Warszawa. Emilian Kamiński ma własny teatr
Wszystko wskazuje na to, że sprawa znalazła szczęśliwy finał i aktor Emilian Kamiński, będzie miał wymarzony teatr. Rada Warszawy zdecydowała się (choć sprawa była prawnie bardzo trudna do przeprowadzenia) udzielić jego Fundacji Wspierania Twórczych Inicjatyw Teatralnych Atut wymaganego poręczenia w wysokości 6 mln. zł co pozwoli na wojewodzie mazowieckiemu na wypłacenie mu podobnej kwoty, przyznanej mu już z funduszów Unii Europejskiej.
Ma to być teatr otwarty - taki do którego można przyjść kilka godzin przed spektaklem i zostać długo po nim. Będzie się nazywać Kamienica i mieścić w byłych magazynach Zarządu Domów Komunalnych w kamienicy z 1919 r. w alei Solidarności róg Orlej. Na razie jest ozdobna brama i rozpoczęte prace remontowe, na które poszło już ok. milion zł. - Mam jednak nadzieję, że już jesienią przyjmę pierwszych gości w piwnicy na 80 widzów. Będzie jeszcze mała scena z widownią na 120 osób i duża na 280 osób - opowiada Kamiński.
O teatrze marzył od zawsze, odpowiedniej siedziby, koniecznie w centrum, szukał od piędu lat: pytał znajomych, chodził po różnych instytucjach. Wreszcie od pani z ZDM dowiedział się, że mają wprawdzie nieużywane magazyny, ale nawet wstydzi się pokazać, bo to straszna "szczurownia". - Weszliśmy i od razu wiedziałem, że to jest to. Początkowo znajomi byli przerażeni ruiną, teraz wszystkim się podoba - mówi aktor.
Problemy artystyczne to jedno, a budowa teatru drugie, zwłaszcza że pan Emilian sam nadzoruje prace. Musi się spieszyć, żeby zdążyć w wzmaganym terminie, do połowy przyszłego roku. Stwierdzenie, że jak aktor bierze się za budowanie to nic dobrego z tego wyniknąć nie może, sprawia mu wyraźną radość. - I tu się pan bardzo myli. Moje trzy domy stoją i mogę je pokazać. Ja jestem z zawodu budowlańcem, od 15 roku życia pracuję na budowach, w czasie stanu wojennego prowadziłem własną firmę...
Ta deklaracja pozwala spojrzeć na sprawę ze znacznie większym optymizmem, choć pewne ryzyko, z czego zdają sobie radni i władze miasta istnieje. - Panie Emilianie, nie może pan nawalić. Jeśli będą jakieś problemy, proszę natychmiast dzwonić. Postaramy się pomóc - zadeklarował wiceprezydent Jerzy Miller.