Czarodziej wyobraźni
Blisko półtorej godziny kielecka publiczność siedziała w Teatrze im. S. Żeromskiego jak zahipnotyzowana. Zaczarował ją jeden człowiek: Janusz Gajos. Kiedy aktor zszedł ze sceny, zanim wybuchły oklaski, przez chwilę trwała martwa cisza. Jakby widownia nie chciała przyjąć do wiadomości, że spektakl się skończył i trzeba wrócić do rzeczywistości.
Monodram "Msza za miasto Arras " według powieści Andrzeja Szczypiorskiego dla Teatru Powszechnego w Warszawie wyreżyserował Krzysztof Zaleski. Jest to opowieść zakonnika Jana o wydarzeniach, których był świadkiem i uczestnikiem przed wieloma laty, w średniowiecznym mieście burgundzkim. Jako młody kleryk został wysłany przez biskupa do dominikanina Alberta, przywódcy i ideologa Rady Miejskiej Arras. Działając w imię czystości prawdziwej wiary, rada wznieciła lawinę procesów o czary i herezję, przyczyniając się do okrutnych prześladowań Żydów oraz niekontrolowanego wybuchu społecznej rewolty. Ofiarą zdarzeń padł także zakonnik Jan, którego od śmierci na stosie uratował przyjazd biskupa.
Andrzej Szczypiorski nigdy nie ukrywał, że historia znacznie mniej go interesuje niż współczesność. Chociaż akcja powieści rozgrywa się w średniowiecznej Burgundii, dla czytelników książki, która została, wydana w 1971 roku, od początku było jasne, że opowiada ona o całkiem aktualnych sprawach. O tym, że każdy system totalitarny, niezależnie od idei, które mu przyświecają, jest nihilistyczny i destrukcyjny.
"Wszystko zaczęło się, można tak rzec, niewinnie. Znałem tych ludzi. Nie byli źli" - zaczyna swoją opowieść Janusz Gajos, siedząc w fotelu na pustej scenie.
Nie ma żadnych dekoracji. Tylko punktowe światło reflektora. Siwowłosy starzec jedynie głosem i niezwykle oszczędnym gestem wyczarowuje przed publicznością grozę, okrucieństwo, szaleństwo i zbrodnię. Od czasu do czasu, gdzieś w tle, wtóruje mu bicie dzwonów.
Ponura to opowieść i wielki teatr. Na taki spektakl jednego aktora może pozwolić sobie tylko wybitny artysta.