Artykuły

Nie lubię mówić o sobie.

- Moim zwycięstwem bycia w tym zawodzie jest to, że pracując ponad trzydziestu lat, mam swoich widzów w bardzo różnym wieku - mówi KRZYSZTOF KOLBERGER.

"Znak Zodiaku:

Znak, który podobno lubi, jak mu się prawi komplementy - lew. Jestem nietypowym lwem, wcześniakiem miesięcznym, tak że uciektem z innego znaku.

Stan cywilny:

Jeżeli używać oficjalnej formuły - rozwiedziony, albo kawaler z odzysku.

Hobby:

Trudno to nazywać hobby, ale wielokrotnie projektowałem wnętrza wszystkich swoich mieszkań. Wielu moich znajomych poprosiło mnie o zaprojektowanie ich domów i mieszka im się bardzo dobrze, są zadowoleni. W razie czego mam drugi zawód.

Wady:

Ostatnio wyczytałem notkę w gazecie mężczyzna bez wad. Zapewniam wszystkich, że nie ma takich ludzi. Jedną z moich wad jest to, że nie lubię mówić o sobie.

Zalety:

Myślę, że rzetelność i poważne podejście, przede wszystkim do pracy, do życia też chyba.

W domu:

Urodziłem się w Gdańsku Wrzeszczu. Przy domu byt wspaniały ogród. Od wczesnej młodości marzyłem, żeby zostać aktorem, ale byt taki okres, gdy chciałem być księdzem. Przecież powołanie jest potrzebne w obu tych zawodach, także jedna i druga profesja wymaga widowni, i w jednym, i drugim powołaniu pracuje się słowem. W szkole podstawowej mniej mnie interesowała piłka nożna, grywałem w siatkówkę, ale drobne, uciążliwe kontuzje wyeliminowały mnie z czynnego uprawiania sportu. Rekreacyjnie gratem w tenisa i jeździłem na rowerze. W domu było radio z dużym zielonym oczkiem. Najbardziej zapamiętałem sygnał bardzo popularnej audycji Lucjana Kydryńskiego Rewia piosenek, nadawanej z Krakowa.

W średniej szkole:

Chodziłem do Liceum Ogólnokształcącego nr IX, uważanego za najlepsze w Trójmieście, a nawet za jedno z najlepszych w Polsce. Byliśmy bardzo dumni, że możemy uczęszczać do takiej szkoły. Moją młodszą koleżanką jest pani prezydentowa Jolanta Kwaśniewska. Po latach dowiedziałem się, że wspólnie działaliśmy w PCK. W szkole obowiązywały mundurki, tarczę i białe kołnierzyki. To był okres wybuchu Beatlesów, którzy zdecydowanie zdystansowali wszystkie inne zespoły. Muszę przyznać, że byłem do niczego z matematyki i innych przedmiotów ścisłych. Głównie czas poświęcałem tzw. zajęciom pozalekcyjnym. Występowałem w kabarecie szkolnym, działałem w kole PCK, w harcerstwie, bratem udział w konkursach recytatorskich, tańczyłem w zespole tańców ludowych, potem w klubie tańca turniejowego i gdybym nie zdał do szkoły aktorskiej, byłbym chyba dziś mistrzem jakieś klasy w tańcu.

Z domu wychodziłem rano i wracałem z reguły około dziesiątej wieczorem.

Studia:

Co roku szkołę teatralną szturmuje przeszło 400 kandydatów, a miejsc jest dwadzieścia kilka, tak że łatwo jest obliczyć, jaki jest odsiew. Pojechałem do Warszawy na egzaminy. W komisji zasiadały takie gwiazdy teatru, jak profesor Aleksander Bardini, Ludwik Sempoliński, słynna Matysiakowa - pani Perzanowska, Ryszarda Hanin i ówczesny rektor Władysław Krasnowiecki. Czułem, że jestem na dobrym miejscu po egzaminach, ale nie znalazłem swego nazwiska na liście przyjętych. Komisja stwierdziła, że mam martwy wzrok.

Dopiero po badaniach lekarskich otrzymałem stosowne zaświadczenie i po odwołaniu zostałem przyjęty na studia. Na pierwszym roku zaczynało nas 26 osób a ukończyło 17. Wśród absolwentów byli: Ewa Datkowska, Jadzia Jankowska-Cieślak, Joasia Żółkowska, Marek Kondrat i Jurek Radziwiłowicz. Zajęcia były bardzo wyczerpujące od rana do wieczora. Po latach, kiedy uczyłem w tej szkole, obecnie Akademii Teatralnej, stwierdziłem, że program jest zbyt przeładowany i często studenci są zmuszani do nadludzkiego wysiłku. Nie było więc czasu na kluby studenckie na inne przyjemności. Pod koniec studiów nasz rok otrzymał zaproszenie od rządu amerykańskiego na występy w Stanach Zjednoczonych. Byliśmy chyba pierwszą grupą, która takie zaproszenie otrzymała. Pojechaliśmy z przedstawieniem Akty przygotowanym przez znakomitego reżysera Jerzego Jarockiego. Amerykańska widownia przyjęta nas entuzjastycznie. Tam kupiłem kasetę i płytę z nagraniem musicalu Jesus Christ Superstar. Słuchałem tej muzyki przez dtugi czas. Po ukończeniu studiów mój opiekun, Ignacy Gogolewski, objął dyrekcję teatru w Katowicach i zaproponował swoim wychowankom pracę. Wytrwałem tylko rok, bo otrzymałem bardzo atrakcyjną propozycję pracy w Teatrze Narodowym u Adama Hanuszkiewicza. No i od przeszło trzydziestu lat pracuję w Warszawie.

Na chandrę:

Radość po niej odzyskuję, kiedy słucham Greka Zorby. Niedawno wróciłem z wakacji na Krecie i podczas olimpiady byłem trzy dni w Atenach. Właśnie tam w tańcu miałem okazję tańczyć Zorbę przy dźwiękach żywej muzyki. Film Grek Zorba jest moim ulubionym, a ten optymizm postaci i słynne powiedzenie - jaka piękna katastrofa powoduje, że nawet przy katastrofie i przy chandrze, zachowuję optymizm i pozytywną energię na przyszłość.

Każda przygotowywana rola wydaje się być tą najważniejszą. Moim zwycięstwem bycia w tym zawodzie jest to, że pracując ponad trzydziestu lat, mam swoich widzów w bardzo różnym wieku. Bardzo jestem zdziwiony, kiedy siedmio-ośmiolatka zgłasza się do mnie po autograf i wie, co ja robię, a jednocześnie spotykam widzów, którzy pamiętają moje pierwsze role w Teatrze Narodowym.

Nie ukrywam, że taniec jest jedną z przyjemniejszych form dbania o kondycję. Kiedy tylko mam okazję, schodzę ostatni z parkietu. Nie ma rytmów, przy których bym się źle czuł.

Jestem dumny z...

Nie da się w szeregu ustawić

Czuję sentyment, bo kojarzy mi się...

Piękny utwór Beatlesów Michelle przypomina mi początki średniej szkoły, pierwsze miłosne zauroczenia. To była Iwonka, blondynka z niebieskimi oczami.

Trzy płyty:

Po obejrzeniu tego filmu zaraz poszedłem do teatru na spektakl i w garderobie popłakałem się, że nigdy nie zagram w takim filmie. Byt to Kabaret z Lizą Minelli. Widziałem ten film chyba dziesięciokrotnie. Na pewno na bezludną wyspę zabrałbym płytę ze ścieżką dźwiękową z tego filmu. Co jeszcze? Na pewno nagrania Kabaretu Starszych Panów - genialne teksty, muzyka i wykonanie. Trzecia płyta zawierałaby nagrania największej śpiewaczki wszech czasów i największej osobowości - Marii Callas.

Utwór powodujący erotyczny nastrój:

Piosenka Szeptem do mnie mów w wykonaniu tragicznie zmarłej Ludmiły Jakubczak.

Dedykacja:

Mojej córce Julce, która rozpoczyna studia na wydziale reżyserii Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi, dedykuję fragment koncertu fortepianowego w wykonaniu jej chrzestnego ojca, Krystiana Zimermana. Ja też z ogromną przyjemnością posłucham".

Na zdjęciu Krzysztof Kolberger.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji