Artykuły

Starsi Panowie znowu razem

Razem z Nim odszedł pewien świat kultury, sposobu bycia, nawet formułowania zdań.

Umarł niemal dokładnie w 20. rocznicę śmierci kompozytora Jerzego Wasowskiego, drugiej połowy duetu Starszych Panów. Wtedy był wrzesień orwellowskiego roku 1984. Śmierci przyjaciela Przybora poświęcił jedną ze swoich najsmutniejszych piosenek. "Chyba to sprawił / Wrzesień, że prawie / Nic już nie czuję. / Słucham jak teraz / Upał zamiera / Ciszą pulsuje. / Pewno ci dobrze / Gdzieś o tej porze / Pewno przyjemnie. / A wokolutko - / Pejzaż bez smutku / Pejzaż beze mnie". Kto napisze dziś piosenkowe epitafium Przyborze? Umiałaby Osiecka. Ale też nie żyje.

Ocalić niemodne wartości

Z jego śmiercią umarł pewien świat kultury. Pewien sposób bycia, sposób myślenia, nawet sposób formułowania zdań. Był jednym z ostatnich prawdziwych ziemian, "starym paniczem", jak żartobliwie się określał. Ta zrazu opluwana, potem już tylko wyśmiewana przez komunistyczną propagandę formacja inteligencka, z której po Powstaniu Warszawskim niewiele skądinąd zostało, na długie lata zeszła do duchowego podziemia. Nawet jeśli byli obecni w życiu publicznym - jako nauczyciele, pisarze, czasem zwykli urzędnicy - ludzie tej formacji starali się przechować pewne stare i niezbyt modne w realsocjalizmie wartości. Poczucie honoru, humoru, dobre wychowanie, gościnną tolerancję, czułą pamięć przeszłości.

Enklawa śmiechu, dystansu, inteligentnej aluzji - to były niektóre z dobrych wyjść w stronę duchowej wolności, prawie nieobecnej na zewnątrz. Przybora, który jeszcze przed wojną zdążył zacząć karierę radiowca, po wojnie w radiu właśnie odnalazł szansę wyżłobienia sobie własnej ścieżki pośród betonowych ścian nowego świata. Jego autorski kabaret "Eterek" istniejący 10 lat, od 1948 do 1958 roku, był doskonałą szkołą sytuacyjnego i słownego absurdu, którego jedynym ówczesnym rywalem na polu literackiej groteski była żartobliwa twórczość Gałczyńskiego z "Zieloną Gęsią" i "Listami z fiołkiem" na czele. Zarówno bez Gałczyńskiego, jak i bez "Słówek" Boya nie byłoby zresztą ani "Eterka", ani telewizyjnego "Kabaretu Starszych Panów", ani późniejszego "Divertimenta", w którym występował już tylko jeden Starszy Pan, właśnie Przybora.

Pan uczęszcza na śmietnik?

Pomysł na "Kabaret Starszych Panów" był rewelacyjnie prosty i równie skuteczny: nie osłabić, ale wzmocnić rozbrat między kulturą przedwojenną a powojenną, "ziemiańską" i "socjalistyczną". Mówią nam, żeśmy relikty historii, odpadki dziejów - proszę bardzo, niech będzie. Obaj z Wasowskim jesteśmy wprawdzie ledwo po czterdziestce, ale przebierzmy się za własnych ojców w niemodnych żakietach, sztuczkowych spodniach i cylindrach. Bądźmy eleganccy. Wąchajmy róże i czcijmy płeć żeńską. Widząc intruza wnoszącego kubełek śmieci na nasze podwórko, nie bijmy go od razu w mordę, ale grzecznie spytajmy: - Z innego bloku pan uczęszcza na ten śmietnik?

To się nie brało z powietrza. Tuż po wojnie w stołówce krakowskiego Związku Literatów jedli wespół zupę niedawny obozowy więzień, komunistyczny pisarz Tadeusz Hołuj i hrabia Feliks Konopka, tłumacz Goethego. Hrabia, nawykły do towarzyskiej konwersacji, zagadnął uprzejmie towarzysza Hołuja: - Długoż, jeśli wolno spytać, bawił pan w Oświęcimiu?

Już nie będę korzystał

Przybora z tego ironiczno-absurdalnego dystansu dwóch światów zrobił zasadę kabaretu i odniósł pełne zwycięstwo. Okazało się, że pokochali go nie tylko przedwojenni inteligenci, lecz także wszyscy ci, którym kiwanie palcem w butonierce na socjalistyczne prostactwo załatwiało sporo prywatnych potrzeb i kompleksów. Przenosiło ich w świat utraconych marzeń o przyjemniejszym świecie, gdzie nikt nikomu ani chamem, ani wilkiem, i gdzie nawet nieszczęścia, których symbolem mogły być owe słynne utracone pomidory z piosenki, traktowane są z przymrużeniem oka.

W tym świecie nawet opuszczenie szeregów PZPR kwitowane było dyskretnym: - Dziękuję, już więcej nie będę korzystał. Tymi słowy Przybora pożegnał swoją własną, niedługą skądinąd, zakończoną w 1957 przynależność do tej co najmniej dziwacznej z jego punktu widzenia organizacji. Zapisał się do niej, jak twierdził, by odkupić grzechy dawnej niesprawiedliwości społecznej. Znacznie lepiej odkupił, raczej podkreślając różnice, niż je zacierając.

Napisał dziesiątki genialnych skeczów i piosenek, które do dziś umie na pamięć połowa Polaków. Ale napisał też mnóstwo świetnych, niewielkich opowiadań humorystycznych zgromadzonych w kilku zbiorkach. Trzytomowe "Memuary" (1998) są majstersztykiem lirycznego pamiętnikarstwa. W ostatnich latach poświęcił się głównie przekładom Disneyowskiej serii klasyki dla dzieci. "Herkules", "Mulan", "Kopciuszek", "Oliver i spółka", "Robin Hood", "Piotruś Pan", cudne wierszowane "Tajemnice morskich głębin" - takiego Przyborę znają dziś przede wszystkim maluchy i ich rodzice.

Miał 89 lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji