Artykuły

Moralność insektów

"Przemiana" - zna­komite paraboliczne opowiadanie Franza {#au#590}Kafki{/#} - nie jest łatwe do przełożenia na sce­niczne obrazy, czas narracji noweli jest bo­wiem nie tylko diamet­ralnie różny, ale także nieporównanie pojem­niejszy od czasu teat­ralnego, który z konie­czności podyktowanej wymogami sceniczny­mi - spektakl nie może przecież trwać kilka godzin - jest jego redu­kcją.

Redukcja dotyczy nie tylko ele­mentów narracyjnych, ale także dra­maturgicznych. Toteż chcąc doko­nać możliwie dokładnego przenie­sienia "Przemiany" na scenę trójka adaptatorów posłużyła się również technikami nieteatralnymi, stano­wiącymi konferansjersko-komenta­torskie spoiwo fabularno-dramatur­giczne, bez którego wyjęte z osnowy narracyjnej epizody, a ściślej sceny, dramatyczne byłyby niezrozumiałe dla widza nie znającego literackiego pierwowzoru przedstawienia.

"Przemiana" Kafki, to fantastycz­no-groteskowa opowieść o młodym człowieku, Gregorze Samsie, który obudziwszy się pewnego ranka z przerażeniem konstatuje, że zmienił się w potwornego robaka. Jeszcze bardziej przerażeni tym degradują­cym przeistoczeniem, będącym w jakimś sensie odwróceniem dar­winowskiego łańcucha ewolucji, są jego rodzice i siostra.

Gregor Samsa robaczeje jednak tylko połowicznie, mianowicie traci ludzkie cechy motoryczne nabiera­jąc zarazem cech właściwych roba­kom, poza tym całkowitej przemia­nie lub modyfikacji ulegają tylko niektóre jego zmysły - mowa, wzrok, smak - natomiast nie ulegają żadnej zmianie psychika oraz intelekt. W nowej powłoce cielesnej bohater czuje, myśli i reaguje tak jak dawny Gregor, który był człowiekiem dob­rym, czułym i wrażliwym. Przemiana jest zatem wyłącznie zewnętrzna, proces robaczenia ogranicza się do cielesnej powłoki, wnętrze - czyli dusza - pozostaje nienaruszone. Jak w makabrycznej bajce Gregor zo­staje tylko zaklęty w robaka, ale za to na zawsze, gdyż żadna dobra wróżka już go nie odczaruje.

Rodzina na drastyczną zmianę po­wierzchowności syna i brata po po­czątkowym wstrząsie i szoku reaguje także stopniową, równie radykalną, tyle że wewnętrzną przemianą. Pro­cesy obu przemian - Gregora i jego bliskich - są ściśle ze sobą sprzęg­nięte, w ten sposób, że kolejne fazy atrofii wyższych uczuć jego najbliż­szych, a więc ich wewnętrznego robaczenia. Te ubytki wrażliwości na cierpienie skojarzone z niezdolnoś­cią do rozumienia i akceptacji inno­ści prowadzą od pospolitego stra­chu przez rozpacz i odrazę do agresji i zbrodniczego okrucieństwa wobec tego, który kiedyś utrzymywał rodzi­nę, a obecnie staje się coraz bardziej kłopotliwym lokatorem wprowadzającym do gminnej mieszczańskiej egzystencji element panicznego lę­ku i zagrożenia rodzących przemoż­ne pragnienie pozbycia się intruza. Chociaż Gregor nadal jest wobec swych bliskich taktowny i delikatny, to nie sposób z nim się porozumieć, gdyż mowa jego staje się wkrótce zupełnie bełkotliwa i jest traktowana przez rodziców i siostrę jako niear­tykułowane zwierzęce dźwięki.

Gregor wzbudza więc najpierw krótkotrwałe współczucie, i to chyba tylko w matce, później niechęć, a wreszcie wstręt, najsilniej odczu­wany i demonstrowany przez siost­rę, który popycha ją w końcu do zbrodni polegającej na zagłodzeniu robaka z ludzką duszą.

Kafka wysnuł wprawdzie tę ponurą wizję ze swej mrocznej wyobraźni, ale przesłanie "Przemiany" jest uni­wersalne i nietrudne do przełożenia na dotykalny konkret. Przecież roba­czywość ciała i towarzyszące jej za­burzenia lub zmiany funkcji mózgu mogą być spowodowane trądem, syfilisem, paraliżem i innymi scho­rzeniami ośrodkowego i obwodo­wego układu nerwowego i również generować nieludzkie reakcje.

Można chyba, nie narażając się na zarzut publicystycznej trywializacji przesłania "Przemiany", jako jego współczesną egzemplifikację przy­wołać przykład niedawno manifes­towanego u nas dzikiego, agresyw­nego i równie odczłowieczonego ostracyzmu małomiasteczkowych społeczności w stosunku do nosi­cieli wirusa HIV, a ujawnionego w momencie, gdy dowiedziały się one, że zagrożeni nieuleczalną cho­robą mają być osiedleni w pobliżu. Kafka jest oczywiście perfidnie okrutny, ponieważ wystawia czło­wieczeństwo rodziny Samsów na wyjątkowo upiorną próbę, daleko bardziej bezwzględną jako test reak­cji uczuciowych, niż jakakolwiek z nieuleczalnych i degradujących fi­zycznie chorób. Przeistoczenie czło­wieka w robaka, które niemal każdy odruchowo i ze wstrętem rozdep­tuje, chociaż mu nie zagraża, jest być może doświadczeniem zbyt trudnym do zaakceptowania dla jego rodziny. Taka inność i ob­cość syna i brata jest ponad wyporność psychiczną i dla­tego poraża instynkt moral­ny nie pozostawiając już miejsca na nic innego poza strachem przed nieznanym przeradzającym się w niena­wiść i pragnienie unicest­wienia intruza. Toteż siostra zamiast otoczyć brata współczującą miłością, wła­snoręcznie zada mu śmierć. Kafka nie pozostawia nam żadnych złudzeń, krok po kroku pokazuje przerażający proces odczłowieczania ludzi, zapewne z natury za­cnych i dobrych w potocz­nym rozumieniu, którego najbardziej porażającym symptomem jest atrofia naj­silniejszych ludzkich wię­zów - więzów krwi. Gregor traktuje swych bliskich tak jak daw­niej, oni zaś widzą w nim tylko odrażającego potwora.

W eseju Vladimira {#au#1480}Nabokova{/#}, za­tytułowanym tak samo jak opowia­danie Kafki, który stanowił jedną z inspiracji teatralnej adaptacji "Przemiany" znajduje się znamienne sformułowanie: "Gregor jest czło­wiekiem w przebraniu owada, a jego rodzina to owady przebrane za lu­dzi".

"Teatr - pisał Kafka - działa naj­mocniej wtedy, gdy sprawy nierze­czywiste czyni rzeczywistymi. Wów­czas scena staje się peryskopem dusz, który pozwala zobaczyć rze­czywistość od wewnątrz". Otóż po przeczytaniu czy obejrzeniu "Prze­miany" nasuwa się następująca re­fleksja: nie jest - mianowicie - rzeczą zbyt bezpieczną dla naszego dob­rego mniemania o sobie zaglądać przez ów peryskop do tych stref własnej duszy, do których penetracji zaprasza Kafka w "Przemianie". Istnieje bowiem obawa, że niewiele wówczas ocalimy z człowieczeńst­wa, którym się nieraz tak chlubimy.

Kafka był bezlitosnym demaskato­rem mitów, w tym także mitu czło­wieczeństwa, który tylu innych pisa­rzy - pięknoduchów tego stulecia próbowało ocalić. Otóż myśliciele dwudziestego wieku z kolei wskazy­wali niejednokrotnie, że granica po­między człowiekiem a zwierzęciem jest nieostra i że człowiek w pew­nych sytuacjach, na przykład gło­dzony i upodlony w niemieckich kacetach czy rosyjskich łagrach, re­aguje inaczej niż człowiek wolny. I moralnością ludzi wolnych nie mo­żna mierzyć zachowań niewolni­ków.

Gregor wzbudza najpierw krótko­trwałe współczucie, i to chyba tylko u matki, później niechęć, a wreszcie odrazę, która siostrę popycha do zbrodni, ponieważ na niej spoczywa obowiązek przynoszenia robakowi pożywienia, co podsuwa jej myśl o zagłodzeniu zwierzęcia, które wkrótce domownicy znajdą martwe.

Jeżeli nie chcemy rozczarować się do siebie lub innych, jeżeli prag­niemy zachować wiarę w to, że pra­wdziwa moralność jest nierelatyw­na, zaś człowiek przez naturę ob­darzony wysokim instynktem etycz­nym, rozwiniętym jeszcze przez wy­chowanie i religię, zawsze zachowa się godnie, to aby nie psuć sobie tego wizerunku, lepiej jest jednak nie stawiać człowieka w sytuacjach gra­nicznych lub ekstremalnych, podob­nych tej, w której pewnego dnia znalazła się rodzina Gregora. Bo wtedy moralność opada z nas jak teatralny kostium.

Kafka niczego nie relatywizuje, pokazuje nagie fakty, bez żadnej pa­sji demaskatorskiej, zastawia na swych bohaterów przerażające pu­łapki, chłodnym okiem analityka do­konuje bezlitosnej wiwisekcji in­wentaryzując następnie wszystkie poruszenia duszy bohaterów.

Przy zastrzeżeniach, o których wspomniałem na początku teatrali­zację "Przemiany" uważam za uda­ną. Oprawa scenograficzna była dość pomysłowa. Dwa pokoje, w których rozgrywała się akcja oddzielone zostały od widowni dwie­ma przezroczystymi zasłonami, z których pierwsza, bliższa widowni, po wygaszeniu świateł pełniła funk­cję ekranu, na który z epidiaskopu rzucane były napisy poprzedzające lub komentujące poszczególne epi­zody sceniczne, a także statyczne obrazy kolejnych powiększeń ostat­nich zatrzymanych na kliszy kadrów z każdej ze scen, utrwalające w wy­obraźni widza puenty scen w postaci kolorowych fotografii z rodzinnego albumu, uwieczniających przemiany bohaterów zatrzymanych w kadrze w pozornie sztucznym, lecz w istocie symbolicznym geście.

Oprawa muzyczna w formie akompaniamentu na pianinie suges­tywnie podkreślała klimat emocjo­nalny poszczególnych scen.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji