Artykuły

Polański ma jaja w spodniach!

- Bywają nawet tacy dziennikarze, którzy nie zorientowali się, że mam swój teatr i gdy zapraszam ich na rozmowę do teatru, pytają: "a do jakiego?" - mówi Krystyna Janda w wypowiedzi dla Dziennika.

Niezwykła postawa Romana Polańskiego w Cannes wywołała burzę w polskim świecie kina. Dla DZIENNIKA wypowiadają się Krystyna Janda, Jerzy Stuhr, Krzysztof Majchrzak, Jacek Samojłowicz oraz Agnieszka Odorowicz.

Krystyna Janda, aktorka :

Krzysztof Kieślowski, podobnie jak Roman Polański, też nieszczególnie kochał dziennikarzy. Wszyscy dziennikarze we Francji, a wtedy akurat spotykałam się z tymi samymi dziennikarzami co Kieślowski, po prostu drżeli przed nim. W programie telewizyjnym na pytanie typu "czy uważa pan, że pana film jest taki i taki?", odpowiadał zwykle: "tak" albo "nie". I koniec. Niczego więcej nie można było z niego wyciągnąć. Po prostu uważał, że nie ma partnera do rozmowy. Można więc powiedzieć, że Polański w porównaniu z Kieślowskim jest łagodny jak baranek. Jeśli zaś chodzi o zarzut, który Polański postawił dziennikarzom - sama udzielam dość dużo wywiadów i moje zdumienie budzi jedna sprawa: że za każdym razem dostaję te same pytania. Tak jakby ktoś czytał już inny wywiad i przeprowadzał go po raz drugi. A przecież dziennikarz, który przychodzi do mnie na wywiad, ma pod dostatkiem materiałów. Na mojej stronie internetowej są bardzo szczegółowe informacje oraz wszystkie wywiady, jakich kiedykolwiek udzieliłam. Zdarzało mi się też udzielać wywiadu na temat nowej sztuki czy filmu komuś, kto ich jeszcze nawet nie widział - mówię wtedy do osoby, która nie ma zielonego pojęcia o czym rozmawiamy. Jeśli ktoś przychodzi na wywiad do teatru, a nie widział w nim żadnej premiery, albo chce robić wywiad o mnie, a nie zna żadnej mojej roli z ostatnich dwóch lat i odwołuje się ciągle do "Człowieka z marmuru" - to o czym to świadczy? Niestety zdarza się to bardzo często. Bywają nawet tacy dziennikarze, którzy nie zorientowali się, że mam swój teatr i gdy zapraszam ich na rozmowę do teatru, pytają: "a do jakiego?".

Krzysztof Majchrzak, aktor :

Strasznie się wściekłem na te wszystkie znakomitości, które posągowo siedziały na scenie jak na złotym nocniku i żadna z nich nawet gestem nie poparła Polańskiego. Ale nie dziwi mnie brak afirmatywnej reakcji ze strony tzw. środowiska, bo mówienie o tej ciżbie egoistów i małoduszniaków "środowisko" jest grubą przesadą. Wszyscy oni boją się powiedzieć cokolwiek, co uszczupli obszar ich malutkich interesików. I nawet jeśli w głębi duszy podzielają osąd Polańskiego, to jedynie po cichu plotkują na ten temat, nie mając odwagi głośno się odezwać. Boją się środowiskowej ekskomuniki. Tylko indywidualności - takie jak Polański - mają na tyle rycerskości w sercu i jaj w spodniach, żeby powiedzieć pewne rzeczy głośno.

Co do meritum sprawy, jego wystąpienie było, jak sądzę, pełne gniewu, wobec żałosnej, śmierdzącej korporacyjnej kultury, która zbiera z całego życia człowieka i jego twórczości tylko najbardziej sensytywne wątki. Bardziej się liczy, kto kogo posunął, bądź ile zarobił, a nie jaki film zrobił; w jakim momencie upadku czy progresji znajduje się jego forma twórcza. Polański powiedział po prostu: "nic o nas nie wiecie, a bierzecie za dobrą monetę tylko to, co przynoszą portale internetowe. Nawet klawiatura jest wam niepotrzebna". Niestety to prawda. Dziennikarze w większości nie regulują toksycznych procesów korporacyjnej kultury i chodzą stadami, powtarzając głos jakiejś osoby uznanej za koryfeusza. Poza tym zamiast merytorycznie rozbierać czyjąś twórczość, popisują się własną erudycją albo arogancją, starając się za wszelką cenę dowalić komuś o uznanej pozycji. Taka postawa, nazwana zresztą przez Mateusza Wernera szokerstwem, wydaje się szczególnie obrzydliwa, kiedy natykamy się na przykład na publikację zniesławiającą Zbigniewa Herberta we "Wprost". Jedyne, co dziennikarze powinni robić i co ustaliłoby zgodę między nimi a osobami pokroju Polańskiego, to stosować się do zasady "pokaż mi swoją filmografię, a powiem ci kim jesteś". Tylko tyle i aż tyle. Polański, który jest już dość dużym chłopcem, zdał sobie sprawę jakie siły tym wszystkim rządzą i się wściekł. Fakt, że nikt go w tym wszystkim nie poparł, choćby przyjacielskim uśmiechem, czy poklepaniem po plecach, że go tak haniebnie zostawiono samego, świadczy jak najgorzej o tym sprostytuowanym światku, nazywanym środowiskiem artystycznym, na którym ja osobiście nie opieram moich nadziei na atrakcyjne życie towarzyskie.

Jerzy Stuhr, aktor i reżyser:

Zachowanie Polańskiego nie było wcale obraźliwe dla dziennikarzy. Artysta tego kalibru ma prawo oczekiwać pytań na odpowiednim poziomie. Sam podzieliłbym pogląd Polańskiego. Często udzielam wywiadów i mam podobne wrażenia. Przykładem może być mój najnowszy film. Choć ma wiele rozmaitych aspektów, zniewalająca większość dziennikarzy pyta wyłącznie o wątek lustracji. W ten sposób wyrządzają filmowi krzywdę, bo lustracja jest w nim potraktowana fragmentarycznie. Często odnoszę wrażenie, że dziennikarze albo załatwiają interes swojej gazety, albo zadają pytania, które mógłby zadać każdy. Wydaje im się, że pytają o to, co interesuje ludzi, a przecież spotykając się z widzami, słyszę zupełnie inne pytania niż te od dziennikarzy. Mam na to sposób. Mówię, co chcę, ignorując pytania nie na poziomie. Trzeba tu zresztą dokonać podziału: co innego dziennikarze przygotowujący newsy, co innego krytycy. Jeśli ci ostatni są ignorantami - to już jest porażające. Twórcy często czują pogardę ze strony krytyków, którzy traktują ich dzieła powierzchownie. Konferencje prasowe w większości są śmiertelnie nudne. Dziennikarze boją się zabrać głos w obecności swoich kolegów, padają więc dwa wymuszone pytania, po czym wszyscy rzucają się na indywidualne wywiady. Jaki jest tego sens? Pytanie o to, jak Jane Campion czuje się jako jedyna kobieta wśród reżyserów, jest idiotyczne, a pytanie o to, jak długo kręci się film długometrażowy, jest po prostu pytaniem dyletanta.

Jacek Samojłowicz, producent filmowy:

Roman Polański znany jest w środowisku filmowym z ekscentrycznego zachowania. Byłem świadkiem, jak na planie zdjęciowym "Pianisty" w obecności stuosobowej ekipy, w momencie, w którym ktoś niezbyt dokładnie wykonał jego polecenie, odwrócił się na pięcie i po prostu wyszedł. Targają nim ogromne emocje i ktoś, kto ma do czynienia z produkcją filmową i ogromem odpowiedzialności, jaką na swoje barki bierze reżyser, dobrze to rozumie. Jego zachowanie w Cannes było podobne. Oczekiwał pewnie intrygujących pytań, będących dowodem wielkiego zainteresowania sztuką krótkiego metrażu, a te które padały - powiedzmy szczerze - były z gatunku dość nijakich. No i zareagował jak to on ma w zwyczaju - szalenie emocjonalnie. Oczywiście przesadził, nie padło żadne pytanie, które mogłoby go dotknąć, ale taki już jest i należy się z tym pogodzi. Być może było też tak, że spotkała go jakaś przykrość ze strony mediów często dość upierdliwych wobec tego formatu postaci. Wiadomo, że w Cannes za kimś takim jak Polański chodzi się krok w krok, fotografując z ukrycia itp. Niewykluczone, że dostał w kość od mediów tuż przed konferencją na tyle, że odbił sobie tym kontrowersyjnym zachowaniem. Boję się tylko o jedno: artysta bez mediów nie istnieje, zaś bojkotowanie dziennikarzy dla każdego kończy się bojkotem przez media. Mam nadzieję, że Polański za sprawą formatu swoich dzieł nie dołączy do tego grona.

Agnieszka Odorowicz, prezes PISF:

Roman Polański jest tak wielkim artystą, że póki robi filmy na miarę "Pianisty", myślę, że możemy przymknąć oczy na jego ekscentryczne zachowanie. Nie znam szczegółów zdarzenia, ale proszę pamiętać o tym, że niechęć polskiego reżysera do mediów nie wzięła się znikąd. Polański po wielkiej tragedii jaką przeżył, po której media nie dawały mu spokoju, wyciągając na światło dzienne najboleśniejsze epizody z jego życia, ma uraz do mediów i ja to rozumiem. Poza tym jest osobą szalenie wymagającą wobec samego siebie, od innych żąda więc również autentycznego profesjonalizmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji