Artykuły

Margarita kocha

- Ten teatr przynosił ulgę: nam i widzom. Nie pękliśmy ze złości, a ludzie przychodzili, aby nas zaprosić do siebie do domu. Szkoda, że o Teatrze Domowym ludzie tak mało wiedzą - mówi EWA DAŁKOWSKA, aktorka Teatru Powszechnego w Warszawie.

Rozmowa z Ewą Dałkowską, która występuje gościnnie w Teatrze im. J. Słowackiego, w przedstawieniu "Tango Piazzolla"

Tłumy walą drzwiami i oknami do Teatru, aby zobaczyć ognistą Margaritę, właścicielkę baru El Suenio, która bez przerwy żartuje i mogłaby już wydorośleć, jak mówi jej córka, Lucia. Margarita potrafi nawet zawrócić w głowie młodemu barmanowi Marco.

Jak do tego doszło, że gra Pani właśnie w Krakowie?

- To zrządzenie losu. Najpierw, w listopadzie ubiegłego roku, zostałam zaproszona do Salonu Poezji Anny Dymnej. Ponieważ uwielbiam wiersze Stanisława Balińskiego, poety mało dziś znanego, przygotowałam z Kariną Seweryn program z jego utworami. Zaśpiewałam też, ubrana w czarną, cygańską suknię trzy pieśni z jego tekstami. To się spodobało Józefowi Opalskiemu, prowadzącemu wtedy Salon i Annie Burzyńskiej, kierownikowi literackiemu teatru. Stwierdzili, że postać, o której myśleli pracując nad spektaklem opartym na utworach Astora Piazzolli, to "wykapana ja".

Jak się Pani pracuje z krakowskimi aktorami?

- Spotkałam się z grupą aktorów, którzy wzajemnie się naprawdę lubią. Nie mówię tego "kadząc". To ludzie, którzy z wielkim poświęceniem i pasją oddają się swemu zawodowi, wkładając ogromną pracę w trudny, muzyczny spektakl. Gra kwintet "Tango Bridge", pod kierownictwem Grzegorza Frankowskiego.

Czy po raz pierwszy gra Pani w Krakowie?

- W Teatrze im. J. Słowackiego występowałam w 1992 r.w spektaklu Howarda Barkera zatytułowanym "Sceny z egzekucji". Grałam malarkę Galactię, która za to, że maluje prawdę historyczną o bitwie pod Leopanto (1571), zostaje osadzona w więzieniu. Interesujące, prawda? Rzecz wyreżyserował za dyrekcji Bogdana Hussakowskiego, Andrzej Pawłowski na Scenie Miniatura.

Co jeszcze łączy Panią z Krakowem?

- Mam tutaj rodzinę. Rodzeństwo mojego ojca osiedliło się w Nowej Hucie, ich dzieci mieszkają tu do dzisiaj. Tutaj studiowałam przez dwa lata w PWST. Śpiewałam w "Piwnicy pod Baranami" swój recital, przyjaźniłam się z Piotrem Skrzyneckim. Kiedyś przegadaliśmy na Wawelu, w domku kościelnego całą noc. Przyjaźnię się z Joanną i Antonim Krauze, którzy mieszkają, kiedy są w Krakowie, naprzeciwko Wawelu. To jest właśnie ten Kraków, który bardzo lubię.

Przywiązuje Pani dużą wagę do tekstu, który prezentuje. Czy to ze względu na swe pierwsze studia?

- Zanim zostałam aktorką, studiowałam polonistykę na wrocławskim uniwersytecie i mam tytuł magistra filologii polskiej. Ale wykształcenie filologiczne przeszkadzało mi w aktorstwie przez wiele lat.

W Wojewódzkiej Bibliotece zaprezentowała Pani wiersze ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, które mówią o dramatycznych momentach z najnowszej historii. Pochodziły one zresztą ze świeżego, pachnącego jeszcze farbą drukarską tomiku "Nocny Obchód", "Bogdan" utwór poświęcony rodzicom poległego Bogdana Włosika, podczas ulicznej manifestacji "Solidarności". Czy to sprawy bliskie i istotne dla Pani?

- W Teatrze Powszechnym, w zespole Zygmunta Hübnera mówiło się zawsze o ważnych sprawach. W tamtych czasach, aby dostać się na nasze spektakle, studenci wyłamywali drzwi wejściowe do teatru. Dwa przedstawienia cenzura zdjęła. Potem nie mogliśmy w ogóle występować na scenie. Postanowiliśmy grać w domu. Kiedy nastał stan wojenny, wszystkie ważne teksty Barańczaka czy Kaczmarskiego, które wtedy powstawały - zbieraliśmy. Tak powstał pierwszy spektakl, złożony z 20 utworów. Pokazaliśmy go we czwórkę: ja, Andrzej Piszczatowski i Maciej Szary, a Emilian Kamiński, też aktor, grał na gitarze. Występ był tajny, w mieszkaniu na VIII piętrze. Przyszło 40 osób, ludzie siedzieli na czym się dało...

Teatr Domowy stał się słynny w Polsce. Z czym to się wiązało?

- Ten teatr przynosił ulgę: nam i widzom. Nie pękliśmy ze złości, a ludzie przychodzili, aby nas zaprosić do siebie do domu. Powstawały spektakle smutne, ale i wesołe, kabaretowe. W sumie wystąpiliśmy 150 razy, a ludzie spontanicznie zbierali do kapelusza pieniądze...

Nie było żadnej wpadki?

- Kiedy winda jeździła na ósme piętro tam i z powrotem trudno było tego nie zauważyć. Kiedyś w mieszkaniu na "Degrengoladzie" Kohouta było ponad 100 osób. Podczas sztuki weszli do mieszkania milicjanci. Ludzie w śmiech, bo myśleli, że to część akcji spektaklu. Wtedy zgarnięto do suk 150 osób. Ale i tak było zabawnie, bo funkcjonariusze nie byli przygotowani na tylu widzów i nie mieli odpowiedniej liczby samochodów Szkoda, że o Teatrze Domowym ludzie tak mało wiedzą.

Wróćmy do normalności. Grywa Pani w teatrze, ale występowała też często w filmie. Co jest bliższe Pani sercu?

- Najlepszy jest płodozmian. Był czas, kiedy grywałam u wielkich reżyserów, w filmach, które weszły do klasyki Filmoteki Narodowej. Za szczególnie udany swój film uważam "Sprawę Gorgonowej". Grałam w "Kobiecie z prowincji", w "Bez znieczulenia", w serialu "Noce i dnie" i wielu innych...Kiedy wróciłam do teatru, czułam się jakbym chodziła po oceanie.

Czy Ewa Dałkowska "Filmu polskiego Matka Boska", jak mówiono kiedyś o Pani, nie myśli teraz o filmie?

- Mam propozycję i zaczynam pracę na planie 16 sierpnia. To będzie film wielkiego artysty, Witolda Leszczyńskiego, reżysera, scenarzysty i operatora.

EWA DAŁKOWSKA

Urodzona we Wrocławiu, ukończyła PWST w Warszawie w 1972, aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna. Grała w Teatrze Śląskim w Katowicach i Teatrze Powszechnym w Warszawie, oraz w Teatrze Rozmaitości. Występowała w kabarecie "Pod Egidą" Jana Pietrzaka, stworzyła recital "To śpiewała Ordonka". Ważniejsze filmy: m.in.: "Sprawa Gorgonowej" Janusza Maje wskiego, "Aktorzy prowincjonalni" Agnieszki Holland, "Noce i dnie" Jerzego Antczaka, "Korczak" Andrzeja Wajdy. Laureatka "Złotego Ekranu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji