Artykuły

Legendy teatru i filmu z Lublina

Czasem warto w biografiach największych nazwisk X Muzy zwrócić uwagę na lubelskie akcenty, bo nawet jeśli się u nas tylko urodzili lub bywali na gościnnych występach, to Lublin po prostu miał szczęśliwą rękę do wielkich nazwisk, które dziś znajdują się w encyklopediach polskiej kinematografii i teatru - pisze Marta Korol w Kurierze Lubelskim.

I to nie tylko ci najwięksi z największych, czyli Hanka Ordonówna, Mieczysława Ćwiklińska czy Aleksander Zelwerowicz [na zdjęciu], ale też Wanda Łuczycka czy Halina Buyno-Łoza. Jedno jest pewne. Lublin miał szczęście do wielkich nazwisk, które dziś są legendą polskiej kinematografii.

Życiorysy sławnych osób najczęściej zaczynają się dosyć zdawkowo. Urodził się tam i siam, po czym szybko przechodzi się do lat szkolnych, studiów i kariery scenicznej, teatralnej czy filmowej. Co łączy takie nazwiska jak Zelwerowicz, Ćwiklińska czy Ordonówna? Miejsce urodzenia, czyli Lublin.

- O Aleksandrze Zelwerowiczu wiedzą chyba wszyscy mieszkańcy Lublina, bo na kamienicy, w której przyszedł na świat, jest umieszczona pamiątkowa tablica - zaczyna opowieść Grażyna Jakimińska z Muzeum Historii Miasta Lublina. - Ale już co ma wspólnego Miecia Ćwiklińska czy Ordonka z Lublinem, to raczej nie wiemy. Być może fascynaci czytający biografie sławnych ludzi zwrócili uwagę na pewne informacje, ale nie są one, niestety, powszechne.

Aleksander Zelwerowicz, syn Aleksandra i Bronisławy z Rydzewskich, przyszedł na świat w Lublinie 14 sierpnia 1877 roku. Ojciec był prawdziwym patriotą, bo za udział w powstaniu styczniowym musiał odbyć karę zesłania.

- W zasadzie o Aleksandrze synu wiemy tylko, że urodził się w Lublinie, a potem pojawiają się informacje, że w wieku 9 lat uczęszczał do szkoły w Warszawie. Na tej podstawie można przypuszczać, że w naszym mieście spędził dzieciństwo. I to ten okres najwcześniejszy, gdzie prawdopodobnie w domu jego własna mama uczyła go pisania, czytania, liczenia - mówi Grażyna Jakimińska. - Tak na zdrowy rozsądek, to jako dziecko nie mógł nabyć jakichś wielkich wspomnień sentymentalnych związanych z Lublinem, bo był na to zwyczajnie za mały. Następnie, kiedy stał się już wielkim i rozpoznawanym aktorem, twórcą pierwszej szkoły aktorskiej w Polsce, był na gościnnych występach w Lublinie w okresie międzywojnia. Czy miał jakiś większy sentyment do miasta, gdzie przyszedł na świat, nie wiadomo.

Miecia Ćwiklińska, właściwie Mieczysława Trapszów, życie na scenie odziedziczyła w genach. Rodzina Trapszo była typową rodziną wędrujących aktorów, przekazujących sobie pasję grania z pokolenia na pokolenie.

- Pierwszy w rodzinie karierę aktorską zaczął Anastazy Franciszek Trapszo. Był aktorem, reżyserem i dyrektorem teatru we Lwowie. Następni w kolejności byli Irena, a potem Marceli - ojciec Mieci - wylicza Grażyna Jakimińska. - A Ćwiklińska, jak się przyjęło mówić, przyszła na świat w garderobie teatralnej w Lublinie. Urodziła się dokładnie 1 stycznia 1879 roku w czasie jednego z występów rodziców, którzy jako trupa teatralna grali wówczas właśnie w naszym mieście.

Następny przystanek w życiu małej Mieci to był Poznań, gdzie rodzice, niespokojne twórcze duchy, zostawili ją na pensji. Potem była Łódź, tam wyszła za mąż za typowego bon vivanta i równie szybko się z nim rozstała. Pobierała nauki śpiewu w Paryżu, ale zew natury okazał się silniejszy. Zaczęła grać na deskach przybrawszy nazwisko babki, także aktorki.

- Debiutowała w filmie bardzo późno, gdy skończyła już 50 lat. Ale równie dobrze się tam odnalazła jak na deskach teatralnych. W jednym z wywiadów z Mieczysławą Ćwiklińską spotkałam się z jej szczerym wyznaniem, że nigdy nie odmawia żadnej roli, nawet najmniejszej, bo granie sprawia jej zwyczajną przyjemność - dodaje z uśmiechem Grażyna Jakimińska. - Zmarła mając 91 lat i grała niemal do ostatniej chwili.

Najbardziej tajemniczą damą z okresu międzywojnia była Hanka Ordonówna. W jej oficjalnych biografiach pojawia się Warszawa jako miejsce urodzenia, ale zarówno miejsce, jak i data 25 września 1902 r. są mocno wątpliwe. - Te największe sławy bardzo niechętnie ujawniały swoje prawdziwe pochodzenie, a w przypadku Ordonki czy też Marii Anny Tyszkiewicz z domu Pietrusińskiej, nawet wiek był specjalnie zaniżony. Kiedyś dziewczynki, które zaczynały wielką karierę na scenie, w balecie, w chórkach były nastolatkami w wieku 13 - 15 lat. A tak przecież zaczęła się jej kariera. Pierwsze publiczne wzmianki, że Hanka prawdopodobnie pochodzi z Lublina, z ubogiej żydowskiej rodziny, znalazły się w książce Józefa Łobodowskiego. Jaka jest prawda, nie wiadomo, dość że Ordonka chętnie przyjeżdżała do Lublina, jadała w ulubionej cukierni, więc być może to nie był tylko taki sobie sentyment gwiazdy, ale szczere przywiązanie jak do rodzinnego miasta - zastanawia się Grażyna Jakimowicz.

Znacznie więcej znanych postaci ze świata aktorskiego pojawiło się w Lublinie tuż po zakończeniu wojny. Reaktywowany teatr i szkoła dramatyczna ściągały jak magnes bardzo zdolne i oryginalne osoby.

- Wandę Łuczycką, mimo że nie urodziła się w Lublinie, ale w Józefowie Biłgorajskim, sporo łączyło z naszym miastem. Tu się uczyła u urszulanek, później grała w teatrze, nabierała szlifów aktorskich, które zaowocowały wspaniałą karierą w Polsce. Zaraz po wojnie nauki u Eleonory Frenkiel pobierała też Halina Buyno-Łoza. W latach 1945-1952 była aktorką w Teatrze Miejskim w Lublinie, ale po aresztowaniu i długim pobycie w więzieniu przeniosła się na Ziemie Zachodnie - kończy Grażyna Jakimińska.

Czasem warto w biografiach tych największych nazwisk X Muzy zwrócić uwagę na lubelskie akcenty, bo nawet jeśli się u nas tylko urodzili lub bywali na gościnnych występach, to Lublin po prostu miał szczęśliwą rękę do wielkich nazwisk, które dziś znajdują się w encyklopediach polskiej kinematografii i teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji