Artykuły

Ludzie na sprzedaż

"Brzydal" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Agnieszka Michalak w Dzienniku.

Prapremiera "Brzydala" Mariusa von Mayenburga w łódzkim Teatrze Jaracza przynosi smutny obraz społeczeństwa pełnego ludzi wyzutych z uczuć, pozbawionych skrupułów i kodeksu wartości.

Mayenburg deklaruje, że chce opowiadać o naszych czasach i współczesnych yuppies. W "Brzydalu" pokazuje chorobę świata. Pisze o obsesyjnej dbałości o wygląd, wyścigu szczurów oraz komercyjnym modelu życia. Nie wchodzi głębiej, nie szuka przyczyn. Opisuje tylko chore mechanizmy w przesiąkniętym złem świecie. Wszystkim rządzi marketing. Wszystko jest produktem - od banalnej wtyczki 2CK przez miłość po ciało.

Reżyser Grzegorz Wiśniewski (również autor scenografii i światła) zamyka świat "Brzydala" w szklanym tunelu, w nim stawia kilka krzeseł i stół. Prosto i zimno. Bo tu nie będzie prawdziwych uczuć, tylko rywalizacja i tępy śmiech. Manipulacja. Podłość. Szef Scheffler nie zawaha się powiedzieć pracownikowi - Lettemu (Mariusz Siudziński), że jego brzydka twarz nie pozwala promować wynalazku. Lettemu pozostaje gruntowna "naprawa" twarzy. I pozbycie się raz na zawsze indywidualności. Wystarczy kilka machnięć skalpelem i gotowe. Specjalista z brzydkiego zrobi pięknego. Teraz Lette może już promować wynalazek. Jako idealny produkt marketingowy zaczyna sprzedawać i siebie. Żona już mu nie wystarczy. Nie wystarczą inne kobiety (25). A wśród nich bogata 73-letnia "dama" (dobrze zakonserwowana dzięki operacjom plastycznym). I jej metroseksualny synek, który aż kipi, żeby móc dotknąć Lettego. Aktorzy wcielają się w kolejne role. Widzimy bezwzględnego Mariusza Saniternika jako Scheflflera. Po chwili w marynarce założonej tył na przód jest szalonym lekarzem - artystą. Barbara Marszałek w roli żony jest skromna aż do bólu, jako pielęgniarka sprytna. Stając się starszą "damą", kusi, prowokuje. Układny asystent Mariusza Ostrowskiego zdejmie okulary, rozepnie koszulę i już jest zniewieściałym synkiem mamusi. Wiśniewski bawi się tekstem. Postaciom nadaje skrajne cechy i stawia je w absurdalnych sytuacjach. Śmieje się z tego, co poważne. To, co śmieszne, obraca w absurd. Sprytnie manipuluje publicznością. "Naprawioną" twarz podnosi do symbolu wrażliwości i ambicji. Wie, że dla jego bohaterów nie ma ratunku. Smutny ten świat bez wartości, gdzie media i reklama wyznaczają moralny kodeks. Wiśniewski puszczając oko do publiczności, pyta, czy oto rzeczywiście chodzi? O sprzedaż? O pozory?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji