Artykuły

Miał wrodzoną vis comica

Był znakomitym aktorem. Komikiem wielkiej klasy, za którym przepadała publiczność. Wspomnienie o JANIE MROZIŃSKIM. 1899-1954.

"Sył moim pierwszym dyrektorem. Mija właśnie 50 lat od jego śmierci. To jemu zawdzięczam, że znalazłem się w teatrze, który był celem mojego życia. To on na prawym brzegu Wisły jeszcze podczas działań wojennych stworzył teatr, który przetrwał do dzisiaj pod nazwą Teatr Powszechny. Odziedziczony budynek po trzeciorzędnym kino-teatrze Popularny, wielokrotnie przebudowywany i upiększany, w niczym nie przypomina tego, jakim był w pamiętnyn roku 1945. Była to wówczas niechlujna, zniszczona sa z małą sceną mającą zaledwie parę metrów głębokości, z zaciekami na ścianach, z podłogą, gdzie przez ogromne dziury wyłaziły obrzydliwe szczury, aby spacerować pomiędzy nogami publiczności i wałęsać się po garderobach - malutkich klitkach przedzielonych przepierzeniem z dykty znajdujących się pod sceną. Schodziło się do nich po drabinie. Do tego właśnie teatru, kierowanego przez dyr. Jana Mrozińskiego, zwanego wówczas Teatrem m.st. Warszawy, jak do Przylądka Dobrej Nadziei ściągała głodna i obdarta brać aktorska z ukrytą troską, czy znajdzie tu dla siebie miejsce i czy podoła zadaniu. Przygarniał ich wszystkich, karmił i otaczał opieką. Były to niezwykłe czasy. Ci, którzy nie przeżyli tego okresu, nie mogą sobie nawet wyobrazić, jak się wtedy żyło. Wszyscy byli jednak szczęśliwi, że przeżyli wojnę. Serdeczność i życzliwość była na każdym kroku. Zasługi Jana Mrozińskiego w pierwszych miesiącach go wojnie są ogromne. To on rozpoczął dzieło odbudowy warszawskiego teatru.

W najtrudniejszym momencie tworzył teatr z niczego. W kilka miesięcy po wyzwoleniu Warszawy w ruinach na Marszałkowskiej róg Hożej na pierwszym piętrze znalazł ocalałą salkę kinoteatrzyku Mignon, długą kiszkę, w której po adaptacji otworzył Teatr Mały. Sztuki, które wystawił, to Majster i czeladnik Józefa Korzeniowskiego (premiera odbyła się w kinie Syrena na Pradze 23.09.1944), Moralność pani Dulskiej G. Zapolskiej (również w tej samej sali 9.12.1944) i pierwsze przedstawienie w sali przy ul. Zamojskiego 20 Śluby panieńskie Fredry 8.03.1945 r. Przeniesione do Teatru Małego 19.5.1945 r. Kolejne sztuki to Szczęście Frania Wł. Perzyńskiego 2.04.1945 r., Czerwony Kapturek i Jaś i Małgosia - przedstawienia dla dzieci - 27.05.1945 r. oraz Burmistrz Stylmondu Maeterlincka - 8.05.1945 r. i Sekretarka pana prezesa W. Fodora - 17.06.1945 r. W końcu czerwca 1945 r" kiedy wykonał najczarniejszą robotę, odwołano go ze stanowiska dyrektora, nie podając nawet powodów. Rozgoryczony odszedł z teatru. Na szczęście był znakomitym aktorem. Komikiem wielkiej klasy, za którym przepadała publiczność.

Warszawiacy, którzy przeżyli, pamiętali go z czasów okupacji, kiedy występował w kawiarniach, aby zarobić na życie. Miał wrodzoną vis comica. Jego twarz niemalże jak z gumy rozszerzała się i kurczyła, w zależności od tego, co chciał przekazać widzom. Do tego żywe oczy i duży mięsisty nos oraz wyraziste grube usta. Niezwykle ruchliwa fizjonomia sprawiała, że publiczność szalała z zachwytu, zaśmiewając się do łez. Kiedy pozbawiono go teatru, który stworzył, zaangażował się do Teatru Muzycznego Domu Wojska Polskiego (dziś w tym miejscu stoi hotel Victoria). Zagrał w Żołnierzu Królowej Madagaskaru obok Miry Zimińskiej i Ludwika Sempolińskiego. I mnie ściągnął do tego przedstawienia, które cieszyło się nieprawdopodobnym powodzeniem. Resztę swego życia spędził w Teatrze Nowym przy ul. Puławskiej, grając między innymi Osipa w Rewizorze Gogola, Bartola w Weselu Figara i Nieśmiałowskiego w Klubie kawalerów oraz Bidólę w socrealistycznej sztuce Marka Domańskiego Milionowe jajko. Ostatnią rolą Mrozińskiego był Pan Rabourdin w sztuce Emila Zoli Spadkobiercy Pana Rabourdin. Był już bardzo chory, ale jako rasowy aktor grał do ostatniej chwili. Kiedy publiczność na widowni szalała, on cierpiał, ale nie dawał poznać po sobie, że opuszczają go siły. Historycy ten pierwszy okres tworzącego się teatru warszawskiego potraktowali po macoszemu. Nie znali go z autopsji. Mieszkali w miastach, gdzie zniszczenia powojenne były minimalne. Nie rozumieli i nie przeżyli tego wszystkiego, co przeżywali warszawiacy. Nie byli łaskawi ani dla Jana Mrozińskiego, ani jego następcy Eugeniusza Poredy, którzy kładli podwaliny pod odradzający się teatr w stolicy leżącej w gruzach. Dla nich teatr warszawski zaczął się od otwarcia Teatru Polskiego - to jest od 17 stycznia 1946 r. Ale to nieprawda. Docenił jednak Mrozińskiego wielki Leon Schiller, który w związku z jego jubileuszem 40-le-cia pracy artystycznej skierował do niego list datowany 15 stycznia 1954 roku, w którym pisał te słowa: - Kiedy Cię w Łodzi poznałem, jasne było dla mnie, że jak powiedział Goldoni - urodzić się musiałeś pod komiczną gwiazdą, skoro władasz tą nieodpartą siłą komizmu, skoro ten komizm - czy z elementów realistycznych się składa, czy też sięga skrajnej groteski - zawsze wyzwala twoje dobre aktorstwo, zawsze zdobywa choćby najbardziej oporną publiczność. Poza tymi pochwałami, chciałbym w kilku słowach wyrazić Ci mój szacunek za pionierską pracę teatralną rozpoczętą natychmiast po wyzwoleniu Warszawy i prowadzoną z dodatnimi rezultatami w pierwszych latach jej rozwoju.

Leona Schillera, kiedy był dyrektorem Teatru Polskiego, w ten sam sposób zdejmowano z dyrekcji. Takie były zwyczaje w Polsce Ludowej. Zasługi doceniają tylko nieliczni".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji