Artykuły

Mroki rozświetlane przyjaźnią

- Zależało mi, aby aktor grający Mirona nie tylko miał charyzmę, ale także był podobny do niego fizycznie. Andrzeja Hudziaka z krakowskiego Starego Teatru poznałem przed laty. Obejrzałem rysunki Czapskiego, portreciki Mirona wykonane w Paryżu. Utwierdzały mnie w przekonaniu, że to będzie poszukiwany aktor. Po zdjęciach próbnych wiedziałem, że Białoszewskiego powinien zagrać Andrzej - mówi ANDRZEJ BARAŃSKI, reżyser filmu "Parę osób, mały czas".

Reżyser Andrzej Barański opowiada o swoim najnowszym filmie "Parę osób, mały czas", historii Mirona Białoszewskiego i jego niewidomej przyjaciółki Jadwigi Stańczakowej. Dziś uroczysta premiera.

Życie pisze ciekawsze scenariusze niż autorzy eksploatujący hollywoodzkie schematy?

- Mówi się często o jakimś zdarzeniu, że to gotowy materiał na film, gdy gazeta doniosła, że człowiek pogryzł psa, a nie odwrotnie, albo że złodziej włożył ukradzione pieniądze do cudzego worka. Ja nie szukam takich sensacji, interesuje mnie człowiek. Dlatego staram się poznawać rzeczywistość otaczającą go bezpośrednio, lubię czytać pamiętniki, relacje z pierwszej ręki. Ekranizowana powieść oferuje rzeczywistość już przetworzoną, obliguje scenarzystę i reżysera do uwzględniania pomysłu, stylu, kompozycji autorskiej. Dziennik jest dla mnie materiałem dużo ciekawszym, ponieważ notatki robione dla siebie są bezinteresowne, bliższe życia. Jest w nich osobowość autora, charakter, klimat konkretnego dnia. Spojrzenie na pamiętnik z dystansu, np. po śmierci piszącego, łączy pozornie luźne elementy, ujawnia jakąś całość, utajony porządek dyktowany przez kogoś, kto wie wszystko.

Metafizyka?

- Może? Wykorzystując w scenariuszu "Dziennik we dwoje" Jadwigi Stańczakowej, starałem się nie zmieniać następstwa zdarzeń, nie naruszać tajemnicy związków przyczynowo-skutkowych ani wyznań i prawd, które niczym pozornie niespójne wersy haiku układają się w sensowną całość. Miron Białoszewski był utalentowanym awangardowym poetą, w dzienniku zapisywał rano wydarzenia poprzedniego dnia, te zapiski stawały się literaturą. Jego relacje z nocnych wycieczek z Jadwigą do Anina mają posmak niemal wypraw nad Amazonkę...

Jak odkrył pan dla siebie i filmu "Parę osób, mały czas" fascynującą historię przyjaźni Białoszewskiego i niewidomej Jadwigi Stańczakowej?

- Zamierzałem ekranizować "Zawał" Białoszewskiego, ale długo nie mogłem znaleźć producenta. Projekt upadł. Kiedy przeczytałem "Dziennik we dwoje" ofiarowany mi przez autorkę, napisałem scenariusz. Pierwotnie miał tytuł "Bohema", wszak był to świat bohemy artystycznej, mimo że nie w stylu "Cyganerii" Pucciniego, paryskiego Montparnassu czy kręgu Przybyszewskiego, gdzie piło się absynt, paliło opium. Tu prawie Matysiakowie...

Ale też poezja wysokiego lotu, dyskusje inteligencji, która zastanawia się nie nad tym, jak mieć więcej i więcej, ale - jak być.

- Taka była kultura katakumbowa. W stanie wojennym siadało się na podłodze, słuchało poety czytającego wiersze. Wiele osób związanych z literaturą czy teatrem przychodziło na spotkania do Mirona. Młodzi ludzie, studenci mieli okazję poznania nowej twórczości, wysłuchania refleksji wybitnych intelektualistów. Spotkania te były również formą protestu przeciw oficjalnemu nurtowi kultury programowanej przez partię i rząd. Chciałem przypomniećw filmie atmosferę tamtych zgromadzeń, utrwalić coś istotnego.

I oglądamy na ekranie niebogate mieszkanie Białoszewskiego, niewidomą Stańczakową, która nie skarży się na zły los... I fenomen przyjaźni, bezinteresowności, wzajemnej przychylności ludzkiej.

- Znak czasu.

Czy trudno było znaleźć wykonawców głównych ról?

- Zależało mi, aby aktor grający Mirona nie tylko miał charyzmę, ale także był podobny do niego fizycznie, gdyż poetę znamy ze zdjęć w podręcznikach, encyklopediach, tomikach poezji. Andrzeja Hudziaka z krakowskiego Starego Teatru poznałem przed laty. Obejrzałem rysunki Czapskiego, portreciki Mirona wykonane w Paryżu. Utwierdzały mnie w przekonaniu, że to będzie poszukiwany aktor. Po zdjęciach próbnych wiedziałem, że Mirona powinien zagrać Andrzej. Rolę Jadwigi Stańczakowej zamierzałem od początku powierzyć Krystynie Jandzie. Niewiele aktorek ma taki życiowy impet, wewnętrzną werwę i tak znakomity warsztat. Pani Krystyna nie kopiowała zachowań Stańczakowej, wysłuchała wielu wspomnień, zebrała o bohaterce wielką wiedzę, ale kierowała się intuicją. W każdej granej scenie miała zamknięte oczy, wypożyczone oryginalne ciemne okulary pogłębiają złudzenie autentyzmu ekranowej postaci.

Troskę o prawdę, precyzję ujęć widać w każdym pana filmie - od debiutanckiego "W domu" po niedawno pokazanego w TVP "Braciszka". Czy takiej konsekwencji nauczyć się można, studiując uprzednio nauki ścisłe?

- Kandydatom do szkół artystycznych, którzy mają za sobą takie studia, mówi się często: "masz poukładane". Efekty zastosowań matematyki w sztuce najwyraźniej objawiły się w muzyce, od kiedy kompozytorzy zaczęli wykorzystywać komputery. Nieżyjący profesor łódzkiej szkoły filmowej Bolesław W. Lewicki opracował podobne schematytakże dla filmu, ale z nich nie korzystałem. Dociekliwość towarzyszy mi od młodości i wynika raczej z pragnienia ładu, klasycznego pojmowania istoty sztuki, a nie z zainteresowań matematycznych. Podczas studiów na politechnice prowadziłem teatr studencki, pisałem dla tej swojej sceny sztuki, skecze i starałem się w nich unikać pustki, nudy dialogów, ponieważ możliwości młodych aktorów, którymi wówczas dysponowałem, były skromne. Tak się uczyłem dyscypliny. Od ukończenia studiów reżyserskich, rozpoczęcia pracy na planie, staram się opierać swe scenariusze na obserwacji codzienności, prawdziwych relacjach o świecie i zmaganiach człowieka z losem.

* * *

Andrzej Barański reżyser, scenarzysta:

Urodził się w 1941 r. w Pińczowie, studiował na Politechnice Śląskiej w Gliwicach, ukończył reżyserię w łódzkiej PWSFTViT. Debiut: "W domu" (1976) nagrodzono na kilku festiwalach. W późniejszych filmach, m.in. "Niech cię odleci mara", "Kramarz", "Kobieta z prowincji", "Nad rzeką, której nie ma", "Dzień wielkiej ryby" czy poemacie "Dwa księżyce" opowiada o świecie małych miasteczek, ginącej tradycji. Reżyserował dla Teatru TVP m.in. "Siedem pięter" Buzzattiego, "Młodość bez młodości" Eliadego, "Moją córeczkę" Różewicza; nakręcił ponad 30 dokumentów. "Parę osób, mały czas" jest 16. obrazem fabularnym reżysera.

Ekscentryk, samotnik, świadek apokalipsy

"Byłem w transie przeżyciowo-pisaniowym. Zmęczenie narosło. Ileż niespań" - napisał w książce "Rozkurz".

Miron Białoszewski (1922 - 1983), znakomity poeta i oryginalny prozaik, powszedniość podniósł do rangi sztuki, a o najdramatyczniejszych sprawach opowiadał bez patosu. Sensację wywołał jego "Dziennik z powstania warszawskiego". Ukazał w nim z ludzkiej perspektywy apokalipsę - zagładę miasta, które było dla niego mikrokosmosem.

Uchodził za oryginała: z natury samotnik, sypiał w dzień, pracował w nocy. Drażniło go światło, więc zamalowywał okna. Pisał w łóżku przykryty kołdrą pełną dziur wypalonych papierosami. Wobec swej twórczości był wymagający - jeżeli wiersz nie spełnił jego oczekiwań, niszczył rękopis. "Tak trzeba" - powtarzał z przekonaniem. Tę metodę zalecał teżswojej przyjaciółce i asystentce, niewidomej poetce Jadwidze Stańczakowej. Był dla niej całym światem.

Do legendy przeszły spektakle jego domowego teatru. Początkowo odbywały się na Tarczyńskiej na warszawskiej Ochocie, potem na placu Dąbrowskiego.

- Był to teatr integralny - mówi krytyk Jerzy Koenig. - Białoszewski sam organizował spotkania, sam pisał teksty i sam je potem interpretował. Pisał, by przekazać coś niesłychanie osobistego o świecie, który nie jest tak banalny, jak się nam wydaje.

Choć był człowiekiem niewierzącym, żył w sferze sacrum. Fascynowała go liturgia, kolekcjonował świątki. Wierzył w swoje przeczucia. W szatni teatru otrzymał numerek z liczbą 1983. Powiedział sobie: "To będzie rok, w którym umrę".

Na zdjęciu: Andrzej Hudziak i Krystyna Janda w filmie "Parę osób, mały czas".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji