Artykuły

Teatralne Oscary ze skandalem w tle

W Salonikach rozdano Europejskie Nagrody Teatralne, przyznawane od 1987 r. pod auspicjami Komisji Europejskiej. Stoi za nimi autorytet największych organizacji: Unii Teatrów Europy i Europejskiej Konwencji Teatralnej oraz Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych. To najważniejszy barometr zmian we współczesnym teatrze - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Rozdanie nagród zakończyło się skandalem. 80-letni wybitny niemiecki reżyser Peter Zadek, który otrzymał główną nagrodę, nie mógł przyjechać. Zadek pracuje nad "Wieczorem Trzech Króli" Szekspira dla festiwalu Wiener Festwochen. Premiera może się jednak nie odbyć, bo u jednego z głównych aktorów rozpoznano nowotwór. Zadek musiał znaleźć zastępstwo i w ostatniej chwili odwołał podróż do Grecji.

Organizatorzy nie przyjęli wyjaśnień reżysera i oświadczyli, że nieobecność na ceremonii oznacza rezygnację z nagrody - 60 tys. euro. Odwołali seminarium poświęcone twórczości Zadeka i wystosowali do niego stanowczy list, w którym przypomnieli, że w ubiegłym roku Harold Pinter wynajął prywatny odrzutowiec, aby mimo choroby przybyć na ceremonię do Turynu (co roku nagrody rozdawane są w innym mieście).

"Czy ktoś słyszał, aby komukolwiek odebrano Oscara za nieobecność?" - napisali w obronie Zadeka jego aktorzy. Ich propozycję, aby nagrodę wręczyć podczas wiedeńskiej premiery "Wieczoru Trzech Króli", zignorowano, podobnie jak pomysł telemostu Wiedeń - Saloniki. "Ośmieszacie siebie i swój komitet. Przecież dostaję nagrodę za twórczość całego życia, a nie za podróżowanie greckimi liniami lotniczymi" - oświadczył Zadek w liście do organizatorów.

Napięcie w czasie ceremonii sięgnęło zenitu, kiedy Angela Winkler, aktorka z zespołu Zadeka, zniecierpliwiona przedłużającymi się przemówieniami wkroczyła na scenę w kostiumie Aasy (po ceremonii zaplanowany był "Peer Gynt" z Berliner Ensemble z jej udziałem) i przerwała uroczystość: "Dość tego gadania, chcemy zagrać spektakl". Publiczność nagrodziła ją brawami.

Teatr XXI wieku

Skandal raczej nie wpłynie na reputację najważniejszej europejskiej nagrody teatralnej przyznawanej od 1987 r. pod auspicjami Komisji Europejskiej. Stoi za nią autorytet największych organizacji: Unii Teatrów Europy i Europejskiej Konwencji Teatralnej oraz Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych. Nagrodę odebrało dotąd 14 twórców światowej rangi, m.in.: Peter Brook, Heiner Muller, Robert Wilson, Vaclav Havel, Pina Bausch, Lew Dodin. Przyznawaną równolegle Europejską Nagrodę "Nowa Teatralna Rzeczywistość" otrzymali m.in. rosyjski reformator sceny Anatolij Wasiliew, litewski geniusz reżyserii Eimuntas Nekrosius i Teatr Royal Court z Londynu promujący nową dramaturgię.

Dzisiaj jednak ranga Europejskich Nagród Teatralnych nie jest tak wysoka jak na przełomie lat 80. i 90. To raczej klubowe spotkanie, w którym uczestniczy wąski krąg działaczy teatralnych i krytyków. Dlatego pycha komitetu organizacyjnego, który z błahego powodu pozbawił nagrody Zadeka, otarła się o groteskę.

Mimo mniejszego rozgłosu nagrody wybory jury wciąż są ważnym barometrem artystycznych przemian. W ubiegłym roku jury ubiegło Akademię Szwedzką i przyznało nagrodę Haroldowi Pinterowi, zanim dostał Nobla. W tym roku drugim laureatem obok Zadeka został Robert Lepage [na zdjęciu], inscenizator z Quebecu, który podbił świat spektaklami wykorzystującymi najnowsze technologie (w Polsce prezentował "Trylogię smoka" na warszawskim festiwalu Spotkania).

Lepage zasłużył na teatralnego Oscara, tworzy bowiem teatr XXI wieku łączący nowoczesne technologie z genialną wyobraźnią. W "Drugiej stronie Księżyca", spektaklu o rywalizacji USA i ZSRR w kosmosie, Lepage za pomocą techniki wideo "latał" w stanie nieważkości. W monodramie "Elsynor" według "Hamleta" wykorzystał kamery na podczerwień i echosondy. Jedna z kamer ukryta była w ostrzu miecza, którym Hamlet walczył w finałowym pojedynku, inna pokazywała to, co działo się za ścianami. Potrafi jednak czynić cuda za pomocą zwykłej nocnej lampki jak w projekcie "Andersen", w którym opowiada bajkę o cieniu.

Podczas spotkania w Salonikach kanadyjski reżyser mówił, że dzisiejszy teatr nie nadąża za publicznością przyzwyczajoną do szybkiego tempa, stąd konieczność używania technik rodem z gier komputerowych. Jego aktorzy prezentowali fragmenty najnowszych przedstawień: m.in. projektu "Lipsynch", poświęconego naturze ludzkiej mowy, nad którym Lepage pracuje od pięciu lat. Jednym z bohaterów jest neurochirurg, który na oczach widzów dokonuje operacji na otwartym mózgu - na ekranie widać ruchy skalpela.

Życie budowane na trupach

Całkowicie inny kierunek reprezentują laureaci tegorocznej nagrody Nowa Teatralna Rzeczywistość - łotewski reżyser Alvis Hermanis i serbska dramatopisarka Biljana Srbljanović. Zrealizowany w Zurychu spektakl Hermanisa "Ojcowie" to opowieść dwóch aktorów - Łotysza i Niemca - oraz malarza Rosjanina o ich relacji z ojcami. Scenografię tworzą wielkoformatowe obrazy namalowane na podstawie prywatnych fotografii, a rekwizytami są autentyczne rodzinne pamiątki.

Z kolei "Długie życie" (pokazywane w Polsce na festiwalu Dialog we Wrocławiu) to portret piątki emerytów, którzy wegetują w komunalnym mieszkaniu ze wspólną kuchnią i łazienką. Przestrzeń sceny wypełniają przedmioty znalezione w opuszczonych mieszkaniach w Rydze: zdezelowane meble, zepsute telewizory, stare czasopisma i znoszone ubrania. W role starych ludzi wcielają się dwudziesto-trzydziestoparoletni aktorzy. Robią to tak perfekcyjnie, że kiedy wychodzą do oklasków, trudno w nich rozpoznać schorowanych ludzi, dla których wyjście do łazienki jest jak wyprawa na biegun północny.

Srbljanović to najbardziej znana dziś serbska autorka teatralna portretująca w swoich sztukach życie powojennych Bałkanów. O traumie wojny opowiada z punktu widzenia rodziny - w jej najbardziej znanym dramacie "Sytuacje rodzinne" okrutny świat dorosłych odbija się w nie mniej okrutnych zabawach dzieci z belgradzkiego podwórka. Napisana w 2005 roku "Szarańcza" opowiada o konflikcie między generacją wychowaną w komunistycznej Jugosławii a młodym pokoleniem konsumentów i karierowiczów, które buduje nowe życie dosłownie na trupach swoich rodziców i dziadków. Jeden z bohaterów wywozi chorego na alzheimera ojca za miasto i zostawia na poboczu autostrady jak psa.

Nagrody dla Hermanisa i Srbljanović to nie tylko znak jedności europejskiego teatru ponad politycznymi podziałami, ale też ważny gest wobec artystów z krajów postkomunistycznych, którzy odgrywają coraz większą rolę na europejskiej scenie. Otwarcie na wschodnią Europę to także szansa dla polskich reżyserów, którzy co najmniej od dekady są obecni na zachodnich scenach: Krystiana Lupy, Grzegorza Jarzyny, Krzysztofa Warlikowskiego, Pawła Szkotaka. Ich nazwiska pojawiały się dotąd wśród nominowanych. Czy za rok któryś z nich odbierze teatralnego Oscara?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji