Artykuły

WSPOMNIENIE (1919-2005)

KAZIMIERA STARZYCKA-KUBALSKA- Pani Kaja - "Pierwsza Dama kaliskiego Teatru"- zmarła w kwietniu przed dwoma laty i wraz z jej odejściem w niebiańskie kulisy zamknęła się jedna z najważniejszych epok w liczących ponad 200 lat dziejach Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego

którą zapoczątkował jej niezapomniany mąż - dyrektor, aktor i reżyser, twórca Kaliskich Spotkań Teatralnych, projektant i budowniczy Domu Aktora w Kaliszu - Tadeusz Kubalski, a ona ją w zawsze godny i piękny sposób akcentowała.

Urodziła się w Wadowicach, debiutowała w Krakowie rolą Zuzi w "Damach i huzarach" Fredry, a jako etatowa już aktorka w swoim przedkaliskim życiorysie miała Teatr Polski w Bielsku-Bialej, krakowską Groteskę, Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, skąd w 1957 r. przywędrowała "do Bogusławskiego", a sprawcą tej zmiany był jej mąż, który przybywszy tutaj z Warszawy, obejmował wówczas dyrekcję nadrośniańskiej sceny.

- Kiedy przyjechałam do Kalisza jesienią - wspominała pani Kaja- Tadeusz czekał na mnie na dworcu z dorożką konną. Przejechaliśmy przez miasto pod teatr i do pięknego parku. Pokazywał mi rzekę, wszystkie kanały i mosty. I cały czas słyszałam, jakie tu wszystko wspaniałe, jak ładnie położone. Mówił: Kajeczko, to jest polska Wenecja! Tu spełniło sięjej marzenie, by zagrać rolę Heddy Gabler w sztuce Ibsena. Wkrótce zagrała też w romantycznym dramacie "Rosmersholm" tegoż autora i już po próbie generalnej od tłumacza tej sztuki, Giebułtowicza, usłyszała najpiękniejszą w jej aktorskim życiu recenzję: "Pani Kaju, powinna pani pojechać do Norwegii. Oni tam takiej Rebeki West nie mają!"

Z tych wspólnych z Tadeuszem Kubalskim lat w Kaliszu pamiętne dla pani Kai pozostały - znaczone przyznawanymi przez jury KST nagrodami i wyróżnieniami - takie przedstawienia, jak szekspirowski "Hamlet", "Anioł i czart" Crommelyncka, "Pierścień wielkiej damy" Norwida, "Wróć, kropeczko" Inge'a oraz "Tristan i Izolda" z premierą na dziedzińcu zamku w Gołuchowie przy niezwykłym akompaniamencie... śpiewu słowików.

Po śmierci męża, który odszedł w sierpniu 1963 r. ("Tadeusz zawsze marzył o trzech rzeczach: aby zorganizować spotkania teatralne, wybudować dom i umrzeć nagle - i wszystko mu się spełniło"), pani Kaja na trzynaście lat opuściła Kalisz. W latach 1964-1971 jej domem był Teatr Dramatyczny im. Juliusza Słowackiego wKoszalinie-Słupsku, zaś w latach 1964-1977 Teatr im. Leona Kruczkowskiego w Zielonej Górze.

Gdy w latach swojej "emigracji" przyjechała na IX Kaliskie Spotkania Teatralne (1969)i w trzecim akcie sztuki "Edward II" Marlowa, ukazała się na scenie, powitały ją "na wejście" tak gorące brawa przy otwartej kurtynie, że wspominała je do końca swoich dni. Czyż mogła więc tutaj nie wrócić? W kilka lat później - w 1977 r. powróciła już do Kalisza na zawsze.

- Takiej publiczności, takiej sympatii do teatru, do mnie nie uświadczyłam nigdzie - mówiła w niejednym wywiadzie.

Spośród ponad 150 ról, jakie zagrała w swej aktorskiej karierze, do najbardziej pamiętanych zaliczyć można Idalię w "Fantazym" Słowackiego, Gertrudę w "Hamlecie", Sarah Bernhardt we "Wspomnieniu" Murrella, Pannę Małgorzatę w "Ciotuni" Fredry, panią Dulską w tragifarsie Zapolskiej, Markizę de Villers w "Miłosierdziu płatnym z góry" Zanussiego i Żebrowskiego, tytułową postać w dramacie "Dom Bernardy Alba" oraz babcię Eugenię w "Tangu" Mrożka w l997r., na jubileusz50-lecia jej pracy artystycznej. W jej pojęciu i w sposobie bycia aktorstwo, sztuka i teatr stanowiły najgłębszą treść i sens życia.Uczyła teatralnych tradycji i dobrych obyczajów. Była za to szanowana i podziwiana. "Pani Kaja to jest prawdziwa Aktorzyca!" - mówili młodzi. A ona, chociaż czasami uważała to za swoje "nieszczęście", w każdej sytuacji zawsze szczerze mówila prawdę. -W teatrze najpierw musi być prawda, a dopiero potem forma - twierdziła.

Poza teatrem postępowała tak samo. I wierzyła w wartość i siłę tradycji. Gdy w l985 r. jury Kaliskich Spotkań Teatralnych uhonorowało ją nagrodą specjalną - za kultywowanie tradycji sztuki aktorskiej - pani Kaja, obdarowana pięknym bukietem, który stanowił również wyraz hołdu dla jej niezapomnianego męża, uciszywszy owację publiczności, powiedziała: - Nie będę państwu mówiła, jak jestem wzruszona. Chcę tylko powiedzieć, że jestem spokojna. Jestem spokojna o to, co nie umarło dzięki tym, którzy żyją. I za to bardzo dziękuję...

Czy po śmierci Kazimiery Starzyckiej-Kubalskiej ci, którzy żyją w kręgu kaliskiej kultury i w ukochanym przez nią Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego, zadbają o spokój jej duszy i zasłużą na wdzięczność za to, że czynią wszystko, by nic, co tutaj dobre, trwałe i piękne - nie umarło?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji