Artykuły

Mogłam przegapić miłość

- Nie mam żadnego wpływu na to, co o mnie wypisują. Staram się, żeby to nie zajmowało mojego czasu ani głowy, bo bym oszalała. Nie czytuję tego typu prasy, oczywiście od czasu do czasu ktoś mi coś doniesie. Ale wtedy też nie biegnę do kiosku, żeby sprawdzić. Liczę na mądrość ludzi, którzy te teksty czytają, i mam nadzieję, że wiedzą, czego mogą się po mnie spodziewać - mówi MAŁGORZATA KOŻUCHOWSKA, aktorka Teatru Narodowego w Warszawie.

Małgosia ma swój najlepszy czas. Gra w dwóch serialach - "M jak miłość" i w "Kryminalnych". W trzech warszawskich teatrach występuje w pięciu sztukach. kilka dni temu wróciła z Kanady. Razem z Dorotą Landowską, Edytą Olszówką i Beatą Ścibakówną grały tam w sztuce "One" opowiadającej o trzydziestolatkach poszukujących w życiu szczęścia i miłości. Ona znalazła jedno i drugie.

- Teatr jest mi potrzebny, tu spotykam się z głęboką literaturą, wybitnymi reżyserami. Mamy czas na wspólne poszukiwania. I odkrycia. Gdy pytam o jej zaręczyny (od red. - z Bartłomiejem Wróblewskim, dziennikarzem TVN), mówi, że mierzi ją, kiedy ktoś uzurpuje sobie prawo do tego, żeby stwarzać jej życie. Że zdarzało się niejednokrotnie, że tabloidy wiedziały lepiej od niej, co czuje. Ale liczy na mądrość ludzi, którzy te teksty czytają.

GALA: Mam wrażenie, że jesteś teraz w szczególnym momencie życia.

MAŁGORZATA KOŻUCHOWSKA: Dlaczego?

GALA: Wszystko ci się układa.

M.K.: Myślę, że nie ma w życiu takich momentów, kiedy wszystko się dobrze układa. Czas, gdy w życiu prywatnym moje marzenia, plany rozsypały się, przyniósł mi dobrą passę zawodową. Wtedy uciekłam w pracę. Nie musiałam jej z nikim ani z niczym dzielić. I to procentowało. Część planów i marzeń zawodowych udało mi się zrealizować i mój organizm zaczął domagać się równowagi. I ona dzięki Bogu nadchodzi (śmiech).

GALA: Praca już nie jest najważniejsza?

M.K.: Nie jest centrum mojego życia. Kiedyś ewentualnym sukcesem czy porażką o wiele bardziej się przejmowałam. Dziś mam większy dystans. Jeżeli coś się nie uda, coś się zawali, to wiem, że nie będzie to koniec świata.

GALA: Marzyłaś kiedyś o tym świecie, o graniu w Hollywood?

M.K.: Jeszcze w liceum (śmiech). Pamiętam, jak na drugim roku pojechałam z kolegami ze szkoły na warsztaty musicalowe do Nowego Jorku. Pierwszy raz stanęłam na Broadwayu i nagle poczułam się, jakbym była w filmie. Miałam wrażenie, że jestem w centrum świata i że tu dzieją się rzeczy, w których chciałabym brać udział. To było trochę jak zawrót głowy.

GALA: Pomyślałaś, że możesz tu zostać?

M.K.: Tak. Choć wydawało mi się to abstrakcyjne. Nie miałam w sobie determinacji rzucenia się w nieznane, postawienia wszystkiego na jedną kartę. Brakowało mi też stuprocentowej wiary w siebie.

GALA: Żałujesz?

M.K.: Nie. Może byłabym teraz nieszczęśliwą barmanką w jakimś klubie na SoHo biegającą bez powodzenia na castingi? Świat się teraz nieprawdopodobnie skurczył, wszędzie można w parę godzin dolecieć samolotem. Kilka miesięcy spędziłam w teatrze w Dublinie, zagrałam w czesko-francuskim filmie kręconym w Pradze, dwa dni spędziłam na planie filmowym w Dallas.

GALA: Ostatnio zagrałaś Natalię w "Kryminalnych". To przyjemna odmiana po Hance z "M jak Miłość"?

M.K.: Od siedmiu lat jestem związana z Hanką Mostowiak. Gram zupełnie inne role w przedstawieniach teatralnych i w filmach. Dzięki tej różnorodności zachowuję zdrowie psychiczne (śmiech). To też ogromna zasługa Ilony Łepkowskiej. Stawiając przede mną cały czas nowe wyzwania, dbała o to, żebym się Hanką nie znudziła. Hanka mieszka na wsi, jest ciepłą, dobrą żoną, świetną matką, stara się kształcić i rozwijać, co bardzo mi się w niej podoba. A Natalia to kobieta miasta, scenarzystka filmowa.

GALA: Taka bardzo do przodu.

M.K.: Świadoma swojej atrakcyjności, pewna siebie, dobrze zarabiająca. Bez zobowiązań, rodziny, lubi się bawić, kocha życie. Jest zafascynowana Markiem, którego gra Maciek Zakościelny. Czasami nie podoba mi się, w jaki sposób go uwodzi. Ale są przecież i takie kobiety. Może trafi na faceta, który ją ustawi do pionu (śmiech). Sama jestem ciekawa, co będzie dalej. Natalia tęskni za uporządkowanym życiem, za mężczyzną, który mógłby się nią opiekować, za prawdziwą miłością. A w środowisku filmowym, w którym się obraca, są niewielkie szanse na to, żeby ułożyć sobie życie. Więc myślę, że ona tego Marka tak szybko nie odstąpi (śmiech).

GALA: Ty też jesteś w tym środowisku. Naprawdę nie można spełniać się wtedy w dwóch światach - prywatnym i zawodowym?

M.K.: Obserwuję starszych kolegów, uznanych aktorów i wspaniałych ludzi. Mają rodziny, dzieci. Przeżywają ich sukcesy, porażki. A jednocześnie grają. Myślę, że wtedy życie jest pełniejsze. Chciałabym umieć sprawiedliwie podzielić czas między wszystkich i wszystko, co jest tego warte. Chociaż rozumiem kobiety, które nie zakładają rodziny, albo odwrotnie, spełniają się tylko z życiu rodzinnym. Najważniejsze, żeby żyć w zgodzie ze sobą.

GALA: To prawda, że jesteś zaręczona?

M.K.: To wyłącznie moja prywatna sprawa. Mierzi mnie, że ktoś sobie uzurpuje prawo do tego, żeby stwarzać moje życie. Zdarzało się niejednokrotnie, że tabloidy wiedziały lepiej ode mnie, co czuję.

GALA: Przyzwyczaiłaś się do tego?

M.K.: Nie mam żadnego wpływu na to, co o mnie wypisują. Staram się, żeby to nie zajmowało mojego czasu ani głowy, bo bym oszalała. Nie czytuję tego typu prasy, oczywiście od czasu do czasu ktoś mi coś doniesie. Ale wtedy też nie biegnę do kiosku, żeby sprawdzić. Liczę na mądrość ludzi, którzy te teksty czytają, i mam nadzieję, że wiedzą, czego mogą się po mnie spodziewać.

GALA: Powiedziałaś dwa lata temu: Wierzę, że miłość przyjdzie.

M.K.: Dwa lata temu?

GALA: Tak.

M.K.: A więc jednak wiara czyni cuda (śmiech).

GALA: Nie miałaś chwil zwątpienia, kiedy rozpadł się twój poprzedni, długoletni związek, nie bałaś się, że będziesz kobietą samotną?

M.K.: Nie jestem z kamienia. Miałam różne nastroje, różne dni. Były chwile, w których wydawało mi się, że znalazłam się w pułapce.

GALA: To znaczy?

M.K.: Zastanawiam się, jak to powiedzieć, żeby nikogo nie skrzywdzić. Miałam poczucie, że znajduję się za szklaną szybą i że nikomu normalnemu, wartościowemu nie przyjdzie do głowy, żeby w nią zapukać. Czułam, że zostałam wystawiona jak towar na wystawie z napisem: "Wolna". Dziwne uczucie, delikatnie mówiąc.

GALA: Jak radziłaś sobie z takimi myślami?

M.K.: Mówiłam sobie: Może w tym momencie jest mi źle, ale za chwilę dowiem się, po co jest mi to dane. Może, żebym była mądrzejsza, silniejsza, żebym dowiedziała się czegoś o sobie, ludziach. Zadawałam sobie wtedy dużo pytań: Co z moim życiem zrobiłam do tej pory, co chciałabym poprawić. Dopuszczałam do siebie myśl, że będę sama. Może taka jest moja droga i ja się na nią zgodzę. Nie miałam poczucia: O Boże, jaka tragedia, ja tak nie chcę. Coś się wtedy we mnie przewartościowało.

GALA: Przyzwyczajałaś się do samotności?

M.K.: Myślałam: Mam dwie młodsze siostry, każda założyła rodzinę, widocznie moja droga jest inna. To nie znaczy, że to jest gorsze, przegrane życie. I nie mogę zamknąć się w domu, załamać, płakać nad swoim losem, tylko muszę wykorzystać to życie, jakie mam, najlepiej, jak potrafię. Samotność to też duża siła.

GALA: Jakie dobre strony może mieć samotność?

M.K.: Kiedy zostałam sama, nagrałam płytę, uwolniłam na niej swoje emocje. Nie brakowało mi czasu, panował spokój, pracowałam w nocy, było cicho. Nie miałam wobec nikogo obowiązków, nikt nie zgłaszał pretensji, że spędzam czas w taki sposób. Czułam ogromną wolność. Podobało mi się to, że stanowię sama o sobie i tylko ja decyduję o tym, co będę robiła dziś czy za tydzień. To był bardzo cenny czas. Po raz pierwszy od dawna przebywałam sama ze sobą i dla siebie. Pracowałam wtedy nad "Błądzeniem" Jerzego Jarockiego i właściwie przeczytałam całego Gombrowicza, wszystkie opracowania, jakich potrzebowałam do zbudowania roli. Czułam się znowu tak, jakbym studiowała. Podobało mi się to. Dzięki rodzicom mam w sobie jakiś dystans do świata, który mnie chroni. Jak jest dobrze, nie popadam w skrajne euforie, a jak źle - w skrajne depresje.

GALA: Miłość to cud, dar od Boga?

M.K.: Jest darem, ale na szczęście takim, z którym możemy sobie poradzić (śmiech).

GALA: Wyobrażasz sobie, że prowadzisz dom, masz dzieci, gotujesz im?

M.K.: Bardzo przyjemna wizja. Zobaczymy, czy się spełni. Jeżeli takie życie będzie mi dane, to będę bardzo szczęśliwa.

GALA: Dom z ogrodem?

M.K.: Byłoby wspaniale. Nie mam teraz ogródka, ale mam balkon. Zwożę roślinki i dźwigam je na trzecie piętro. Sadzę, podlewam, pielęgnuję.

GALA: A gotowanie?

M.K.: W tym jestem trochę gorsza. Mam swoje wypróbowane dania. Cieszę się, kiedy mam czas i mogę spokojnie przygotować kolacje, napić się wina, spędzić miło wieczór. Lubię, kiedy jest ładnie, odświętnie, a posiłki można celebrować. Zauważyłam, że kiedyś lubiłam komponować wystrój stołu z różnych talerzy, filiżanek, a teraz zaczęły mi się podobać "formy spójne" - serwisy (śmiech). Może wydoroślałam? Myślę, że to ma coś wspólnego z budowaniem gniazda. Od pewnego czasu bardziej zajmuje mnie dom.

GALA: Raczej kupisz lampę do domu niż buty dla siebie?

M.K.: Właśnie tak. Trochę mnie to zadziwia, ale nie walczę z tym.

GALA: Chciałabyś mieć dzieci?

M.K.: Tak, chciałabym. Jak byłam młodsza, to naiwnie mówiłam: Chcę dwójkę. Chłopaka i dziewczynkę. A jaki ja mam na to wpływ? Może urodzę bliźniaczki, może tylko dziewczynkę. Co ma być, to będzie. Przyjmę to z radością. Nabrałam pokory. Jest takie świetne powiedzenie: Jak chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to powiedz mu o swoich planach.

GALA: Dom, mężczyzna obok, czujesz, że jest ci to potrzebne?

M.K.: Dobrze mieć takie miejsce, do którego człowiek wraca, i nagle to, co przed chwilą wzbudzało w pracy wielkie emocje, przestaje takie być. Bliska osoba może nam pomóc ochłonąć, przywrócić właściwe proporcje. Dom jest mi potrzebny dla wewnętrznej równowagi. Jako mała dziewczynka mówiłam, że nigdy nie wyjdę za mąż. Nie wiem, skąd mi się to brało. Byłam bardzo niezależnym dzieckiem i do któregoś roku życia niezadowolonym z tego, że jestem dziewczyną. Uważałam, że chłopaki mają fajniej. Chodziłam po drzewach, miałam nawet swoją bandę. Buntowałam się przeciwko byciu kobietą. Przeszło mi, kiedy stałam się podlotkiem i coraz bardziej zaczęła mi się podobać moja siła oddziaływania na płeć przeciwną (śmiech). Choć trzepanie rzęsami i udawanie głupszej, niż jestem, zawsze mnie żenowało i nie leży w mojej naturze. Dla kontrastu wolę być kumplem.

GALA: Jacy byli twoi mężczyźni, mieli ze sobą coś wspólnego?

M.K.: Jak to strasznie brzmi, jakby były ich całe zastępy (śmiech). Byłam zakochana kilka razy. Mężczyźni, którzy mnie interesowali, mieli w sobie coś ujmującego, inteligencję i wrażliwość podobną do mojej.

GALA: Przyjaźnisz się z nimi?

M.K.: To są dla mnie nadal bardzo ważne osoby. Takie, którym zawsze w życiu pomogę. Mówiłam komuś: "Kocham", a teraz go nienawidzę? Dobrze, że tego nie doświadczyłam.

GALA: Jesteś szczęśliwa?

M.K.: Jestem szczęśliwa, ale też jestem ostrożna, jeżeli chodzi o takie deklaracje. Szczęście? To jakiś stan ducha, który się zdarza. To chwile, które trzeba pielęgnować, cenić, ale też pracować na nie. Miłość nie spada z kosmosu, a potem już zawsze będzie pięknie. Tego kiedyś nie rozumiałam. Wydawało mi się, że zakochanie, skrzydła i lecisz. Musiałam dojrzeć do przekonania, że bez wysiłku, troski z największej miłości nic nie będzie; że muszę się przyłożyć jak do każdej rzeczy w życiu, jak do kolejnej roli, zwykłego obiadu.

GALA: Jesteś przekonana, że Bartek to ten mężczyzna?

M.K.: Nie lubię o tym mówić, boję się zapeszyć.

GALA: Jesteś przesądna?

M.K.: Nie mam takiej potrzeby, żeby o wszystkim do końca powiedzieć, wyłożyć kawę na ławę w gazecie, którą potem ktoś po przeczytaniu wyrzuci do kosza. Mogę opowiedzieć mamie, przyjaciółce. Ale tak wszystkim? (śmiech)

GALA: Poznaliście się z Bartkiem w szczególnych okolicznościach...

M.K.: Kiedy umierał nasz Papież. Może kiedyś o tym opowiem. Dwa lata związku to trochę za krótko, żeby się chwalić. Mijaliśmy się z Bartkiem na ulicach Rzymu, ale nim się spotkaliśmy i spojrzeliśmy sobie w oczy, minęło ładnych parę tygodni.

GALA: Wierzysz, że można przysięgać miłość na całe życie?

M.K.: Człowiek dorosły powinien być odpowiedzialny za dokonywane wybory. Nikt nikogo do niczego przecież nie przymusza. Ślub, przysięga to nasz wolny wybór. Jeżeli coś obiecujemy, to powinniśmy dotrzymać. Jestem wychowana w takiej tradycji, w której słowo coś znaczy. Buntuję się, że w naszej rzeczywistości o każdym można powiedzieć wszystko, często posuwając się do kłamstwa. Stało się nieważne, że komuś wyrządza się krzywdę. Nie rozumiem tego.

GALA: Wzruszają cię śluby?

M.K.: Zawsze na nich płaczę. Pierwszy ślub mojej średniej siostry był dla mnie bardzo dziwnym przeżyciem. Nie mogłam uwierzyć, że moja mała Hanusia wychodzi za mąż. Bardzo chciałam, żeby wszystko było tego dnia pięknie, na przekór pogodzie. Cały czas lał deszcz. Poszłam z Hanusią do fryzjera, malowałam ją, na wszystko miałyśmy za mało czasu. I już wiem, że dzień swojego ślubu muszę tak zaplanować, żeby ten czas mieć.

GALA: Ślub najmłodszej siostry był kilka miesięcy temu.

M.K.: Majka poprosiła mnie, żebym przeczytała Hymn o miłości z Listu św. Pawła. Głos zaczął mi się łamać w połowie czytania i czułam, że jak się nie wezmę w garść, to nie będzie co zbierać. Już po wszystkim Hania powiedziała: "Gośka, dobrze, że sobie przypomniałaś w porę, że jesteś aktorką, i jakoś dobrnęłaś do końca". Coś w tym było. Gen zawodowy zadziałał.

GALA: Obie siostry mają już dzieci?

M.K.: Tak, jestem mamą chrzestną Szymka, synka Hani.

GALA: Jutro niedziela. Wstajesz późno, chodzisz w piżamie do 12, pijesz spokojnie kawę?

M.K.: Właśnie tak. Niestety, nie zawsze mi się to udaje, jestem etatową aktorką teatralną i zdarza się, że gram spektakl w niedzielę. Wolę niedziele które od początku do końca są wolne. Przede wszystkim mam wyłączone budziki. Zdarza się, że daję sobie pozwolenie, żeby spać do oporu. Potem jest mi żal, że połowa dnia już za mną. Celebruje śniadanie. Obowiązkowo kawa. Dzwonię do domu. Spokojnie mogę porozmawiać z rodzicami. To dla mnie ważne. Idę do kościoła. Potem obiad, spotkanie z przyjaciółmi, może kino. Lubię mieć pomysł na dzień, kłaść się wieczorem spać z przeświadczeniem, że coś miłego się wydarzyło.

GALA: Potrafisz cieszyć się chwilą?

M.K.: Lubię dostrzegać takie momenty, które nic nie znaczą, a można im nadać dodatkowy sens. Cieszę się, kiedy jest piękna pogoda, nie lubię szarych, ponurych dni. Patrzę przez okno na drzewa. Szukałam mieszkania, z którego mogę widzieć zieleń. Przyroda działa na mnie kojąco. Pamiętam chwile z dzieciństwa, kiedy ojciec brał mnie na rower. Najpierw w koszyk, a potem miałam swój rowerek. Jeździliśmy razem do lasu, nauczył mnie, jak poznawać drzewa po liściach, zbieraliśmy razem grzyby, godzinami siedziałam z nim nad rzeką, kiedy łowił ryby.

GALA: Dużo było takich dobrych chwil w życiu, do których lubisz wracać?

M.K.: Pamiętam, jak babcia mi mówiła wiersze, masę znała na pamięć. Mój ulubiony to był "Powrót taty", a później "Ojciec zadżumionych". Te chwile do dziś kojarzą mi się z absolutnym poczuciem bezpieczeństwa. Wyobrażałam sobie, że gdzieś jest fascynujący świat, czasami pełen grozy, a ja tu sobie siedzę z babcią, wszyscy mnie kochają, jest obiad, mama zaraz wróci z pracy. Bardzo czekałam na jej powroty. Piękny był moment, kiedy dostałam się na studia. Wcześniej wyobrażałam sobie, jak się wtedy będę cieszyć.

GALA: Podobno takie wyobrażenia pomagają w spełnieniu.

M.K.: Wyobrażałam sobie, że będę szła w podskokach Miodową i wyskoczę do góry z okrzykiem: Hurra! Dostałam się! A potem oczywiście wstydziłam się. Pamiętam, że szłam Miodową i sobie powtarzałam: Gocha, to jest ten czas, twój wymarzony, może sobie podskocz. Chciałam spełnić obrazek, który od dawna miałam w głowie. Bardzo byłam wtedy szczęśliwa.

GALA: A momenty bardziej prywatne?

M.K.: Na pewno audiencja u naszego Papieża zostanie we mnie na zawsze. Byłam podwójnie szczęśliwa, bo mogłam zabrać rodziców. Mój tata powiedział mi, że to było coś, co wykraczało poza jego marzenia.

GALA: Zdarzyło się coś takiego w twoim życiu, kiedy powiedziałaś: jest piękniej niż w marzeniach?

M.K.: Spotkanie Bartka. Myślałam, że już nie ma takich mężczyzn.

GALA: Do tej miłości musiałaś dojrzeć, dobrze, że pojawiła się dopiero teraz?

M.K.: Zdecydowanie tak. Wcześniej mogłabym jej nie docenić. Podejść do niej bardziej niefrasobliwie.

GALA: Pomagasz dzieciom chorym na raka, zbierasz pieniądze na ich wypoczynek, odwiedzasz Je w szpitalach. Łatwiej jest zobaczyć cierpienie innych, kiedy nasze życie jest udane?

M.K.: Na pewno tak, ale u mnie to jest też odkrycie w sobie pewnych możliwości. Pamiętam, jak wiele lat temu w czasie egzaminów do szkoły teatralnej siedziałam w kościele Świętej Anny i mówiłam: Boże, tak bardzo chciałabym się dostać do szkoły, to jest największe marzenie mojego życia. Zobaczysz, udowodnię Ci, że uprawiając ten zawód, można naprawdę zrobić wiele dobrego. Miałam wtedy 19 lat. I teraz przyszedł taki moment, kiedy zdałam sobie sprawę, że są ludzie, którzy słuchają tego, co mówię, Którzy śledzą to, co robię, którzy liczą się z moim zdaniem. Poczułam się na tyle silna, żeby dobrze wykorzystać moją popularność. Bo przecież ode mnie zależy, co z nią zrobię. Nie mam przeświadczenia, że robię coś nadzwyczajnego czy niezwykłego. To naturalna kolej rzeczy.

GALA: Kasia Figura powiedziała mi, że spełniając marzenia chorych dzieci, spełnia również swoje marzenie o sobie jako o dobrym człowieku.

M.K.: Na pewno coś w tym jest. Kiedy robi się coś dobrego, człowiek automatycznie czuje się lepszy. Wierzę, że dobro, które dajemy ludziom i światu, do nas wraca. Może nie od razu, ale wraca. Bywa, że w nieoczekiwanym momencie. Cieszę się, że udało mi się zebrać pieniądze i dzieci chore na raka z Centrum Zdrowia Dziecka pojadą w lipcu nad morze.

GALA: Myślisz, jak będzie wyglądało twoje życie za rok?

M.K.: Czerwiec 2008. Rok to bardzo krótko. Mniej więcej wiem, co będzie się działo w moim życiu zawodowym. A życie prywatne? Zobaczymy.

GALA: A za pięć lat?

M.K.: A to już jestem bardzo ciekawa, co się wydarzy. Będę miała 40 lat, na pewno wyprawię huczne urodziny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji