Artykuły

Wszystko, czyli nic

Gdyby Matei Visniec bardziej przemyślał swój tekst, a Bronka Nowicka więcej uwagi poświęciła na pozszywanie epizodów i ulepienie puenty, a nie znanej wszystkim poszarpanej wizji rzeczywistości, sztuka nie służyłaby tylko do oglądania, ale zastanowienia się nad wszechobecną tandetą - o spektaklu "Człowiek-śmietnik" w reż. Bronki Nowickiej w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.

"Człowiek-śmietnik" to idealny tytuł dla sztuki, która jest... zbiorem sztuczek. Wszystkie są inne od siebie, nie współgrają, ale można pod nimi postawić wspólny mianownik. Więc - jak by się uprzeć - mają coś wspólnego. Bo skoro o śmietniku mowa, to są one niczym mini-etiudy wrzucone do jednego kosza, wymieszane i przypadkowo wysypane na scenę. Być może autor Matei Visniec tak też tworzył tekst dramatu.

Tekst żadnej puenty nie wnosi - tyle, że stara się oddać głupotę rzeczywistości, groteskowość mediów i współczesnych ludzkich wymysłów oraz wszechogarniającą makdonaldyzację. Ale równie dobrze widać powyższe na co dzień, więc po co przenosić to do teatru? Scena w tym wypadku niczego nie uzmysławia, nie uczy, nie nawraca. A czy spektakl bawi? Tutaj też można polemizować. Bo by iść do teatru, by kilka razy się uśmiechnąć, też nie warto. Życie często śmieszy o wiele bardziej. Ale nie w tym rzecz. Bo "Człowiek-śmietnik" to spektakl dyplomowy studentów III roku Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka i pod kątem egzaminu aktorskiego warto go oglądać. Młodzi artyści dają bowiem popis swoich umiejętności. Zarówno aktorskich, ale i tych mocno życiowych, bo całują się lepiej od starszej kadry zawodowców scenicznych.

"Człowiek-śmietnik", który premierę miał 31 marca 2007 w teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie, był również inauguracją małej Sceny "U Sewruka". To czwarta scena w teatrze, mieszcząca się w budynku Studium Aktorskiego i będąca miejscem prezentacji dokonań studentów. I wyszło szydło z worka, bo teatr - mowa o scenie Margines - dążący do wystawiania sztuk offowych i niestety po prawie trzech latach działalności wciąż prężnie trzymający się komercji, dał się wyprzedzić Scenie "U Sewruka". Miała ona swój pierwszy raz i to raz tak offowy, że Margines powinien zejść na margines. Więc jednak w Olsztynie można grać awangardowo i niezależnie. Studenci pokazali to nad wyraz pewnie. Tylko uczyć się od... uczących się. Może więc Scena "U Sewruka" - bez swoistych manifestów programowych - da z siebie więcej, niż stroffujący wciąż Margines?

Sztuka - mimo iż nie porywa geniuszem autora - sprawdza się bardzo dobrze na scenie studenckiej. Spektakl wyreżyserowała Bronka Nowicka i umiejętnie rozdała karty - czyli role swoim podopiecznym. Jako że "Człowiek-śmietnik" to bogaty wachlarz różnorodnych etiud, więc aktorzy mogli sprawdzić nie tylko swoje ciało, umiejętność mówienia, taniec, ale i gibkość swoich twarzy, bo i mimika została w spektaklu skrzętnie wykorzystana. Studenci wcielają się w wiele postaci, które między sobą niczym się nie wyróżniają. Ubrane są w czarne uniformy i balansują pomiędzy światem przedstawionym na scenie a wyobraźnią widza. Największą uwagę przyciąga jednak Dawid Rafalski, który wciela się w Drag Queen. Jego kreacja przenosi widza w jednej chwili z Olsztyna do Amsterdamu, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone - dosłownie i w przenośni. Blond-peruka, szpilki, czerwono-krwiste usta to nic w porównaniu z zaangażowaniem Dawida. Powiedzenie, że świetnie czuje się w tej roli trącałoby o ironię, ale fakt faktem - w tłumie czarnych postaci, wśród czarnej, zimnej scenografii jego postać świeci najmocniej, a nawet razi w oczy. Pedro Almodóvar na pewno nie powstydziłby się Dawida.

Ale niestety wyjątek potwierdza regułę, bo w spektaklu więcej scen "takich sobie" niż zachwycających. Jednak - patrząc na sztukę jako na offowego noworodka w Olsztynie - już "tak sobie nie jest". Dziwactw na scenie wiele - bo ślimaki pełzające po plecach, bo już nie "rzucanie mięsem", ale dosłowne jedzenie go podczas show na miarę Kuby Wojewódzkiego, bo prezentacja maszyny do zbierania i zakopywania trupów, a w końcu banalne pranie mózgu i rozdawanie z tej okazji kuponów. Wszystko mówi samo za siebie. Jednak gdyby Matei Visniec bardziej przemyślał swój tekst, a Bronka Nowicka więcej uwagi poświęciła na pozszywanie epizodów i ulepienie puenty, a nie znanej wszystkim poszarpanej wizji rzeczywistości, sztuka nie służyłaby tylko do oglądania, ale zastanowienia się nad wszechobecną tandetą. "Człowiek-śmietnik" bliższy jest więc Szymonowi Majewskiemu, niż hasłom typu: "teatr jest aktywną refleksją nad samym sobą".

Scenografia autorstwa Bogusława Cichockiego również wymyka się spod kontroli dobrze ułożonych przedstawień. To dwa podesty ustawione w literę "L" obejmujące jakby swoimi ramionami publiczność. Widz wobec tego nie może uciec, ale podświadomie staje się uczestnikiem świata o smaku Kafki, zapachu Marqueza i tchnieniu Almodóvara. Ale i tak wszystko wrzucone jest do jednego kosza, wymieszane, do którego nie chce się wkładać rąk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji