie do gardła, wdrapują się po schodach przed oblicze króla. Bolingbroke zarzuca Norfolkowi, że stoi za większością skrytobójczych morderstw w kraju, pojawia się wątek francuskich pieniędzy, które hrabia miał sprzeniewierzyć. Potem Jan z Gandawy zarzuca królowi wyprzedaż majątku. Zaczyna się wojna, na którą nie stać kraju.

Na początku prób w scenie Ryszarda z Gandawą uderza bezładny, stłoczony aktorski tłum.

- Proszę państwa, tu wbrew pozorom jest sporo miejsca, proszę je zapełnić - mówi reżyser, przechadzając się pomiędzy aktorami.

Długo pracują nad wejściem postaci.

- Dajcie każdemu zaistnieć w rytmie tekstu - krzyczy Seweryn z widowni. - Szukajmy odpowiednich profilów, gestów, sposobów na złamanie rysunku grupy, żeby nie był statyczny i płaski.

Po tygodniu prób dwudziestoosobowa grupa dworzan zaczyna żyć wspólnym rytmem, staje się spójnym aktorskim organizmem, który reaguje na riposty i gesty. Emocje odmalowane są w ruchu i spojrzeniach. Komentują skrywany przez Ryszarda cynizm. Dowiadując się o chorobie stryja, król przedrzeźnia modlitewny śpiew, drwi z wygnania Bolingbroke'a.

Ujawnia się niedojrzałość monarchy, ale i młodzieńczy dynamizm. Michał Żebrowski, Ryszard II, wiele wolnych chwil poświęcał na rozgrzewkę. Kładł się na deskach sceny, rozciągał. Ubrany w dres i adidasy, przyjmował pozycję boksera - nawet siedząc na tronie. Trzymał gardę, ćwiczył mordercze uderzenia, jakby przygotowywał się do pojedynku na słowa i wymianę bezpardonowych ciosów. Oto pointa: kiedy Jan z Gandawy mówi o chorym państwie, leżący u jego stóp Ryszard kocim skokiem odbija się stopami od ziemi, staje na równe nogi i krzyczy stryjowi prosto w twarz: - To ty jesteś chory! Pierwsza zapowiedź upadku - władca staje się głuchy na słowa krytyki.

Banzai!

Jedną z najbardziej dynamicznych scen jest morderstwo Ryszarda w celi. Poprzedza ją królewski monolog, jeden z najpiękniejszych u Szekspira. Praca nad nim trwa długo. Żebrowski próbuje wkomponować się w obrys dekoracji. Szuka odpowiedniego gestu, odpowiedzi na pytanie, jak ma wstać, jak chodzić w więziennych łachmanach. Z pomocą rusza na scenę Seweryn. Nie można recytować, mówić z pamięci - tłumaczy. - Holoubek o takich monologach jak ten mówił, że boli całe ciało. Reżyser sugeruje, naprowadza, najważniejszą uwagę daje od siebie. Ten monolog rodzi się tu i teraz, na naszych oczach. Król, który stał się żebrakiem, myśli, jak odbudować świat w więzieniu, a może to uczynić tylko w myślach. Powoli dojrzewa do śmierci.

W chwilę potem pojawiają się mordercy. Następuje scena pojedynku. Żebrowski dwoi się i troi, wyrywa skrytobójcom broń. Jednemu z nich łamie kark. Drugiego zabija. Powtórka ma służyć zafiksowaniu figur.

- Chodź tu. Tu cię powalę i będę zabijał - krzyczy Żebrowski. I rzuca się z mieczem na kolegów, krzycząc - Banzai! Nauczyciele szermierki objaśniają jeden ze sztychów: - Widziałeś, jak w Gladiatorze wbijał miecz?

Scena wygląda imponująco. Takie wrażenie można mieć do powrotu reżysera.

- Co to jest? - pyta oburzony. - Przecież w to nikt nie uwierzy. To musi być kilkuminutowy pojedynek, a nie udawanie. Proszę się dobrze przygotować!

Po każdej próbie Andrzej Seweryn wchodzi na scenę z zeszytem i notatkami: To było dobre, to złe. Istotę jego uwag dobrze wyrażają słowa: - Ja myślę... Uważam... Zrozumiałem... Nie wyklucza i nie zamyka dyskusji. Dużo czasu poświęca na indywidualne rozmowy. Bywa, że klęka przed aktorem, zastyga w bliskim, fizycznym wręcz kontakcie, patrząc głęboko w oczy. Jakby chciał przekazać własną energię.

W centrum średniowiecza

Pięć tygodni do premiery. Zaczyna się próba, którą Ignacy Gogolewski nazywa brulionową. Nie kryje podziwu dla tempa pracy.

- Zazwyczaj wszystko odbywa się na ostatnią chwilę - mówi.

Widownia, scena, proscenium i kulisy zaludniają się aktorami. Już na pierwszy rzut oka widać niezwykłość sytuacji. Krzysztof Kolberger ubrany jest w książęcą szatę. Marek Barbasiewicz w kostium opata. Nawet ci, którzy próbowali ugotować kolegów żartami, w skupieniu powtarzają tekst, szukają wolnego miejsca i ciszy, co staje się coraz trudniejsze, bo szept zlewa się w szum, przechodzi w gwar.

- Nie będziemy drażnić pani Teresy muzyką! - informuje akustyka reżyser.

- Proszę mnie drażnić! Chcę wiedzieć, co mnie czeka - odpowiada Teresa Budzisz-Krzyżanowska, wdowa po Gloucesterze, wchodząc na salę. - Przedstawienie idzie bez przerwy? Ożeż ty, Karol, nie do wiary!

Jej scena z Janem z Gandawy jest niezwykle mocna, sugestywna. Gandawa nie ma wyjścia. Musi przeciwstawić się Ryszardowi.

Trudno przewidzieć, jaki będzie finalny kształt spektaklu, ale część tajemnicy zdradza sekwencja z dworzanami. Została wpisana w przestrzeń i ramę schodów. Ciało Michała Żebrowskiego układa się na nich na kształt udrapowanej materii, niemal spływa po stopniach. Można wręcz odnieść wrażenie, że pomazaniec boży pokonał prawo ciążenia - aktor rozłożył nogi powyżej głowy, ręka spoczywa poniżej. Dwórki królowej Izabeli usiadły naprzeciw siebie. Ich dłonie splatają się w leniwym tańcu. Dziewczęta przytulają się, przyjmują pozycje sugerujące gotowość do cielesnych rozkoszy. Podobnie jak rozleniwieni dworzanie. Można by pomyśleć, że to arabski harem czy palarnia opium. Ale w układzie grupy najważniejsza jest kompozycja typowa dla romańskiego fresku lub arrasu, który został stworzony zgodnie z duchem epoki bez znajomości perspektywy i prawa grawitacji. Jednak z cudowną maestrią, dbałością o rysunek postaci i główny temat. Tym obrazem Andrzej Seweryn wkracza w samo centrum sztuki romańskiej. Ożywia ją, pozwala przeżyć na nowo w dynamicznej, teatralno-filmowej postaci. W podobnej tonacji rozgrywa się scena królowej z dwórkami. Gdy Bushy wypowiada słowa: - Jak na obrazie, gdzie ręka malarza/ Ukryła kształty w misternym zamęcie - wydaje się, że odnajdujemy źródło inspiracji reżysera.

Pierwszy raz oglądamy nowy układ pojedynku Ryszarda z mordercami. Żebrowski wpada z furią za zastawkę. Słychać szczęk mieczy. Lecą iskry. Do Ryszarda II doskakuje Exton. Król krzyczy w ferworze walki: - Jeszcze nie! Pozwól mi go dobić.

Exton czeka chwilę i wprowadza w czyn królewską myśl: - Gdzie jest przyjaciel, co ten strach zabije. Ale gdy Henryk IV ujrzy trupa Ryszarda, wypowie znamienne słowa: - Gardzi trucizną kto jej użyć musi/ Chociaż pragnąłem ściągnąć nań tę karę/Brzydzę się katem i kocham ofiarę. Klęka przy Ryszardzie, bierze go na ręce. Królewska pieta. Początek królewskiej udręki.

- Dziękuję państwu za pracę - podsumowuje reżyser. - Teraz znamy prawdę o tym, co zdążyliśmy zrobić. Oczywiście przedstawienie trzeba skrócić, poprawić sprawy związane z techniką... Grozi nam, że pozamykamy się w formach, podniosłym tonie, chwilami operowym. Dlatego apeluję do kolegów, by przez pięć tygodni, jakie mamy do premiery, próbować dokonać rewolty, buntu. Formy wypełnić życiem, które je rozbiją i pozwolą się uwolnić".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji