Artykuły

Kaliskie Spotkania Teatralne. Dzień Pierwszy

Na czas festiwalu została drastycznie ograniczona liczba miejsc na widowni, zostały zamknięte balkony. Pozostaje pytanie, dla kogo jest ten festiwal? Dla dziennikarzy i sponsorów? O pierwszym dniu Kaliskich Spotkań Teatralnych pisze Maciej Stadtmuller z Nowej Siły Krytycznej.

Tegoroczne Kaliskie Spotkania Teatralne otworzyła "Kalimorfa" Johna Fowlesa w reżyserii i adaptacji Marka Kality ze Stowarzyszenia Teatr Atelier Krakowie [na zdjęciu]. Teatr im. Bogusławskiego zaprezentował premierową "Mewę" Antoniego Czechowa w reżyserii i adaptacji Grzegorza Wiśniewskiego.

KALIMORFA

Kiedy coś się kocha, jest się do tego przywiązanym, to trzyma się to w zamknięciu. Trzyma się z dala od świata, gdzieś, gdzie można się upajać do woli swoja ulubioną rzeczą. I tak się dzieje w "Kalimorfie", z tą różnicą, że ową rzeczą jest ukochana Kobieta. Ferdynand (Krzysztof Franieczek) zamyka Mirandę (Magdalenę Popławską) w małym pokoju, doprowadzając do śmierci z wycieńczenia. Okazuje się, że jego pasją jest preparowanie motyli i czytanie podręcznika tortur SS.

Z połączenia tych komponentów sztuka wychodzi sama. Dwugodzinne studium psychiki dwojga ludzi. Ferdynanda, który dąży do celu, pragnie tylko bliskości za cenę niewoli i śmierci oraz Mirandy, studentki akademii sztuk pięknych, szalonej dziewczyny, która przeistacza się w zgryźliwą femme fatale. Jest to również rozgrywka miedzy dwoma charakterami i dwiema postawami społecznymi. Ferdynand jest niejaki i ta nijakość dotyczy również psychiki. Miranda rysując jego portret nie umie uchwycić jego rysów. Jest nastawiony na relacje do wewnątrz, z dystansu, z pozycji obserwatora. Kontakt fizyczny go przeraża i nie daje takie spełnia jak samo posiadanie. Miranda jest zupełnym przeciwieństwem. Jest wesoła, jeszcze pijana po poprzedniej nocy, ale jednocześnie otwarta, ciekawie ogląda świat. Jej spełnienie przynosi kontakt, wspólne oddziaływanie, a nie samo posiadanie.

Z pojedynku charakterów cało wychodzi tylko Ferdynand, planujący porwanie kolejnej kobiety.

A kalimorfa? Kalimorfa to rzadki, wyjątkowo piękny okaz motyla.

ODSŁONIĘCIE TABLICY POŚWIĘCONEJ RYSZARDOWI CIEŚLAKOWI

W przerwie miedzy spektaklami we foyer została odsłonięta tablica pamiątkowa poświęcona Ryszardowi Cieślakowi. Na uroczystości obecne były Ludmiła Cieślak, żona Ryszarda Cieślaka oraz jego córka Agnieszka Cieślak. Krótki referat o życiu i twórczości Ryszarda Cieślaka wygłosił profesor Janusz Degler z Uniwersytetu Wrocławskiego.

MEWA

Premierowa "Mewa" kaliskiego teatru w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego została przepleciona fragmentami "Antyklimaksu" Wernera Schwaba. Po tym zabiegu Czechow przestał być Czechowem, a współczesne stroje i dekoracja zupełnie zatraciły rosyjską duszę spektaklu. Nie jestem przekonany, czy to dobry pomysł. Po raz kolejny uwspółcześniono sztukę, która zupełnie dobrze poradziłaby sobie w swoim naturalnym środowisku. Nie da się wyprać ani Czechowa, ani Szekspira do końca z ich epok. Wieś arkadyjska nad jeziorem, gdzie rozgrywa się akcja "Mewy", zawsze będzie wsią rosyjską, wsią zaprzeszłą. Przecież arkadię i jej wizerunek budujemy na podstawie tego, co przeżyliśmy i mniemamy, że było wspaniałe, nie ze współczesnych doznań.

Inkrustacja "Antyklimaksem" miała chyba w założeniach reżysera uwspółcześnić i pogłębić wyraz sztuki. Do mnie to nie dotarło. Maryjka, w którą wcieliła się Nina z "Mewy" (Izabela Gwizdek, gościnnie) jest tak samo plastikowa jak kostium nagiej kobiety, który ubrała. I w tym momencie jedyny raz ma rację Irena Arkadina (Daniela Popławska, gościnnie) mówiąc, że to nie jest sztuka.

Nie sposób odmówić Grzegorzowi Wiśniewskiemu talentu i sposobu wprowadzenia "Antyklimaksu" do "Mewy". Wszystko łączy się w logiczną całość. Jednak Czechow w swoim dramacie odmalował tak szeroki wachlarz postaw i bohaterów, że nie trzeba było nikogo dokładać. Być może Wiśniewski bał się porażki, jaka spotkała Czechowa w 1896 roku? Myślę, że "Antyklimaks" i "Mewa" zyskałby o wiele więcej, gdyby były grane osobno.

W tym roku brak festiwalowego podniecenia. Wszystko wydaje się dopracowane, brak miejsca na spontaniczność. Na czas festiwalu została drastycznie ograniczona liczba miejsc na widowni, zostały zamknięte balkony. Pozostaje pytanie, dla kogo jest ten festiwal? Dla dziennikarzy i sponsorów? Teatr to nie tylko aktorzy, ale przede wszystkim publiczność. To ona żyje w teatrze, to na jej wyroki skazani się aktorzy. Festiwal to był czas, kiedy do prowincjonalnego, kaliskiego teatru przyjeżdżały sławy, czas świętowania i uczty teatralnej. Teraz to jest tylko miejsce pracy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji