Artykuły

Nie kreując Szekspira

"Miarka za miarkę" w reż. Anny Augustynowicz z Teatru Powszechnego w Warszawie na XIII Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Monika Wasilewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Koncepcja inscenizacyjna "Miarki za miarkę" [zdjęcie z próby] w reżyserii Anny Augustynowicz jest prosta, błyskotliwa i działa. Przez godzinę.

"Miarka za miarkę" to utrzymany wkonwencji czarnej komedii pamflet na władzę -jej hipokryzję, bigoterię i głupotę. Ortodoksyjny moralista Angelo narzuca poddanym surowe normy moralne, skrywając własną rozbuchaną pożądliwość. Tekst to mocne starcie dyskursów władzy i sprawiedliwości.

Można się było spodziewać, że przebrany w purytańskie piórka książę gwałciciel będzie budził skojarzenia z "seksaferą" czy innymi skandalami obyczajowymi. Na szczęście Augustynowicz nie poszła drogą taniej publicystyki, choć aktualność tekstu narzucała się mimowolnie. Reżyserka zaproponowała grę opracowaną z precyzją szachowej rozgrywki. Centrum teatralnego światauczyniła niewielki kwadrat podłogi, a aktorów umieścila pośród siedzących w czterech sektorach widzów. Scena szczelnie otoczona, audytorium, stała się planszą rozgrywki, w której widzowie i aktorzy uczestniczyli na równych zasadach. Wystarczyło wstać i zabrać głos, jak w telewizyjnych debatach z udziałem publiczności.

Postaci kreowanojednym rysem, aktualizując ich istnienie tylko mocą szekspirowskiego słowa. "Oto Angelo" padało ze sceny i wyposażony w plastikową butelkę z wodą aktor stawał się Angelem, Claudiem czy Luciem. Aktorzy żonglowali swoimi postaciami, nie wcielając ich. Przestawali mówić - przestawali istnieć w rozgrywce. Kto ma słowo, ten ma władzę - zdaje się mówić Augustynowicz.

W tym niekreowaniu postaci celowała zwłaszcza Dominika Ostałowska jako Isabella. Z inteligentnie podawanego tekstu wydobywała wpisane weń

szyderstwo i komizm. Jej dyskusja z Krzysztofem Stroińskim (Angelem) dała czystą przyjemność obcowania z ironiczną, zdystansowaną szermierką słowną. Ze współczesnej konwencji wyłamał się natomiast Mariusz Benoit (Książę). Jakby grał winnym spektaklu. Trudno rozpoznać, czy to zaplanowany zabieg reżyserski, czy indywidualna koncepcja aktorska. W odróżnieniu od kolegów grał patetycznie, szatkując tekst niemiłosiernie długimi pauzami. Ucierpiał na tym cały spektakl, który w pewnym momencie strasznie zwolnił i w ślimaczącym się rytmie dociągnął do końca.

W całej sprawności uruchomionej teatralnej machiny niepokoił jeszcze jeden fakt - do czego Augustynowicz użyła Szekspira? Lekkość tej inscenizacji w pewnym momencie zaczęła niepokoić, bo przestała służyć czemukolwiek innemu ponad autoprezentację. Nie wybrzmiał ten Szekspir tak przejmująco jak mógł. Szkoda...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji