Interesują mnie młodzi reżyserzy
- Mnie bardzo interesują młodzi reżyserzy, bo dzięki nim dzieje się coś nowego, coś świeżego. Cieszę się, że mogę w tym uczestniczyć, bo to dowodzi, że jeszcze tak bardzo się nie zestarzałam - mówi warszawska aktorka DANUTA SZAFLARSKA.
Jan Bończa-Szabłowski: Jak się pani czuje, powracając do Teatru Narodowego po ponad czterdziestu latach? To przecież na tej scenie zagrała pani z sukcesem Aszantkę, czarującą szewcową, ladacznicę z zasadami, i Barbarę Radziwiłłównę...
Danuta Szaflarska : Trudno mówić o jakimś powrocie, bo gram w zupełnie nowym miejscu, jakim jest zbudowana przed kilkunastu laty Scena przy Wierzbowej. Kiedy w latach 50. i 60. występowałam w Narodowym, tu była wolna przestrzeń. Sam Narodowy po pożarze i odbudowie też wygląda zupełnie inaczej. Kiedyś było w nim znacznie kameralniej.
Jeden z reżyserów powiedział, że przypomina pałac cygańskiego króla.
- Mnie kojarzy się swym monumentalizmem z moskiewskim metrem...
A co przekonało panią do udziału w "Daily Soup"?
- Bardzo chciałam zagrać z Januszem Gajosem. Uwielbiam go jako aktora i wysoko cenię. Autorki Gabriela i Monika Muskały pod pseudonimem Amanita Muskaria stworzyły interesującą opowieść o współczesnej, wielopokoleniowej rodzinie. O braku porozumienia, opowieść daleką od tak ostatnio modnego nurtu teatru brutalistów. Bardzo cieszę się też ze współpracy z reżyserką Małgorzatą Bogajewską, jak i aktorkami Haliną Skoczyńską i Anną Grycewicz. Ja mam do zagrania 90-letnią babcię. Reżyserka trochę mnie odmłodziła, bo ja już przekroczyłam dziewięćdziesiątkę. Znów więc gram młodszą, niż jestem.
Aktorzy z pani pozycją rzadko decydują się na eksperymenty i pracę z młodymi. Nie miała pani oporów, by wystąpić we "Wronach" i "Pożegnaniu z Marią" - debiutach filmowych, których twórcami byli nieznani wówczas nikomu Dorota Kędzierzawska i Filip Zylber?
- Mnie bardzo interesują młodzi reżyserzy, bo dzięki nim dzieje się coś nowego, coś świeżego. Cieszę się, że mogę w tym uczestniczyć, bo to dowodzi, że jeszcze tak bardzo się nie zestarzałam. Z radością przyjęłam też udział w spektaklu "Festen" Grzegorza Jarzyny, reżysera, który swą wyobraźnią porywa aktorów. Oczywiście nie znaczy to wcale, że deprecjonuję pracę uznanych mistrzów. Lubię pracować z ludźmi, którzy bez względu na wiek odznaczają się talentem, pasją i kochają aktorów.
Telewizję zalewają telenowele. W żadnej z nich pani nie widać. Brak propozycji, czy świadomy wybór?
- Zdecydowanie to drugie. Telenowele w ogóle nie fascynują mnie jako widza, nie oglądam ich, bo mam wrażenie, że scenariusze tych opowieści pisane są zwykle na kolanie. To nie jest materiał, który by mnie interesował. W moim wieku - proszę pana - należy się szanować.