Artykuły

PPA - festiwal dla każdego

- Zmiany w formule festiwalu wynikają głównie z tego, że mamy w kraju ograniczoną liczbę aktorów śpiewających. W ciągu roku nie powstaje w Polsce aż tak wiele ciekawych wydarzeń, by wypełniły dziesięciodniowy festiwal. Mówiłbym raczej o poszerzeniu formuły PPA, bo teraz na tym festiwalu może odnaleźć się każdy - mówi Wojciech Kościelniak, były dyrektor PPA w rozmowie z Grzegorzem Cholewą z Gazety Wyborczej - Wrocław.

Grzegorz Cholewa: Jak były dyrektor Przeglądu Piosenki Aktorskiej ocenia poczynania swego następcy Konrada Imieli?

Wojciech Kościelniak: Działam w radzie artystycznej PPA, więc też w jakimś stopniu uczestniczyłem w jego przygotowaniach. Zapowiada się ciekawie. Cieszy mnie kontynuacja zeszłorocznej koncepcji - nie ma co prawda nurtu happeningowego, ale za to rośnie w siłę nurt OFF. Zgadzam się z Konradem Imielą, że to może być przyszłość wrocławskiego festiwalu - liczba oraz jakość zgłoszeń jest naprawdę imponująca. Zwłaszcza że od dłuższego czasu obserwuję trudności, z jakimi boryka się konkurs towarzyszący PPA. Wielkie indywidualności pojawiają się na nim sporadycznie. A w nurcie OFF, mniej zobowiązującym i koturnowym, mogą zaistnieć ci, którzy już wiele potrafią, choć jeszcze nie weszli na gwiazdorskie pułapy.

Zatem zrewolucjonizowana przed rokiem formuła PPA sprawdziła się?

Rewolucja to trochę za duże słowo, właściwie oprócz nurtu OFF... Zmiany w formule festiwalu wynikają głównie z tego, że mamy w kraju ograniczoną liczbę aktorów śpiewających. W ciągu roku nie powstaje w Polsce aż tak wiele ciekawych wydarzeń, by wypełniły dziesięciodniowy festiwal. Mówiłbym raczej o poszerzeniu formuły PPA, bo teraz na tym festiwalu może odnaleźć się każdy.

Festiwal odchodzi od klasycznych recitali. Teraz spektakle to bardziej one man show, artyści są zdecydowanie bardziej wszechstronni.

Rzeczywiście, popularne jest teraz takie podejście, że nie tylko uprawiamy sztukę aktorską, ale także gramy na bębenkach oraz innych instrumentach... Nie dorabiałbym do tego wielkiej filozofii, bo to bardziej kwestia mody, a ta, jak wiadomo, lubi się zmieniać. Jedynie aktorstwo zawsze pozostanie aktorstwem. Źle by się stało, gdyby teraz okazało się, że na PPA można funkcjonować wyłącznie w kolorowym stroju i z bębenkiem w ręce. Osobiście bardzo to lubię, sam robiłem podobne przedstawienia, ale to też nie może stać się nagle dominującym kierunkiem. Sztuka jest szerokim zjawiskiem i miejsce powinno być tutaj dla wszystkich.

Nawet dla punkrockowej kapeli, która zagra w ramach festiwalu w hali sportowej?

Masowy koncert próbowaliśmy zrobić już w zeszłym roku, ale nie znaleźliśmy artysty, który spełniałby nasze wymagania. Festiwal piosenki aktorskiej należy traktować szerzej niż tylko festiwal środowiska aktorskiego. Jeśli chcemy pokazywać także wartościową muzykę z wartościowym tekstem, to myślę, że zapraszanie zespołów jest dobrym posunięciem.

PPA z roku na rok staje się coraz bardziej wrocławski: zaczynają dominować aktorzy związani z naszymi teatrami. Dlaczego?

To bardzo celne spostrzeżenie, które wynika wyłącznie z tego, że we Wrocławiu bardzo silnie rozwija się piosenka, działają tutaj Teatr Piosenki i Teatr Muzyczny, a Przegląd Piosenki Aktorskiej ma silny wpływ na wiele wydarzeń artystycznych w Polsce. Wrocławskie środowisko, mając tutaj takie możliwości i wzorce, rozrasta się.

Przygotowuje Pan koncert galowy z piosenkami Marka Grechuty. Mamy spodziewać się wydarzenia artystycznego i błysku geniuszu na miarę "Kombinatu" czy może raczej kompromisu artystyczno-telewizyjnego, jakim była ubiegłoroczna "Kalina"?

Do dziś wiele osób mówi o "Kombinacie" z piosenkami Grzegorza Ciechowskiego jako o wspaniałym spektaklu, ale to był koncert, który w telewizji miał zaledwie trzy procent oglądalności, więc dla milionów ludzi było to nieciekawe. Identycznie wypadła w badaniach "Galeria" z piosenkami Jacka Kaczmarskiego. "Kalina" miała prawie dziesięć procent, co w przypadku takich produkcji jest już poważną liczbą. Tu zatem pojawia się pytanie, co dla kogo jest błyskiem geniuszu.

Albo dla kogo jest PPA. Czy na pewno dla masowego odbiorcy?

Kim w takim razie jest masowy odbiorca? Jest lepszy? Gorszy? Jaki? Gdzie znaleźć tę granicę? Zrobić spektakl pod recenzenta, fana disco polo, gospodynię domową czy dla środowiska aktorskiego? Gdzie jest ten złoty środek?

Festiwal z założenia jest skierowany do uczestników kultury raczej wysokiej, więc nie widzę problemu z określeniem jego odbiorców.

Ale telewizja jest medium popularnym, a przypominam, że PPA działa także za pieniądze telewizji i kilka spektakli musi być dla niej wyprodukowanych. To jest właśnie pewien kompromis. Można zrobić festiwal bez telewizji dla kulturalnych ortodoksów, ale impreza straciłaby wtedy na prestiżu, a przede wszystkim na rozgłosie. A tym samym straciłby sam Wrocław, dla którego PPA jest flagowym przedsięwzięciem.

Ale musimy się też zgodzić, że to właśnie spektakle o niskiej oglądalności mają największą wartość, kreują wzorce, dzięki którym rozwija się czy to teatr, czy to piosenka aktorska.

Za każdym razem, kiedy zajmuję się przygotowaniem jakiegoś spektaklu, staram się to zrobić najlepiej, jak potrafię. W przypadku tegorocznej gali będę się starał jak najlepiej oddać ducha piosenek Marka Grechuty - artysty, który szedł niepopularną drogą, potrafił stworzyć własną i niepowtarzalną stylistykę. Nie chcę się ścigać z mistrzem i traktuję to wyzwanie z wielkim respektem.

***

Wojciech Kościelniak - reżyser, aktor, wykładowca wrocławskiej PWST, w latach 2002-2006 dyrektor Teatru Muzycznego "Capitol", szef artystyczny ubiegłorocznej edycji PPA

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji