Dzień (o) błędny
"Carpe diem" w choreogr. i reż. Ewy Wycichowskiej w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.
Polski Teatr Tańca z Poznania zrealizował kolejną premierę przygotowaną przez dyrektor Ewę Wycichowską (pamiętną primabalerinę Teatru Wielkiego w Łodzi): "Carpe diem". Przedstawienie okazało się tak interesujące, że natychmiast zostało zaproszone do Łodzi i pokazane zostanie w najbliższej edycji Festiwalu Dialogu Czterech Kultur.
Należąca do czołówki europejskich choreografów Wycichowska spektaklem "Carpe diem" opowiedziała chyba najbardziej smutną historię w życiu. "Carpe diem" to trochę tytuł przewrotny. Ci, którzy spodziewali się, że będą chwytać dzień radosny i piękny, są w błędzie. Autorka przedstawienie organizuje wokół człowieczego, destrukcyjnego pędu do stania się pępkiem świata, który okazuje się samoograniczeniem.
Tancerze wyznaczają sobie przestrzeń działania, w niej próbują przyjmować rozmaite role intelektualne i moralne, by wreszcie okazało się, że dzień, który chwytają, to jakiś tandetny taniec z gwiazdami, jakaś kropka nad "i" stawiana w 24 godziny, magazyn stereotypów w toku, tele-echo, papka, magma, homogenizacja, dehumanizacja, rząd, nierząd. W finale co prawda pojawia się delikatne światełko nadziei, ale nie wszyscy je dostrzegają, no i... jest delikatne. Za delikatne, by je chwycić, by poczuć się bezpiecznie. Bo też nie w światełku mamy szukać nadziei, a w samych sobie.
Muzykę baletową po raz pierwszy skomponował popularny kompozytor piosenek Zbigniew Górny (z synem Marcinem). Użyta przez Wycichowską technika świetnie oddaje jej transowość, niepokój. Z kolei zawarte w partyturze wielokrotne powtórzenia, niweluje oryginalna choreografia i świetne, wykonywane na żywo partie instrumentów klawiszowych i perkusji. A tancerze Polskiego Teatru Tańca kolejny raz udowadniają, że w nowoczesnych technikach tańca (i teatru), nie mają sobie równych. We wrześniu będą się o tym mogli przekonać łódzcy widzowie.