Artykuły

Patriotyzm niedorozwinięty

- Jak to możliwe, żeby minister oświaty tak łatwo dokonywał zmian w zestawie lektur szkolnych? Żeby miał możliwość i narzędzia narzucania młodemu pokoleniu własnej ciasnoty poglądów i ignorancji? Żeby mógł odciskać na programie humanistycznego kształcenia swoją mściwą walkę z inteligencją? - pyta reżyser KRYSTIAN LUPA w rozmowie z Romanem Pawłowskim z Gazety Wyborczej.

Rozmowa Krystianem Lupą [na zdjęciu]:

Szkoła bez Gombrowicza, Witkacego, Goethego, Kafki, Dostojewskiego. Co Pan na to?

- No... ogarnia człowieka poczucie bezradności. Bo to dotyczy spraw zbyt elementarnych, zbyt oczywistych - jakie znaczenie ma Dostojewski, jakie Kafka, co niesie ze sobą Goethe, a co Gombrowicz, co w zamian proponuje minister edukacji. Wydaje się to wszystko tak absurdalne, że możemy tylko labiedzić. I te wszystkie komentarze są takim bezradnym labiedzeniem. Bo cóż powiedzieć, że skandal, że absurd? Te słowa są już od jakiegoś czasu zdewaluowane. Już nie mają siły, a powinny mieć, bo są to słowa społecznego hamulca bezpieczeństwa.

Co Pana najbardziej oburza w propozycjach ministra Giertycha?

-To, że o doborze tak ważnej konstelacji, jaką jest kanon lektur szkolnych decyduje jakieś bliżej nieznane gremium przy ministrze. To absurd. Taka decyzja powinna być owocem szerokiej dyskusji z udziałem nie tylko samych nauczycieli. Jak to możliwe, żeby minister oświaty tak łatwo dokonywał zmian w zestawie lektur szkolnych? Żeby miał możliwość i narzędzia narzucania młodemu pokoleniu własnej ciasnoty poglądów i ignorancji? Żeby mógł odciskać na programie humanistycznego kształcenia swoją mściwą walkę z inteligencją?

Ale minister powołuje się na merytoryczne argumenty, mówi, że kanon lektur powinien służyć pobudzaniu patriotyzmu.

- Kiedy mówimy, że literatura ma pobudzać patriotyzm, to jesteśmy blisko koncepcji Goebbelsa, to znaczy traktowania literatury jako narzędzia, które ma ludzi wpychać w to, czego władza by sobie życzyła. Podczas gdy literatura jest narzędziem duchowej samodzielności. Najwyższą jej wartością jest wyzwolenie człowieka ze schematów, w które wpychają go różne uwarunkowania rodzinne i społeczne. Literatura ma wyrwać ze schematyzmu, który nie pozwala człowiekowi dojrzeć. To jedno z tych narzędzi, które potrafią podważyć wartości źle obowiązujące. I to powinno być jednym z kryteriów doboru lektur szkolnych. Co zresztą znaczy dzisiaj patriotyzm, wychowanie patriotyczne? Jeśli mowa o "młodzieży" i o wszystkich tych "niedozwolonych rzeczach", o których ostatnio głośno w związku z niebezpieczeństwami patologicznego rozwoju najmłodszych, to należałoby również zakazać propagowania "patriotyzmu niedorozwiniętych". Nie mówię o poszczególnym człowieku, ale o całej formacji potrzebującej takich właśnie wartości, takiego właśnie etosu i rygoru patriotycznego na skutek swego niedorozwoju. "Patriotyzm niedorozwiniętych" zagraża młodemu pokoleniu bardziej niż propagowanie innych "niedozwolonych rzeczy".

Dlaczego?

- Bo zatrzymuje w rozwoju, bo nie pozwala na przekraczanie granic, za którymi jest samodzielność i dojrzałość. Bo przetrzymuje grupy, społeczności dorastających w inkubatorze, gdzie za poczucie wspólnoty i bezpieczeństwo płaci się wspólną nienawiścią, gdzie powstają nieodwracalne nawyki posiadania wroga i gdzie hoduje się negatywny cel życia - pragnienie prześladowania owego wroga. Taki zbiorowy nawyk po pewnym czasie staje się nieuleczalnym kalectwem. Jak nie leczony nowotwór zapanowuje nad całym "ja", pozbawiając je możliwości twórczego ruchu, bo trzyma jednostkę w stadku zbiorowej psychiki. Jednym słowem -jest to hodowla ludzi nieodwracalnie niedojrzałych, jakby jakiejś rzeszy "robotnic" w pszczelej społeczności, których rozwój zostaje zatrzymany na stopniu "wystarczającej przydatności".

Czy należy w ogóle tworzyć kanon książek obowiązkowych, które każdy młody człowiek powinien poznać na pewnym etapie swojego rozwoju?

- Lektury mogą być dla dużej rzeszy młodych, rozwijających się ludzi pomostem do samodzielnego czytania i myślenia. Ich los jest w dużej mierze w rękach nauczycieli. Dobry polonista nie bazuje wyłącznie na kanonie lektur szkolnych, ma własne fascynacje, którymi próbuje zarażać dzieci. Nie wszędzie mamy jednak szczęście do dobrych polonistów, którzy mogą pomóc w literackiej inicjacji. Z drugiej strony kanon lektur szkolnych jest pewnego rodzaju dialogiem szkoły z młodym pokoleniem. To jest wizytówka i filozofia, jaką się proponuje młodemu człowiekowi. I dlatego nie jest obojętne, co się w nim znajduje. Nie możemy sobie pozwolić, żeby ten kanon był wsteczny i pobudzał młode pokolenie do regresu.

Czy nie jest jednak tak, że książki zabronione albo wyrzucone z oficjalnego kanonu czyta się z większym zrozumienie i ochotą niż książki nakazane?

- Książki zabronione czyta niewielki procent czytelników. Lektury obowiązkowe poznaje znacznie więcej ludzi, choć rzeczywiście nie zawsze je głęboko przeżywa. Wiemy, że lektura obowiązkowa to nie wszystko, że nie jest w żadnym wypadku jakimś panaceum na kształtowanie społeczeństwa. Ale wydaje mi się, że bez tego nie możemy się obejść. Dzieci wyrastają przecież z bardzo różnych środowisk, bardzo często kanon lektur obowiązkowych jest jedynym inicjacyjnym punktem w ich życiu.

Dlaczego elementem tego kanonu miałby być Witkacy, który jest autorem niszowym, awangardowym?

- To są pisarze przewartościowujący, anarchizujący, to znaczy tacy, którzy mogą ludzi kształcących się poprowadzić gdzieś dalej. Wzbudzić w nich autonomiczną refleksję, zachęcić do samodzielnego szukania w nieoczywistych rejonach. Jednym słowem są to nasi inicjatorzy. Ich książki są pomostem nie tylko do sztuki, ale do niekonwencjonalnego myślenia.

Gdyby miał Pan wpływ na tworzenie kanonu lektur obowiązkowych, jakie żelazne pozycje by się tam znalazły?

- Należałoby się najpierw zastanowić, co to jest w ogóle kanon, jaką ma funkcję, jakim jest narzędziem, co stanowi o jego wartości. Trzeba zacząć nie od tytułów, ale od kryteriów.

Pojawiły się wśród intelektualistów głosy, że kanon lektur powinien być poza dyskusją, że to poniżej godności udowadniać rządzącym potrzebę czytania "Fausta" czy "Ferdydurke".

- Tyle że duchowe elity przegrywały już nieraz przez nie tykanie spraw stojących "poniżej wszelkiej dyskusji". Jeśli dopuszczamy, żeby urzędy odpowiedzialne za rozwój naszej społeczności, naszych mechanizmów duchowych pełnili ludzie nie dorastający do problemu i przez to skazani na popełnianie nieodwracalnych błędów -to mamy to, na co zasługujemy. Wybór ministra edukacji to decyzja świadcząca o dojrzałości rządu. Jeśli taka decyzja jest niedojrzała, to rozpoczyna się reakcja lawinowa. A rząd rozpoczynający taką reakcję lawinową staje się zakładnikiem rozwijającej się choroby, rosnącej już niezależnie od czyjegokolwiek błędu. Demokracja powinna mieć narzędzia na taki pojawiający się błąd lawinowy.

Takim narzędziem są wybory.

- To nie jest tak, że doczekamy do następnych wyborów i wszystko zostanie sprostowane. Mamy do czynienia z psuciem się mentalnym społeczeństwa, a takie psucie się społeczeństwa owocuje nieobliczalnymi konsekwencjami. Dzieje się coś niedobrego -rządzący już weszli w hazard destrukcyjnej walki politycznej i cynicznie bagatelizują ostrzeżenia. A lekceważenie intuicji ludzi obdarzonych wyobraźnią może się skończyć nieodwracalną duchową destabilizacją społeczeństwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji