Artykuły

Teczki i scena

To kolejne trudne dla środowiska teatru wyzwanie - konieczność zmierzenia się z przeszłością, być może konieczność krytycznego spojrzenia na niektóre z mitów i autorytetów, ale przede wszystkim umiejętność podtrzymania legendy i oddania sprawiedliwości ludziom, którzy w latach reżimu umieli powiedzieć "nie" - Julia Holewińska pisze w Tygodniku Powszechnym o lustracji środowisk twórczych.

Środowisko artystyczne zostało zbulwersowane odkryciem dokonanym we wrocławskim IPN, z którego wynika, że HenrykTomaszewski (1919-2001), jeden z najważniejszych twórców polskiego teatru i założyciel Wrocławskie-goTeatru Pantomimy, współpracował z kontrwywiadem. PRL. Choć epizod ten w życiu wybitnego reżysera nie trwał długo, został zapewne wymuszony przez SB i z całą pewnością nie może być kryterium oceny jego artystycznych zasług, to prowokuje do pytania o to, jak polski teatr radzi sobie z własną przeszłością...

"Czego oni ode mnie chcą? Jestem przecież tylko aktorem!" - krzyczy w finałowej scenie "Mefista" Istyana Szabó Hendrik Hoefgen (w tej roli Klaus Maria Brandauer), aktor, który zaprzedał talent i duszę faszystowskiemu reżimowi. Choć film przedstawia losy aktorów niemieckich w III Rzeszy, jest dziełem poruszającym kwestię uniwersalną - uwikłania artysty w politykę.

Film polski nie doczekał się jeszcze poważnego dzieła na ten temat. Rozliczenia z najnowszą historią i postawą własnego środowiska zaczyna natomiast dokonywać teatr.

Rozliczenia

Kwestia rozliczenia z okresem komunistycznym coraz silniej obecna jest w pracach najmłodszych twórców teatralnych. Osobiście nieuwikłani w historię PRL-u, bardziej obiektywni w tej kwestii niż ich starsi koledzy po fachu, tworzą spektakle wielowymiarowe, starają się obalać mity, nie tworzą martyrologii, nie stawiają pomników. Dobitnym przykładem tego typu twórczości niech będą zrealizowany na terenie Stoczni Gdańskiej "Hamlet" Jana Klaty, "Wałęsa" Michała Zadary czy kontrowersyjna "Omyłka" Wojciecha Klemma.

Dla odmiany, twórcy zaangażowani w latach PRL-u w działalność opozycyjną, rozliczając się z własną przeszłością, w większości nie potrafią uciec dziś od kombatanctwa, od nachalności przekazu. W mniejszym lub większym stopniu ma to miejsce w przypadku spektakli Krzysztofa Zaleskiego, Wojciecha Tomczyka, a w szczególności Zbigniewa Brzozy, u którego w każdej kolejnej realizacji pojawiają się proste i bezpodstawne odwołania do minionego systemu. Najlepszym przykładem ostatnia premiera - "Pasja" według "Szatana i śmierci" Petera Turriniego. Naprawdę trudno się domyślić, dlaczego do sztuki traktującej przecież zupełnie o czymś innym, reżyser "wkłada" odniesienia do zrealizowanej wiele lat temu na deskach Teatru Studio sztandarowej w dobie PRL śpiewogry "Dziś do ciebie przyjść nie mogę", dlaczego pojawia się motyw generała SB etc.

Rozczarowujące są pod tym względem także "Teczki" Teatru Ósmego Dnia. Spektakl największych buntowników i nonkonformistów teatralnych, zapowiadał się niezwykle ciekawie: Ósemki postanowiły zrealizować przedstawienie na podstawie materiałów zgromadzonych na ich temat przez SB. Niestety, grupie nie udało się uciec od martyrologii i najprostszych zabiegów - wyśmiania absurdów tworzonych przez tajnych agentów i zestawienia ich z fragmentami uduchowionej i jakże "prawej" własnej twórczości sprzed lat. Pytanie, po co spektakl ten powstał, zmusza do smutnej odpowiedzi - by raz jeszcze udowodnić swą nieskazitelną postawę, by o sobie przypomnieć, by powiedzieć, że tajniacy byli po prostu bandą idiotów... Nijakie artystycznie "Teczki" są spektaklem wartościowym wyłącznie w aspekcie retrospektywnym, choć niestety przywoływane przez aktorów fragmenty przedstawień "Ósemek" brzmią dziś pompatycznie, wychodzi z nich interpretatorska ramota. Poznańska grupa nie zabrała ważnego, oryginalnego i rozsądnego głosu w dyskusji nad lustracją. Szkoda, gdyż w czasie wszechogarniającego "oczyszczenia" to właśnie ich głos - prawdziwych opozycjonistów - mógłby być znaczący.

Bojkot i opór

Artyści i krytycy powracają najczęściej do lat 80., był to bowiem dla ludzi teatru czas największej konsolidacji i narodzin nietypowych, ekstremalnych działań twórczych. Rok temu ukazała się książka politologa Daniela Przastka "Środowisko teatru w okresie stanu wojennego", w marcu zaś Instytut Teatralny otworzył wystawę poświęconą twórcom i dziełom tamtego okresu (jej kuratorem był również Przastek). Niestety, koncepcja ekspozycji powiela błędy książki.

Nadrzędną rolą wystawy historycznej powinien być aspekt edukacyjny. Oglądając zgromadzoną przez Instytut Teatralny dokumentację teatrów stanu wojennego, człowiek nie znający genezy zjawiska i roli, jaką teatry te odegrały w życiu społeczno-kulturalnym lat 80., nie dowie się o nich zbyt wiele. Prezentacji nie poprzedza żaden sensowny wstęp, a książeczka będąca suplementem ekspozycji wcale tej sytuacji nie zmienia. Choć zaprezentowana estetycznie i nowocześnie, wystawa jest niezwykle chaotyczna, zaś dobór materiału pozostawia wiele do życzenia. Przastek pokazuje aktorski bojkot radia i telewizji - najdłużej trwający strajk w okresie PRL-u - bardzo enigmatycznie: przez wycinek z prasy podziemnej . A przecież warto byłoby zagadnienie to omówić bardziej szczegółowo.

Przedstawiając teatry stanu wojennego, organizatorzy wystawy skupili się przede wszystkim na prezentacji działań najbardziej znanych twórców i teatrów oficjalnych, zapominając chyba, że najciekawsze i najważniejsze rzeczy rozgrywały się wówczas w teatralnym podziemiu. Alternatywę reprezentuje na wystawie zaledwie jedno zdjęcie z performance'u Akademii Ruchu i kilka niewielkich, opatrzonych ścieżką dźwiękową fotografii dokumentujących twórczość Teatru Ósmego Dnia. Na wystawie nie odnajdziemy śladu działań jedynego w swoim rodzaju Teatru Domowego - grupy złożonej głównie z aktorów stołecznego Teatru Powszechnego, występującej do końca lat 80. w prywatnych mieszkaniach. Zabrakło także prezentacji innych niezależnych grup teatralnych tamtego okresu, jak choćby Nie Samym Teatrem, Śląskiej Sceny Słowa Polskiego, Teatru im. Andrzeja Jawienia etc.

Autor ekspozycji niewiele miejsca poświęcił także silnym w latach 80. związkom teatru i Kościoła. Zabrakło bardziej szczegółowego omówienia zapoczątkowanych w Warszawie w 1975 r. Tygodni Kultury Chrześcijańskiej, będących ważnym dla całej kultury niezależnej cyklicznym i ogólnopolskim wydarzeniem. Zabrakło prezentacji pozawarszawskich Duszpasterstw Środowisk Twórczych, przypomnienia kapłanów z mniejszych ośrodków -jak choćby o. Stefana Miecznikowskiego z Łodzi czy ks. Leona Kantorskiego z Podkowy Leśnej - bez których kultura niezależna lat 80. nie mogłaby się rozwinąć. Przastek nie podjął się wreszcie omówienia intensywnych w tamtym czasie relacji teatru i plastyki. Byłoby to ciekawe, zważywszy, że to właśnie wtedy relacja ta była bodaj najsilniejsza w historii. Plastycy, manifestując swój sprzeciw wobec władzy komunistycznej, sięgali bowiem często po środki w istocie przynależące do świata teatru - myślę tu o działaniach performatywnych takich twórców jak Józef Robakowski, Roman Woźniak czy Jerzy Kalina oraz grup, jak Pomarańczowa Alternatywa.

Co ciekawe, alians plastyki i teatru powraca w sztuce współczesnej. Na wzór grupy Majora Frydrycha funkcjonuje powstała podczas Pomarańczowej Rewolucji ukraińska formacja plastyczno-teatralna R.E.P (Rewolucyjny Eksperymentalny]Prostir). Powracają też działania w stylu zorganizowanej w Łodzi w 1982 r. przez Robakowskiego "Pielgrzymki artystycznej". W zeszłym roku w warszawskich mieszkaniach wtajemniczeni mieli możliwość oglądać prace kilkunastu artystów. Cykl wystaw-spotkań pod hasłem "Nie lękajcie się" zorganizowano w "podziemiu" ze względu na coraz częstsze ingerencje władzy w tematykę sztuki współczesnej. (Przypomnijmy sprawę Doroty Nieznalskiej czy teatru Suka Off).

Środowisko teatralne zaczyna dopiero mówić o lustracji, rozliczać się z własną

przeszłością. Przed nami przygotowywana przez legnicki Teatr im. H. Modrzejewskiej premiera "Lustracji" według scenariusza i reżyserii Krzysztofa Kopki. Przed nami także, jak zapowiedzieli historycy IPN po ujawnieniu sprawy Macieja Damięckiego, lustracja środowisk twórczych i opublikowanie raportu dotyczącego współpracy aktorów z tajnymi służbami PRL i ich inwigilacji przez władzę, czego bodaj pierwszym przejawem jest upubliczniony właśnie przypadek Henryka Tomaszewskiego.

To kolejne trudne dla środowiska teatru wyzwanie - konieczność zmierzenia się z przeszłością, być może konieczność krytycznego spojrzenia na niektóre z mitów i autorytetów, ale przede wszystkim umiejętność podtrzymania legendy i oddania sprawiedliwości ludziom, którzy w latach reżimu umieli powiedzieć "nie".

***

Julia Holewińska (ur. 1983) jest absolwentką wydziału Wiedzy o Teatrze w Akademii Teatralnej, tłumaczką współczesnej rosyjskiej dramaturgii i eseistyki teatralnej. Teksty krytyczne publikowała m.in. w"Teatrze", "Kontekstach", "Scenie". W lipcu miesięcznik "Dialog" opublikuje jej debiutancką sztukę"Wodewil".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji