Artykuły

Wrocławski Teatr Komedia świętuje 10. rocznicę powstania

Aktorzy Paweł Okoński i Wojciech Dąbrowski zaczynali od Teatru Poniedziałkowego - przedstawień prezentowanych na zamkniętych spotkaniach. Dzisiaj Teatr Komedia to jedna z najpopularniejszych wśród wrocławian scen, z ośmioma przedstawieniami w repertuarze. Z załołozycielami teatru - Pawłem Okonskim i Wojciechem Dąbrowskim rozmawia Tomasz Wysoki w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Dziś i jutro pokażą komedię romantyczną "Przyjazne dusze" Pam Valentine, w której oprócz aktorów stale pracujących w Komedii zobaczymy Emilię Krakowską

Tomasz Wysocki: Czy dziesięć lat temu w najśmielszych marzeniach mogliście przewidywać, że będziecie mieli swój i to bardzo popularny teatr?

Wojciech Dąbrowski: Nie było takiego planu. Teatr Poniedziałkowy powstał przez przypadek. Spotkaliśmy się któregoś dnia z Mariuszem Łukasiewiczem, nieżyjącym już dzisiaj założycielem Lukas Banku. Skarżył się, że na spotkania z klientami musi znowu ściągnąć artystów z Warszawy. Zaproponowaliśmy, że przygotowujemy przedstawienie i zrobiliśmy "Kochane pieniążki"[na zdjęciu]. To była prosta farsa, graliśmy w skromnych scenografiach, ale ludzie pamiętają ją do dzisiaj, bo nie był to kolejny recital ani striptiz, ale porządny teatr. Nie zakładaliśmy, że to się tak rozrośnie. Robiliśmy niedawno zestawienie dla prezydenta Dutkiewicza. Okazało się, że mamy 94-procentową frekwencję. Tak nie ma w żadnym teatrze instytucjonalnym.

Z czego Panów zdaniem bierze się Wasz sukces?

Paweł Okoński: Ludzie po prostu chcą się bawić. We Wrocławiu zawsze było miejsce na teatr mieszczański, który gra dobrze skrojone przedstawienia. Przychodzi do nas klasa średnia, ale i dużo młodzieży.

W.D.: Cały czas szukamy nowych widzów. Przez kilka lat graliśmy farsy, niedawno przygotowaliśmy "Psychoterapię" Jacka Chmielnika, która jest zupełnie innym rodzajem komedii. Najnowsze "Przyjazne dusze" to z kolei komedia romantyczna. I wiemy, że ludziom to przedstawienie bardzo się podoba.

Ponad dwa lata temu odeszliście z Teatru Polskiego. Nie obawialiście się Panowie, że wpadniecie w jeden, komediowy rodzaj aktorstwa?

P.O.: W naszym wieku już nie można człowieka tak łatwo zaszufladkować. Sentyment pozostał. Byłem w Polskim ponad dwadzieścia lat, nadal gram tam w trzech spektaklach.

W.D.: Uciekł duch tamtego Teatru Polskiego, który tworzyli wielcy aktorzy: Igor Przegrodzki, Iga Mayr, Bogusław Danielewski, Andrzej Mrozek. Pracowałem tam z Lupą, Jarockim, Wajdą. A potem zaczęli przyjeżdżać młodzi reżyserzy, oczytani, z pomysłami na spektakle, w których jednak nie było miejsca na aktora. Uznałem, że więcej się tam nie nauczę.

P.O.: Był kiedyś u nas aktor z Warszawy i mówi: "Dawno nie byłem w teatrze, w którym na widowni nikt się nie kręci, tylko patrzy na scenę i chłonie". Bo w teatrze komediowym jakość spektaklu łatwiej jest zweryfikować. Przychodzą ludzie i kiedy przedstawienie ich bawi, to słychać śmiechy. Prosta sprawa.

"Przyjazne dusze" we Wrocławskim Teatrze Komedia (w budynku Teatru Lalek, pl. Teatralny 4) dziś o godz. 20 i jutro o godz. 17. Bilety po 35 i 25 zł

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji