Artykuły

Szalony Jurand za kierownicą

Zabójczo przystojny, amant jak z amerykańskich filmów, świetnie zbudowany. Przepiękny głos, ba głosisko! Zawsze wytwornie ubrany, o co dbała żona. Kiedy zjawił się na Wybrzeżu, miał za sobą wiele wspaniałych ról teatralnych i filmowych. Zabłysnął zwłaszcza jako Jurand ze Spychowa w filmie Forda "Krzyżacy" - wspomnienie o ANDRZEJU SZALAWSKIM.

Od dziecka byt dla mnie aktorem legendą. Piękna, wyrazista twarz, niezwykły głos. Znałam go ze sceny i ekranu, a jednak podczas pisania tekstu okazało się jak niewiele o nim wiem.

Zielona warszawa mknie ulicami Sopotu, nie zatrzymując się na czerwonych światłach. Za kierownicą prawdziwy przedwojenny amant - Andrzej Szalawski - spieszy na spektakl. Obok urocza blondynka Krystyna Łubieńska, koleżanka z teatru. - Mieszkaliśmy w Sopocie niedaleko siebie - wspomina aktorka. - Kierowca był z niego marny. Do teatru mieliśmy blisko, ale on zjawiał się i mówił: Krystyna jedziemy! Protestowałam: - Ja idę piechotą. Nie, wsiadaj! Zawsze przejeżdżał na czerwonych światłach. Na nieśmiałą uwagę: Kochany Andrzeju, przecież czerwone. Odpowiadał: No to co? Lub: Widzę.

Wojna o wąsy

Szalawski razem z żoną, także aktorką i jej synem Marcinem zjawił się na Wybrzeżu w 1965 roku. Rodzina zamieszkała w secesyjnej willi przy ulicy Mickiewicza 22. - Zamieniliśmy nasze trzypokojowe mieszkanie w Warszawie na dom w Górnym Sopocie. Budynek był w kiepskim stanie, od wojny nieremontowany - wspomina Izabela Szalawska. - Później kupiliśmy go od miasta. W ten sposób staliśmy się właścicielami ładnej, secesyjnej willi. Mieszkaliśmy tam dziesięć lat - kawałek życia.

W wielkim aktorze kochały się młode kobiety - damy. Dziewczęta nie miały śmiałości, bo jakże startować do Juranda z "Krzyżaków"? Łamał serca na odległość.

Już przed wojną grywał w filmach. W 1926 roku był adiutantem Kościuszki, potem Ignasiem w "Dziewczętach z Nowolipek" (1937 rok). Zabójczo przystojny, amant jak z amerykańskich filmów, świetnie zbudowany. Przepiękny głos, ba głosisko! Jedna ręka z tylu, druga na guziku - napoleońska postawa. Podkreślał swoją amanckość. Zawsze wytwornie ubrany, o co dbała żona. Był wiernym, kochającym mężem, choć, bywało, rzucał gorące spojrzenia w stronę pięknych pań. Jak każdy przyzwoity mężczyzna lubił kobiety.

- Jeśli chodzi o codzienne ubranie, cechowała go nonszalancka elegancja - opowiada Izabela Szalawska. - Co do kostiumów i charakteryzacji był szalenie wymagający.

Kiedyś na próbie (grał Bolesława Śmiałego) przykleił sobie wąsy. Scenograf Krystyna Zachwatowicz kazała je zdjąć. - Nie odkleję - uparł się. - To nie będzie premiery - zagroziła. - To nie będzie! - Jednak odkleił, ale jak Krysia go przekonała, do dzisiaj nie wiem - zastanawia się Łubieńska.

Skruszony grzesznik?

Kiedy zjawił się na Wybrzeżu, miał za sobą wiele wspaniałych ról teatralnych i filmowych. Zabłysnął zwłaszcza jako Jurand ze Spychowa w filmie Forda "Krzyżacy". Gdziekolwiek się pokazał, słyszał: Szalawski, patrz Szalawski. Tymczasem w środowisku teatralnym ciążyło na nim dziwne odium z czasów okupacji... Niektórzy z kolegów nie odpowiadali na powitanie, nie podchodzili, aby porozmawiać.

Ten uczestnik kampanii wrześniowej, w latach 1940-41 występował w powstałym na terenach zajętych przez ZSRR teatrze Węgierki. Potem w Warszawie czytał niemieckie komunikaty. Jego glos rozlegał się ze "szczekaczek". Po wojnie aresztowany pod zarzutem kolaboracji i zdrady stanął przed sądem. Zagrał rolę skruszonego grzesznika tak przekonująco, że wykręcił się niewielkim wyrokiem. Gorzej mu poszło z kolegami-aktorami. Tymczasem prawda była inna, jakże zaskakująca!

Dzisiaj wiemy, że Szalawski czytał na polecenie wywiadu Armii Krajowej. W latach 1941-43 był oficerem kontrwywiadu, od 1943 wydziału śledczego Komisji Walki Podziemnej na Warszawę. Pracując w gnieździe wroga, składał sprawozdania swoim rzeczywistym przełożonym. Aresztowany w 1945 roku, wybrał milczenie. Zapewne, gdyby przyznał się do współpracy z wywiadem AK, czekałby go wyrok z paragrafu - wróg, agent reakcyjnego podziemia.

- Poznałam Kazimierza Moczarskiego u Szalawskich (w czasie wojny szef Biura Informacji i Propagandy ZWZ-AK). Zapewniał mnie, że Andrzej nie był żadnym kolaborantem, że bierze pełną odpowiedzialność za te słowa - mówi Łubieńska.

- Niedawno dowiedziałem się, że w warszawskim teatrze, w którym podczas okupacji grał Szalawski, znajdowała się jedna z najważniejszych radiostacji przekazujących wiadomości do Londynu - mówi aktor Andrzej Piszczatowski. - Po wyjeździe z Wybrzeża Szalawski był w Teatrze Powszechnym u Zygmunta Hübnera, a jak wiadomo Hübner wybierał do swojego zespołu tylko tych ludzi, których szanował...

Ułańska fantazja

Pan Bóg urody Szalawskiemu nie poskąpił. Do tego dał mu wspaniały głos... - Kształcił głos częściowo u Adama Didura, częściowo u Ady Sari opowiada żona. - Był wielką osobowością. Jako człowiek spokojny, łagodny, choć... może trochę niecierpliwy. Miewał różne fantazyjne pomysły, nie zawsze realne. Tak, fantazję miał ułańską - powtarza. - Nigdy nie mówił o ludziach źle. Jego hobby był teatr. Bez teatru nie istniał. Cóż, zgodziłam się na drugie miejsce w jego życiu.

Aktor roli uczył się dosyć ciężko. Pomagał sobie rysuneczkami, które kreślił na egzemplarzu sztuki. - Miał duży talent malarski, niewykorzystany zupełnie - zapewnia pani Iza. - Kreślił rysuneczki przy kwestiach. Jak się mówiło, że pierś miał szeroką to obok rysował piersi. Jak było napisane: Przepędził osła - szkicował osiołka. W ten sposób kojarzył i łatwiej zapamiętywał kwestie. Podczas prób nie było wiadomo jak zagra. Dopiero na próbach generalnych pokazywał całość.

Był uparty i zachłanny na brawa.

- To wielki aktor, ale typu samolubnego - opowiada Piszczatowski. - Pamiętam pewne zdarzenie, sztukę "Ostanie dobranoc Amstronga" przenoszą do Teatru Telewizji. W wozie transmisyjnym siedzi Marian Ligęza z moją pierwszą żoną Martą. Gra Szalawski z Haliną Winiarską scenę miłosną. Ligęza w pewnym momencie krzyczy: Halina, dlaczego ja cię nie mam w kadrze, a Halina mówi, bo on mnie łokciem wypycha. To są słabości aktorskie żartuje Piszczatowski, ale był niewątpliwie Andrzej aktorem wybitnym, o pięknym głosie. Zagrał wiele znaczących ról.

"Ma w sobie Szalawer to rzadkie "coś", że kiedy wejdzie na scenę - robi się ciasno. To piekielne wyczucie sceny, kunszt wypełniania jej po brzegi - pisał o Szalawskim Andrzej Żurowski.

Kuchcik posprząta

Piękna willa przy ulicy Mickiewicza 22 stoi pusta. Właściciele wyjechali? Bluszcz oplótł furtkę. Ciemne okna. A jakie tu kiedyś przyjęcia bywały!

- U Izy po raz pierwszy w życiu jadłam surowe kalafiory - wspomina Lucyna Legut. - Możliwe, rzeczywiście robiłam sałatkę z surowego kalafiora. Odpowiednio przyrządzonego, pokrojonego cieniutko, z majonezem i różnymi dodatkami. Bardzo zdrowe, pożywne i

smaczne danie - mówi pani Szalawska.

Była nie tylko idealną żoną, ale i panią domu. Jednym z jej popisowych dań były śliwki z boczkiem - zapiekane. Ale przede wszystkim, na przyjęciach u państwa Szalawskich bywali ciekawi ludzie. Przyjeżdżali przyjaciele i koledzy aktorzy z Warszawy, Adam Hanuszkiewicz z żoną Zofią Kucówną, Lidia Wysocka i inni. Przyjęcia odbywały się na parterze. Rozsuwano drzwi łączące dwa pokoje. Był duży stół i miejsce z boku, gdzie można było kameralnie porozmawiać.

Andrzej Szalawski był smakoszem.

- Lubił gotować zupy - wspomina żona. - Często prosiłam go o przysmaczenie, o spróbowanie, czy czegoś nie trzeba dodać. Przepadał za pasztetami i robił je sam, były znakomite. Uwielbiał buraki. Kisił je na barszcz buraczany, ale oczywiście po takim buszowaniu w kuchni trudno było później posprzątać. Jak robił buraczki - wszystko było w buraczkach, jak pomidory to w pomidorach. Zawsze mówił: "Czyś ty widziała mistrza kuchni, który by po sobie sprzątał? Od tego są kuchciki".

Małżonkowie, gdy czas pozwalał, spacerowali.

- Schodziliśmy z góry, bo Mickiewicza, to Górny Sopot. Często wędrowaliśmy na molo, szczególnie wieczorami, jeśli mieliśmy wolne, albo nawet po spektaklu. Andrzej uwielbiał plażę, w czasie lata wolne dni spędzał nad morzem. Dobrze pływał. Ja nie lubię tłoku, więc zostawałam sobie w domu, w ogrodzie, ale on uwielbiał ludzi, tłum.

Po dziesięciu latach rodzina Szalawskich postanowiła wrócić do Warszawy. - Przestało nam się podobać w teatrze. Zygmunt Hübner otwierał wtedy nowo odremontowany Teatr Powszechny na Pradze i organizował zespół. Wróciliśmy. Koło się zamknęło, ale spędziliśmy tu dziesięć wspaniałych lat - mówi mieszkająca obecnie w Domu Aktora w Skolimowie Izabela Wilczyńska-Szalawer.

Andrzej Szalawski

Właściwie: Andrzej Pluciński. Urodził się w Warszawie 4 grudnia 1911 roku. W roku 1937 ukończył Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej w Warszawie, jego mistrzem i wychowawcą byt wielki Aleksander Zelwerowicz. Pierwsze kroki na scenie stawiał w Teatrze Wielkim we Lwowie, a następnie w Teatrze Polskim w Poznaniu. Tam w roku 1938 odkrył go Arnold Szyfman, dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie, i zaangażował do siebie na sezon 1939-40. Niestety wybuchła wojna. W 1939 brał udział w kampanii wrześniowej. Po wojnie w Teatrze Nowym u Dejmka w Łodzi wystąpił w "Święcie Winkelrieda" Andrzejewskiego i Zagórskiego, sztuce zapowiadającej krach przemian 56 roku, Tam zauważył go Aleksander Ford. Do Warszawy Szalawski przyjechał w roku 1957 wraz z Dejmkiem, którego mianowano dyrektorem Teatru Narodowego. W Teatrze Narodowym pracował przez kilka lat, będąc czołowym aktorem tej sceny. W latach 1965-74 był aktorem teatru Wybrzeże. Stworzył tu wiele znakomitych ról, wśród nich Mendla Krzyka w "Zmierzchu" Babla, Prospera w "Burzy" Szekspira, Horodniczego w "Rewizorze" Gogola, Ojca w "Braciach Karamazow" Dostojewskiego i Edgara w "Tańcu śmierci" Strindberga. Była to wielka kreacja. Liczba ról filmowych, radiowych i telewizyjnych jest równie imponująca jak ról teatralnych. Zmarł, mając lat 75.

Na zdjęciu: Andrzej Szalawski w filmie "Zabawa w chowanego", reż. Janusz Zaorski, 1984 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji