Artykuły

Wesele z geniuszem

Dzięki maksymalnemu ujednoliceniu i "uproszczeniu" inscenizacji oraz wnikliwemu rozczytaniu tekstu, reżyserce udało się dotrzeć do esencji dramatu, przywrócić pierwotne znaczenie wesela jako rytuału - o "Weselu" w reż. Anny Augustynowicz w Teatrze Współczesnym w Szczecinie pisze Dominika Lutobarska z Nowej Siły Krytycznej.

Według ludowych przesądów czarny strój na ślubie i weselu nie uchodzi, bo przynosi nieszczęście - czerń w naszej kulturze zarezerwowana jest dla obrządków żałobnych. Tymczasem "Wesele" Augustynowicz skąpane jest w czerni, weselnicy w czarnych, prostych, współczesnych strojach przywodzą na myśl żałobników zatraconych w mechanicznym tańcu. Tańcu śmierci.

Chochoł (Anna Januszewska) krąży od początku spektaklu, po scenie i między publicznością. Widzowie stanowią część tego Wesela, są gośćmi, świadkami i uczestnikami. Aktorami, rekwizytami, elementem scenografii, nieodłączną częścią spektaklu. Inaczej niż w "Miarce za miarkę" - publiczność nie została przeniesiona na scenę, a aktorzy nie wychodzą bezpośrednio z widowni: tu scena rozszerza się na widownię, aktorzy zawłaszczają niemal całą przestrzeń teatralnej sali, publiczność automatycznie staje się pełnoprawnym partnerem gry, weselnym gościem.

Wszystko z czym mamy do czynienia w tym spektaklu stwarza się na naszych oczach: scenografia w klasycznym rozumieniu tego słowa prawie nie istnieje - pominąwszy ustawione na obrzeżach sceny czarne tiulowe zastawki, całą przestrzeń wypełniają weselnicy zatraceni w nieprzerwanym ruchu. Kolejne sceny "Wesela" wyodrębnione zostają z tłumu - zupełnie jakby filmujący wesele operator dokumentalista robił zbliżenia wyłuskując interesujące go sytuacje. Kolejne postaci wychodzą przed drepczący i podskakujący rytmicznie tłum i przy jego akompaniamencie prowadzą dialog na krańcu sceny, zwracając się mniej lub bardziej bezpośrednio do publiczności. Jest jak na prawdziwym weselu, jak na imprezie: możemy obserwować wszystkich, ktoś gdzieś na chwilę znika, pojawia się inny, łączą się pary, zawiązują przyjaźnie, toczą dyskusje, flirty, kłótnie. Wszystko się miesza w nieustannym ruchu. Nie ma muzyki z offu, jednak spektakl wypełnia muzyka i rytm: tupanie, szuranie, oddechy weselników - tekst wypowiadany przy takim akompaniamencie sam brzmi jak muzyka.

Wszystkie postaci są wyraźnie zarysowane, psychologicznie wiarygodne, bliskie, przejmujące. Mężczyźni wydają się wiecznymi chłopcami, niedojrzali, często śmieszni w swej megalomanii i pewności siebie: Pan Młody (Krzysztof Czeczot), infantylny, zatracający się w zabawie, która jest dla niego ucieczką od przytłaczającej rzeczywistości, zrezygnowany, zblazowany Dziennikarz (Grzegorz Falkowski), ogarnięty niemocą twórczą Poeta (Adam Kuzycz-Berezowski), porywczy, agresywny Czepiec (Arkadiusz Buszko), Gospodarz (Konrad Pawicki) uzależniony od swojej żony. Kobiety natomiast są silne, mądre, wszystkie wydają się dokładnie wiedzieć czego chcą, a jednocześnie wszystkie, jeśli jeszcze nie cierpią, to są na cierpienie nieuchronnie skazane, same się na nie skazują, przyjmując je jako nieodłączny składnik swojej kobiecej kondycji. Nie widziałam wcześniej Panny Młodej tak silnej, niepokojącej, i przejmującej, jak ta, stworzona przez Martę Szymkiewicz, mądrej, zdystansowanej, lecz wrażliwej Racheli (Małgorzata Klara), przejętej i zaangażowanej Zosi (Anna Kleszczewska), poważnej i dziecięco stanowczej Isi (Maria Dąbrowska) czy górującej mądrością nad Gospodarzem, dominującej, racjonalnej Gospodyni (Ewa Sobiech).

Podział na tych z miasta i tych ze wsi nie wydaje się najistotniejszy - zresztą w naszej rzeczywistości, dawno już przestał mieć taką wagę, jak w czasach powstawania dramatu. Zestawienie i wymieszanie dwóch światów nabiera u Augustynowicz znaczenia na zupełnie nieoczekiwanym poziomie. W pierwszej kolejności, dzięki maksymalnemu ujednoliceniu i "uproszczeniu" inscenizacji (czerń, jednorodne kostiumy, brak rozpraszających uwagę dekoracji, rekwizytów itp.) oraz dzięki wnikliwemu rozczytaniu tekstu (dalekiemu od stosowania doraźnej publicystyki i tworzenia prostych odniesień do współczesnej rzeczywistości), reżyserce udało się dotrzeć do esencji dramatu, przywrócić pierwotne znaczenie wesela jako rytuału. Wesela, jako świeckiego święta, zabawy będącej uwieńczeniem sakramentu małżeństwa, połączenia dwóch odrębnych, w jakimś sensie obcych sobie osób. I choć być może brzmi to trywialnie, to jednak w kontekście "Wesela" Wyspiańskiego, przy okazji którego zawsze oczekujemy komentarza do aktualnej sytuacji polityczno-społecznej w Polsce, zapominamy o tym najprostszym znaczeniu scenicznej sytuacji, w której sto lat temu umieścił akcję autor dramatu. Czym jest owo połączenie węzłem małżeńskim dwojga ludzi? Dlaczego to właśnie na weselu, a nie np. podczas pogrzebu pojawiają się Wernyhora, Chochoł i inne "postaci dramatu"?

Każdy z nas jest "zarazem kimś więcej i mniej niż sobą", każdy z nas nosi w sobie swoją indywidualną historię, na którą składa się nie tylko indywidualna przeszłość jednostki, jej życiowe doświadczenie, nieświadomość, ale także przeszłość i doświadczenia jej przodków, świadomość i nieświadomość wcześniejszych pokoleń, zdarzenia, konflikty, sytuacje sięgające czasów, których nie możemy pamiętać. Jesteśmy obciążeni i uwikłani w historię swoją i swoich przodków, nawet wówczas, gdy jak Pan Młody odcinamy się od niej, uciekamy, próbujemy zapomnieć i zacząć wszystko od nowa. Biorąc ślub, całe to "dobrodziejstwo inwentarza" wnosimy w związek z drugą osobą, która także wnosi do niego o wiele więcej niż jest w stanie objąć rozumem. Panna Młoda wydaje się to rozumieć intuicyjnie, jest niejako pogodzona ze wszystkim, co w niej obce i niezrozumiałe dla niej samej, wsłuchuje się w siebie.

Jesteśmy czymś więcej niż Ego - pisze Giorgio Agamben w "Profanacjach". Od narodzin do śmierci współwystępujemy z bytem bez- i przedosobowym, niezindywidualizowanym, który nie pokrywa się z chronologiczną przeszłością, nie jest możliwy do uświadomienia, ale też nie daje się od nas oddzielić. Agamben nazywa ten byt Geniuszem: "Geniusz pokrywa się z naszym życiem w takiej mierze, w jakiej nie należy ono do nas () jest naszym życiem o tyle, o ile życie nie jest przez nas tworzone, ale nas stwarza () wydaje się z nami tożsamy, a już po chwili okazuje się, że nas przekracza." U Augustynowicz agambenowskim Geniuszem są osoby dramatu, zjawy. Od innych postaci różnią się one jedynie białymi skrzydłami przyczepionymi do pleców. "Młodzieńcze oblicze Geniusza i długie trzepoczące skrzydła oznaczają, że nie zna on czasu; czujemy, jak drży tuż obok nas, w nas, jak wtedy, gdy byliśmy dziećmi, czujemy jego oddech i łopot skrzydeł nad naszym rozpalonym czołem niczym niepamietną obecność." - czytamy w rozdziale o Geniuszu. Zjawy z Wesela nie są obce, nie przychodzą z zewnątrz - są nieodłączną częścią postaci, którym się ukazują, wywołane przez nie - stwarzają je. Stanowią ich nieakceptowaną, wypartą część osobowości, zapomnianą przeszłość. "Spotkanie z Geniuszem jest wydarzeniem przerażającym () większość ludzi wybiera zatem rozpaczliwą ucieczkę przed tym, co w nich bezosobowe".

W Weselu Augustynowicz jest też trochę tak, jak w niekonwencjonalnej i bardzo ostatnio popularnej terapii Berta Hellingera, zwanej ustawieniami rodzinnymi: dzięki odpowiednim ustawieniom reprezentantów naszych przodków w przestrzeni, mamy możliwość wglądu w przeszłość, której nie mogliśmy doświadczać, w losy naszych przodków, dawne konflikty i uwikłania, które bezpośrednio, choć bez udziału naszej świadomości, stwarzają nasze obecne relacje, kształtują nasze życie. Podczas takiego "ustawienia" często udaje się jednym spojrzeniem objąć powiązania i dotychczas nierozwiązane relacje na przestrzeni kilku pokoleń - okazuje się, że możemy być uwikłani w losy ludzi, których nie znamy, o których istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia.

Drugi akt "Wesela" przywodzi na myśl Dziady, Święto Zmarłych, wywoływanie duchów: cichnie i znika gdzieś pod ścianami roztańczony tłum, przestrzeń sceny wypełniają świece i kolejne postaci dramatu. Są one jednak czymś więcej niż jungowskim cieniem, ciemną stroną postaci, którym się ukazują. "Ktoś mi znany, ktoś serdeczny, ktoś kochany, ktoś, co groźny - dawny, stary, jak wiek cały Ktoś mi znany, niespodziany" mówi Gospodarz nie mogąc rozpoznać Wernyhory (Irena Jun). Widmo, Stańczyk, Hetman, Rycerz Czarny, Upiór, Wernyhora - wszyscy mają białe skrzydła, wszyscy zdają się wzbudzać większą sympatię, aniżeli osoby, z którymi wchodzą w dialog. Anioły? "Każdy człowiek musi paktować ze swoim Geniuszem, z tym co w nas nie należy do nas." I tak paktują Marysia (Grażyna Madej) z Widmem (Grzegorz Młudzik Junior), Dziennikarz ze Stańczykiem (Wojciech Brzeziński), Pan Młody z Hetmanem (Mirosław Guzowski), Poeta z Rycerzem Czarnym (Beata Zygarlicka), Dziad (Robert Gondek) z Upiorem (Grzegorz Młudzik), Gospodarz z Wernyhorą. Zjawy - Anioły - Geniusze: to oni przygrywają do tańca weselnikom, nadają ton i rytm, jednak nie mają mocy sprawczej. Spotkanie z nimi nic nie zmienia, intelektualny wgląd nie wystarcza, by się wyzwolić od ich piętna ani by wysłuchać ich rad. Jest jakiś znak równości postawiony między zjawami a postaciami, którym się ukazują: wszyscy są bezsilni i w równej mierze zgubieni. W dodatku ten znak równości został postawiony także między aktorami a publicznością: "Wy, a wy - co wy jesteście" zwraca się Gospodarz bezpośrednio do widzów, a chwilę później sam pijany i znużony zasypia wśród nich, na jednym z krzeseł na widowni.

Trzeci akt nie przynosi żadnej nadziei. Żadnego wyzwolenia.

Mimo to "Wesele" Anny Augustynowicz chce się oglądać wielokrotnie - może również i w tym prostym pragnieniu przejawiają się wspólne nam, Polakom cechy: skłonność do masochizmu, upajania się poczuciem bezradności, beznadziei, zatracania się w chocholim tańcu? Wierzę, że nie. Wierzę, że to zasługa Geniuszu Wyspiańskiego, przenikliwości i odwagi Augustynowicz oraz wyśmienitego aktorstwa, którym upajać się można bez końca i bez względu na wszystko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji