Artykuły

Ragtime po polsku

Gliwicki teatr Muzyczny w ostatnich latach przyzwyczaił nas do spektakularnych premier. Zarówno dyrekcja jak i zespół nie obawiają się podejmować najtrudniejszych wyzwań. Do takich należy zapewne zapowiadana na 23 listopada tego roku polska prapremiera musicalu "Ragtime" Stephena Flaherty według powieści E.L.Doctorowa - pisze Dariusz Jezierski w Gazecie Gliwickiej.

"Teraz najlepiej będzie rozmawiać po francusku" - zażartował dyrektor GTM Paweł Gabara, gdy po pogawędce z odpowiedzialną za choreografię Eleną Bogdanovich przygotowywałem się do rozmowy z mieszkającą na stałe we Francji reżyserką spektaklu Marią Sartovą [na zdjęciu]. W przeciwieństwie do pani Eleny pani Maria oczywiście znakomicie mówi po polsku i kolejny egzamin językowy nie był już konieczny.

Na wstępie pozwolę sobie przybliżyć sylwetki obu znakomitych pań. Elena Bogdanovich to wybitna rosyjska choreografka musicalowa, ciesząca się zasłużoną sławą na całym świecie. Marii Sartovej w zasadzie nie trzeba gliwiczanom przedstawiać - jest reżyserką największych przebojów teatru ("Hello, Dolly!" i "42nd Street"). Wielkie to osobowości a w dodatku artystki, nic dziwnego zatem, że zapytałem przede wszystkim o to, jak układa się współpraca pomiędzy nimi. Spodziewałem się, że być może sprawdzi się powiedzenie "Gdzie dwie kobiety tam trzy problemy". Nic podobnego! "Elena jest wspaniałym człowiekiem i znakomitą artystką" - powiedziała Maria Sartova - "Świetnie się rozumiemy i uzupełniamy. Czasem nie potrzeba słów. Wystarczy, że rzucę jakieś hasło a Elena natychmiast je podchwytuje i rozwija". Podobnie ciepło wypowiada się o partnerce Elena Bogdanovich: "Maria jest reżyserem, ja choreografem i w zasadzie wszystko jest jasne. Ona powinna mieć decydujący głos. I ma, tyle, że prawie zawsze między nami panuje pełna zgodność i jednomyślność. To się rzadko zdarza. Taki szczęśliwy przypadek.

Klimat panujący podczas pracy przybliża jeszcze pani Elena nie kryjąc swojego podziwu dla nietypowej atmosfery, panującej w gliwickim teatrze: "Nie pracowałam jeszcze w takim teatrze, gdzie dyrekcja byłaby tak blisko zespołu jak tu. W waszym teatrze dyrektorzy znają każdego aktora. Jego charakter i problemy. Wspaniale pracuje się w takich warunkach".

- A jaki jest zespół, pani Eleno? - spytałem - "Wiadomo, że rosyjski taniec i balet to absolutne mistrzostwo. Jak sobie radzą?"

Moja rozmówczyni śmieje się na to: "Czasem dostają zadyszki. Ale tak poważnie to jest to świetny zespół. Już zrobili wielkie postępy. Jest w nich wiele entuzjazmu i chęci. Sam pan zresztą zobaczy efekty w listopadzie".

Entuzjazm do pracy rzuca się w oczy na każdym kroku. Cały zespół pracujący przy realizacji "Ragtime" ma wyraźnie świadomość skali trudności przedsięwzięcia. Maria Sartova mówi: "To jest największe wyzwanie jakiego dotknęłam. "Ragtime" to naprawdę trudne pod każdym względem dzieło i dla wykonawców i dla realizatorów. Wykonawcy muszą znakomicie śpiewać i grać, realizatorzy zaś przede wszystkim zinterpretować olbrzymi materiał libretta, niezwykle skomplikowanego i zbudowanego na wzór scenariusza filmowego. Wątki wciąż się przerywają, splatają, nikną i znów pojawiają. Wszystko to sprawia, że praca przy spektaklu jest naprawdę pasjonująca.

- Pani Mario, muszę w końcu zadać to pytanie. Jaki sens, pani zdaniem, ma przeniesienie na scenę tak trudnego materiału właśnie w tym czasie i w Polsce? Tematyka "Ragtime" dotyczy wszak Ameryki początku XX wieku".

- Problematyka "Ragtime" nie jest typowo amerykańska. Libretto nabrało wręcz wymiaru bardzo aktualnego - terroryzm zagraża nam coraz częściej i wszędzie. O tym mówimy, do tego się przygotowujemy i w dodatku zadajemy sobie pytania dlaczego ten terroryzm powstał".

- Czy "Ragtime", pani zdaniem, odpowie na te pytania?

- Wiele pytań nie ma odpowiedzi. Ten spektakl pozwoli jednak zrozumieć pewne niezbędne mechanizmy, a zrozumienie pozwoli, być może, znaleźć odpowiednie sposoby. Na pewno warto o tym mówić, również ze sceny".

W zasadzie już miałem się żegnać ze swoją rozmówczynią, gdy Maria Sartova odezwała się ożywiona: "Zapomniałabym o czymś bardzo ważnym. Jest jeszcze jeden powód dla którego dobrze się stało, że dwie kobiety pracują nad tym arcytrudnym spektaklem... "

- Zaintrygowała mnie pani, jaki to powód?

- W spektaklu jest bardzo ważny wątek kobiecy. Kobieta, matka, która się jakby w związku nie sprawdziła, która właściwie zaczyna się czuć nieszczęśliwa w swoim małżeństwie. Równocześnie jednak znajduje inne szczęście i zaczyna być kobietą wyemancypowaną, która może nareszcie sama pracować, zastąpić swojego męża i podejmować decyzje, których dotychczas nie była w stanie podjąć. I jeszcze coś panu powiem. W "Ragtime" jest odrobina takiego delikatnego erotyzmu, który mężczyźni łatwo mogliby zbanalizować. My z Eleną mamy podobną wrażliwość i na pewno będzie to z pożytkiem dla spektaklu.

W taki właśnie sposób dowiedziałem się o kolejnym frapującym wątku gliwickiej inscenizacji "Ragtime". Tych wątków, dla których warto będzie obejrzeć premierę GTM jest bardzo wiele i każdy znajdzie swój najważniejszy. Jedno nie ulega wątpliwości - czeka nas prawdziwa teatralna i muzyczna uczta i mnóstwo przemyśleń i refleksji, które już przed premierą bezsprzecznie czynią ten spektakl wydarzeniem nadchodzącego sezonu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji