Artykuły

Nasz teatr ma patrona

- Uroczyste nadanie imienia postanowiliśmy przełożyć na październik, a w sobotę będziemy świętowali obranie przez nasz teatr patrona, którym, jak już wiadomo, został Aleksander Sewruk. Tak więc odbędzie się planowany na ten dzień koncert zatytułowany "Nie ma jak pompa", który ma nieco przybliżyć elblążanom sylwetkę Aleksandra Sewruka - mówi MIROSŁAW SIEDLER, dyrektor Teatru Dramatycznego w Elblągu, w rozmowie z Jarosławem Grabarczykiem z Dziennika Elbląskiego.

Tuż przed zakończeniem sezonu 2006/2007 z Mirosławem Siedlerem [na zdjęciu], dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Dramatycznego w Elblągu, rozmawia Jarosław Grabarczyk.

Na 16 czerwca zaplanowana była uroczystość nadania elbląskiemu teatrowi imienia Aleksandra Sewruka. Czy coś się zmieniło?

- Uroczyste nadanie imienia postanowiliśmy przełożyć na październik, a w sobotę będziemy świętowali obranie przez nasz teatr patrona, którym - jak już wiadomo - został Aleksander Sewruk. Tak więc odbędzie się planowany na ten dzień koncert zatytułowany "Nie ma jak pompa", który ma nieco przybliżyć elblążanom sylwetkę Aleksandra Sewruka. W sobotni wieczór odsłonimy również pamiątkową tablicę, poświęconą naszemu patronowi. Sam koncert będzie też można obejrzeć w niedzielę, na uroczyste zakończenie sezonu teatralnego. Jeśli zaś chodzi o wspomnianą uroczystość nadania teatrowi imienia Aleksandra Sewruka, to przełożyliśmy ją na październik, gdyż wszelkie sprawy proceduralne, związane ze zmianą nazwy, statutu teatru itp., po prostu wymagają czasu.

Już od kilku lat zabiegał Pan o to, by elbląski teatr miał swojego patrona? Dlaczego tak Panu na tym zależało?

- Dlatego, że jako samodzielny teatr istnieje on już od trzydziestu lat i moim zdaniem, zasłużył już na to, by mieć swego patrona. Jak już wcześniej mówiłem, teatr bez patrona jest trochę anonimowy, trochę odarty i nagi, bezimienny i bez identyfikacji w kraju. Poza tym w Elblągu nie ma innego teatru, więc używanie wyróżnika "dramatyczny" jest bezcelowe. Myślę więc, że dobrze się stało, że będzie to Teatr im. Aleksandra Sewruka w Elblągu.

A dlaczego właśnie Aleksander Sewruk?

- Moim faworytem od początku był Aleksander Sewruk, ale jak pokazały przeprowadzone w ostatnim czasie plebiscyty, podobnego zdania są także tysiące innych elblążan, ludzi, którzy znają i kochają teatr. Osobiście nie znałem Aleksandra Sewruka, ale z tego, co przeczytałem na jego temat i czego dowiedziałem się od ludzi, którzy z nim pracowali, był to nie tylko świetny aktor i menadżer, ale też wspaniały człowiek, który jako dyrektor dbał o swoich pracowników i starał się im pomagać, gdy tej pomocy potrzebowali. W swojej codziennej pracy ja również staram się go naśladować. Poza tym myślę, że elbląski teatr, co również wielokrotnie już powtarzałem, wiele mu zawdzięcza.

Jaki był dla zarządzanego przez Pana teatru ten mijający sezon artystyczny?

- Według mnie, był to najlepszy z wszystkich sezonów, jakie upłynęły dotychczas pod moją dyrekcją. Wystarczy powiedzieć, iż w ciągu tych dziesięciu miesięcy zagraliśmy osiem spektakli premierowych, z których każdy wyróżniał się czymś szczególnym. Pierwszym w tym sezonie, dość wyjątkowym spektaklem, była prapremiera "Celebracji", utworu, który Krzysztof Bizio napisał z myślą o dwójce naszych aktorów - Marcie Masłowskiej i Tomku Muszyńskim. Tydzień później zaprezentowaliśmy elblążanom "Kompot'06" - musical zrealizowany przez nas na podstawie sztuki "Kompot" Jonasza Kofty i Bene Rychtera we współpracy z Teatrem Muzycznym im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Był to dyplomowy spektakl studentów IV roku działającego przy gdyńskim teatrze Studium Wokalno-Aktorskiego, wyreżyserowany przez Jarosława Ostaszkiewicza, który był także autorem libretta i scenografii. Obecnemu na premierze Bene Rychterowi nasze przedstawienie bardzo się podobało. A potem była premiera muzycznego przedstawienia "Każdemu wolno kochać" według pomysłu i w reż. Ewy Marcinkówny. Prawdziwą megaprodukcją, nie tylko mijającego sezonu, ale i ostatnich lat, byl typowo elbląski spektakl "Jak Piekarczyk chwat Elbląg uratował" elbląskiego autora Janusza Komorowskiego w mojej reżyserii. Wystarczy powiedzieć, że w obsadzie tego historycznego widowiska wystąpiło blisko 50 osób, z tego tylko jedna gościnnie z Malborka. Równie ciekawe były dwa kolejne nasze spektakle. Pierwszy z nich to komedia kryminalna "Szalone nożyczki" Paula Pórtnera w reżyserii Macieja Korwina, a drugi to "Pamiętniki Adama i Ewy" Marka Twaina w adaptacji i reżyserii Giovannyego Castellanosa. Na Dzień Teatru przygotowaliśmy premierę "Aktora" Bogusława Schaeffera w mojej reżyserii, a w maju odbyła się premiera sztuki "Sceny miłosne dla dorosłych" Zbigniewa Książka w reż. Bogusława Semotiuka.

Ale przecież premierowe spektakle to nie wszystko. Co jeszcze uznałby Pan za swój i całego zespołu sukces w mijającym sezonie?

- Oprócz przedstawień premierowych graliśmy również nasze wcześniejsze spektakle, przygotowane w poprzednich sezonach. Prezentowaliśmy je nie tylko na naszych scenach, ale też w wielu teatrach w kraju, a także poza granicami Polski, m.in. w Tarnopolu i Kaliningradzie, kontynuując tym samym i poszerzając naszą międzynarodową współpracę. Obecnie prowadzimy też rozmowy z Teatrem Narodowym w Kijowie. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie podpiszemy umowę o współpracy. Tradycyjnie już nasze produkcje pokazywane były również na festiwalach, zdobywając szereg nagród. Z kolei w naszym teatrze odbył się I Festiwal Jednego Autora - Bizio 2007. Poza tym cieszy to, że jesteśmy doceniani zarówno przez widzów, krytyków, jak i przez różnego rodzaju instytucje, bo nam również zależy na tym, by teatr był coraz lepszy.

* * *

Lubił łowić ryby i uwielbiał słodycze

O tym, jaki był Aleksander Sewruk, długoletni dyrektor Teatru im. Stefana Jaracza Olsztyn- Elbląg, mówi jego wnuczka, Lucyna Sewruk-Sadownik:

Imieniem pani dziadka będzie nazwany elbląski teatr. Jakie to uczucie?

- Trudno opisać słowami ogromne wzruszenie. To wspaniałe, tym bardziej, że od śmierci dziadka minęło ponad 30 lat, a tyle osób pamięta o jego działalności. Żałuję tylko, iż nie dożył tego mój tata. Moja mama też nie żyje. W tej sytuacji każdy odruch pamięci jest bardzo cenny. Dobrze, że teatr pamięta o swojej historii i kultywuje dawne tradycje.

Miała pani dwa lata, gdy Aleksander Sewruk zmarł. Swojego dziadka zna pani zatem tylko z opowieści rodzinnych. Proszę nam o nich opowiedzieć.

- Dziadek miał tylko syna, więc gdy urodziła się wnuczka, był bardzo szczęśliwy. Rodzice opowiadają, że czekałam w drzwiach, aż wróci z teatru. Miałam zawsze w ręku jego kapcie. Śpiewał mi do snu. Zawsze ze mną rozmawiał i chciał mnie usypiać. Był jednak tak zmęczony, że zdarzało się, iż zasypiał wcześniej niż ja.

Jakim był człowiekiem w codziennym życiu?

- Cechowała go ogromna kultura osobista. Był bardzo opanowany, w przeciwieństwie do mojego taty, który był cholerykiem. Lubił przyjmować gości. Po każdej premierze w domu była organizowana zabawa. Dziadek był łakomczuchem, bardzo lubił słodycze. Miał przy sobie cukierki. Zawsze częstował nimi dzieci, gdy były w pobliżu. Nie stosował diety, chociaż powinien. Zabił go trzeci zawał. Nie było żadnego ratunku.

Jaką miał pasję poza teatrem?

- Lubił łowić ryby. Nie odnosił w tej dziedzinie żadnych sukcesów. Najważniejszy był kontakt z naturą, przebywanie nad wodą i obserwowanie przyrody,

Pani córka ma na imię Aleksandra...

- To na cześć dziadka. Przyjadę z córką na uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej. Będzie to dla niej niezwykłe przeżycie. W ten sposób pozna historię swojej rodziny.

(Grażyna Wosińska)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji