Artykuły

R@port. Meldunek pierwszy

Ruszył II Festiwal Sztuk Współczesnych R@Port. Nie było znaczącego przecinania czerwonej wstęgi, fanfar, orkiestry i kwiatów. Były za to mowy dziękczynno-pochwalne dla prezydenta miasta Wojciecha Szczurka, dyrektora Jacka Bunscha i senatora Kazimierza Kutza, którego "Kartoteka" zrealizowana w Teatrze Narodowym w Warszawie w 1999 roku zainaugurowała festiwal. Pisze Anna Bielecka z Nowej Siły Krytycznej.

Tadeusz Różewicz pojawia się w tym zestawieniu z całą konsekwencją. Festiwal poprzedziła dwudniowa sesja naukowa poświęcona twórczości dramaturga, który w ubiegłym roku świętował jubileusz 85-lecia. O przyczynach i skutkach lawiny spektakli opartych na różewiczowskich tekstach, o ich recepcji zagranicznej, o wizji teatralnej samego poety dyskutowali badacze dramatu i teatru z całej Polski. Cóż jednak z tego, że Zbigniew Majchrowski udowadniał antydramaturgiczny charakter sztuk Różewicza, Irena Górska proponowała ujęcie twórczości teatralnej autora w świetle jego działalności prozatorskiej, poetyckiej i publicystycznej, Małgorzata Sugiera wspólnie z Mateuszem Borowskim refleksję nad "Aktem przerywanym" oparła na wizji teatru postdramatycznego, lekceważącego wszelkie formalne reguły, Anna Krajewska wiązała poetę z teoriami poststrukturalistycznymi, zaś Jan Ciechowicz rozpatrywał twórczość Różewicza w kontekście formuły monodramatu, skoro publiczność nie dopisała. Frekwencji nie poprawiły ani kolejne wystąpienia: Joanny Chojki o relacjach teatru Różewicza z teatrem metacodziennym Helmuta Kajzara, Wojciecha Owczarskiego o fascynacji Różewicza i Kantora groteskowym ujęciem starości i Agaty Chałupnik o teatrze płci, ani bogato wyposażony, nowoczesny kompleks Parku Technologiczno-Naukowego, w którym na każdym krześle w sali konferencyjnej naklejono Unijny znak informujący o dofinansowaniu. Proszę, jak sobie Polska radzi.

Nie radzi sobie natomiast z promocją tego, co rodzime i cenne. Zachęcającej (albo jakiejkolwiek) reklamy "Re:wizji" różewiczowskich zabrakło, więc mało kto posilił się na wysłuchanie sądów utytułowanych głów o mnogości perspektyw, różnorodności i możliwości nieustannej weryfikacji, jakie niesie za sobą teatr starego poety. Grono mentorów sprawiało więc wrażenie "towarzystwa wzajemnej adoracji", które na szczęście nie szczędziło komplementów Różewiczowi, zwłaszcza gdy chodziło o jego recepcję na Bałkanach, Węgrzech i w Niemczech. Biserkę Rajčić uhonorowano nawet nagrodą imienia Stanisława Ignacego Witkiewicza za promowanie kultury polskiej na Bałkanach. Gdy zaś do głosu doszedł Kazimierz Kutz barwnych opowieści i anegdot o poecie nastąpił prawdziwy wysyp. Najsmaczniejsza, czyni z prezydenta Wrocławia pionka na usługach Różewicza. Poeta miał kiedyś zadzwonić do niego, by wstrzymał ruch uliczny na godzinę, gdyż ten nie może pisać. Uległy i oddany urzędnik uczynił to, po czym usłyszał od zawiedzionego artysty, że chodziło o inną ulicę

Kutza jednak lepiej się słucha niż ogląda. Jego "Kartoteka" [na zdjęciu] jest tak wierna tekstowi, że można z niej uczynić niezłą pożywkę dla licealistów, którzy tłumnie wypełnili widownię. Reżyser w prawdzie nigdy nie uzurpował sobie prawa do wychodzenia poza wizję Różewicza, ale pozbawianie jej współczesnej oprawy zwyczajnie okalecza. Nawet jeśli łóżko nie stoi na skrzyżowaniu Alei Jerozolimskich i Marszałkowskiej tylko w ciemnym, klaustrofobicznym pomieszczeniu, przez które przechodzą żywe postaci i ich cienie, a wyznaczona przez te ramy przestrzeń świata stanowi o jego kondycji i trudnych międzyludzkich uwikłaniach w historię i codzienność, to prawdy te brzmią nieco powierzchownie i składają się na starą jak świat i mało wysublimowaną diagnozę społeczeństwa.

Co udowodniły pierwsze dwa dni R@Portu? Że Różewicz wielkim poetą jest. Dyskusję, która zakończyła sesję organizatorzy zatytułowali "Wierni/niewierni Różewiczowi". Najbardziej wierni byli ci nieliczni, którzy nadstawiali ucha, by posłyszeć konferencyjne mądrości, z zapałem tropili spektakle teatru telewizji, nawet pokonując przeciwności losu w postaci braku "Wyszedł z domu" Jerzego Jarockiego i tragicznej, dającej się oglądać tylko do połowy kopii Stanisława Różewicza. Rekompensatą był jednak głęboki i ponadczasowy "Rajski ogródek" Pawła Miśkiewicza, intrygująca choć nie w stylu Jerzego Grzegorzewskiego "Duszyczka" i narodowa "Kartoteka rozrzucona" Kazimierza Kutza, a także wystawa kolekcji plakatów różewiczowskich pochodząca ze zbiorów Cezarego Niedziółki, który zgromadził eksponaty największych twórców Polskiej Szkoły Plakatu - Franciszka Starowieyskiego, Jana Młodożeńca, Jerzego Czerniawskiego, Jana Lenicy czy Wiktora Sadowskiego.

Chętnym zaoferowano performance Krzysztofa Zarębskiego "Głos Helmuta". Patetyczny, wzniosły występ poświęcony pamięci Helmuta Kajzara, oparty na trzech osobnych instalacjach zuchwale czekał tylko na owacje. Niewierni zaś zamiast w stronę Różewicza zwrócili się ku polskim gwiazdom. Kolejka po autografy do Zbigniewa Zamachowskiego, Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej, Artura Żmijewskiego i Macieja Kozłowskiego ustawiła się bardzo szybko. A to dopiero początek teatralnych sław, które z okazji R@Portu przyjeżdżają do Gdyni. Konferencyjne gwiazdy z tytułami świecą przy nich blado, bo światłem odbitym od Różewicza. Ale grają ważne preludium do II Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych. A podobno bez Różewicza nie byłoby nowego dramatu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji