Prezes Rady Ministrantów
Nigdy dotąd fotoreporterzy nie tłoczyli się tak w foyer i między rzędami Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy. Fotografowali jednak widownię - nie spektakl, i to najkrócej sumuje "Obywatela M.", sensację medialną, nie artystyczną. Zamysł był pociągający: na kanwie życiorysu dzisiejszego premiera wyhaftować przypowieść o bezbarwnym chłopaku z prowincji, pnącym się aparatczykowską ścieżką na najwyższe stanowiska w partii, a w wolnym kraju także i w państwie. Scenarzysta Maciej Kowalewski i reżyser Jacek Głomb stanęli jednak przed wyborem, czy iść w doraźną satyrę polityczną, czy szukać uogólnień - i wybrali najgorzej: oba kierunki naraz. Z ambicji generalizacyjnych została mo-ralitetowa klamra z mało rozgarniętym aniołem stróżem, słabo pilnującym swego karierowicza, tudzież parę obrazków z wczesnosocjalistycznej przeszłości, zjadliwie inscenizowanych; o mechanizmie peerelowskiej kariery nie powiedziano jednak właściwie nic. Z doraźności zostały szampańskie bon moty premiera M. i dowcipy takie jak rada mamy, żeby synek "trzymał się tej rady ministrantów". Muzyka Bartka Straburzyńskiego, Tadeusz Ratuszniak jako sprytny i pusty bohater, parę epizodów (wujo patriota-erotoman Janusza Chabiora!) -to plusy inscenizacji sprawnej i wartkiej, niesycącej jednak apetytu na polityczny teatr.