Artykuły

O dwóch takich co nie byli najlepsi

Przedstawienie "Poczekalni", sztuki Macieja Kowalewskiego, jakie obejrzymy w gdańskiej Operze Bałtyckiej 19 marca, pod co najmniej jednym względem jest wyjątkowe. Po raz pierwszy Agencja Kontakt pokaże w Gdańsku nie jakiś gotowy warszawski spektakl, jakich już niemało obejrzeliśmy w ramach kolejnych "Sezonów z Kontaktem", tylko własną produkcję teatralną. To zupełna nowość - pisze Jarosław Zalesiński w Dzienniku Bałtyckim.

"Poczekalnia" w tym wykonaniu i tej reżyserii miała już, co prawda, warszawską premierę, ale z takim właśnie stemplem gdańskiej produkcji. Gdańsk jest drugim miastem, w którym jest ona pokazywana. W planach - kolejne polskie miasta.

A poza tą jedną nowością "Poczekalnia" proponuje to wszystko, do czego publiczność "Sezonu z Kontaktem" już się przyzwyczaiła. Zawsze są to znane nazwiska aktorów i prawie zawsze komediowe przedstawienia. W "Poczekalni" spotkamy się z Andrzejem Kopiczyńskim i Markiem Siudymem. Tego pierwszego nieco starsi widzowie kojarzą z inżynierem Stefanem Karwowskim z serialu "40-latek", choć przecież zagrał od tamtego czasu w około 30 spektaklach Teatru Telewizji i telewizyjnych "Lokatorach", o paru filmach fabularnych nie wspominając, a od wielu lat gra w warszawskim Teatrze Kwadrat. Partneruje mu tam m.in. Marek Siudym, drugi aktor wyprodukowanego przez Agencję Kontakt przedstawienia.

"Poczekalnia" to nie anglosaska farsa, tylko inteligentna i zabawna komedia, napisana przez Macieja Kowalewskiego, młodego aktora, reżysera, scenarzystę i dramaturga. Jego sztukę "Miss Hiv", gorzki, pełen czarnego humoru tekst o czterech kobietach chorych na AIDS, rywalizujących w konkursie piękności, mogliśmy zobaczyć na ubiegłorocznym festiwalu R@port w Gdyni. "Poczekalnia" jest sztuką zupełnie innego rodzaju. Kowalewski przedstawił w nim parę aktorów, którzy mają za sobą podobnie nieudane życie i podobnie niespełnione kariery. Spotykają się w poczekalni przed kolejnym w ich życiu castingiem. Może teraz się

uda? Jak jednak przekonać anonimową komisję, a przy okazji utrącić rywala? Autor przedstawił swoich bohaterów z dużą znajomością rzeczy - w końcu teatr zna od podszewki, od strony i aktorów, i reżyserów, i dramatopisarzy. Śmiejemy się z ich póz, kompleksów i mitów. W którymś momencie zdajemy sobie sprawę, że śmiejemy się też z samych siebie. Bo "Poczekalnia" nie jest sztuką o aktorach i teatrze. W tych dwóch nieudacznikach, niestety, każdy może zobaczyć siebie. Kto bowiem ma prawo powiedzieć, że jest przypadkiem idealnym, spełnionym w stu procentach? I ci, którzy jeszcze wierzą, że tak z nimi jest, i ci, którzy już wiedzą, że tak nie jest, powinni obejrzeć "Poczekalnię".

* * *

Czekałem na "Poczekalnię"

GRZEGORZ FURGO, dyrektor Agencji Kontakt, producent przedstawienia:

Pomysł, aby zająć się produkcją teatralną, chodził mi po głowie od dobrych paru lat. Klamka zapadła, gdy szczęśliwie spotkali się dobry autor i znakomici aktorzy. Zależało mi na tym, żeby nasz spektakl był komedią, ale komedią poważną, taką, po której obejrzeniu widz wychodzi z jakąś mądrą myślą. "Poczekalnia" to taka właśnie sztuka, współczesna, dotykająca spraw, jakimi żyjemy. To mądra sztuka o życiu. A po drugie, można by pomyśleć, że została napisana pod tych właśnie aktorów, którzy mogą się w niej pokazać od nieznanej nam wcześniej strony. Jestem spokojny, że nikt nie widział jeszcze takiego Marka Siudyma, którego kojarzymy niemal wyłącznie z serialami, i takiego Andrzeja Kopiczyńskiego. W "Poczekalni" pokazują prawdziwy aktorski kunszt.

Jako producent tego przedstawienia mógłbym pewnie interweniować, wpływać na jego kształt, ale nie robiłem tego na żadnym etapie pracy. To dobry tekst, a do aktorów mam pełne zaufanie.

"Poczekalnia" ma już za sobą udaną konfrontację z publicznością. Sztukę zagraliśmy po raz pierwszy w warszawskim teatrze Kwadrat 19 lutego, po raz drugi gramy ją w Warszawie dzisiaj, 5 marca. Poza Gdańskiem chcemy ją pokazać jeszcze w kilku miastach. W planach mamy już kolejne produkcje. Na moim biurku leżą dwa ciekawe teksty. Nie mogę jeszcze niczego więcej o nich powiedzieć, ale jestem pewien, że któreś z tych przedstawień powstanie.

A na razie zapraszam Państwa na "Poczekalnię".

* * *

O autorze. Maciej Kowalewski nie czeka na życiowe szansę. Sam je tworzy

Żadnej pracy się nie boi

Maciej Kowalewski to prawdziwa teatralna złota rączka. Może napisać sztukę, wyreżyserować ją, a nawet zagrać i zaśpiewać. Młody - rocznik 1969 - dramaturg - ma już na swoim koncie zgłoszenie do nominacji do Paszportu "Polityki", nagrody w kilku ogólnopolskich konkursach polskiej współczesnej dramaturgii, nagrodę honorową w dziedzinie sztuki aktorskiej na festiwalu Klasyka Polska w 1995, a także laury na wrocławskim Przeglądzie Piosenki Aktorskiej.

Na scenie

Od czego się to zaczęło? Od aktorstwa jednak. Po ukończeniu aktorskiej szkoły teatralnej występował w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu i w Teatrze Nowym w Warszawie. Zdążył też pokazać się m.in. w Legnicy, Wałbrzychu, a także w Teatrze Miejskim w Gdyni. Kinomani mogli go wypatrzeć w epizodach w "Liście Schindlera" i w "Pianiście". Potem już coraz bardziej zaczęło go wciągać dramatopisanie.

Przy biurku

Tak naprawdę do pisania ciągnęło go od zawsze. Pierwszy wiersz, jak wyznaje na swojej stronie internetowej, popełnił w wieku lat siedmiu. Sztuk teatralnych napisał do tej pory siedemnaście. Pierwszą wystawił w 2003 roku. Była to "Poczekalnia", którą sam wyreżyserował w Teatrze Polskim w Warszawie. Jego najbardziej chyba znaną sztuką jest "Miss Hiv" (prapremiera w 2005 roku). W stolicy wzięciem cieszyła się też jego "Bomba", sztuka charakterystyczna dla dramatopisania Kowalewskiego. W lekkim, komediowym przebraniu (choć "Miss Hiv" tak znów lekka nie jest: to sztuka o konkursie piękności z udziałem... osób umierających na AIDS) lubi on podsuwać widzowi pod nos swoje, czasem krytyczne obserwacje dotyczące świata, w jakim żyjemy.

W poczekalni

"Poczekalnia" to komedia bardziej psychologiczna niż "społeczna", choć sporo tu aluzji do Polski i Polaków, którzy co najmniej od "Wesela" Wyspiańskiego najlepiej czują się w rolach przegranych. Takimi przegranymi są Anzelm A. i Waldemar W., dwaj aktorzy po przejściach zawodowych i życiowych, którzy spotykają się w castingowej poczekalni. Znają się jak zły szeląg, jeden drugiemu podebrał nawet kiedyś żonę, więc tematów do rozmowy, w oczekiwaniu na wezwanie, im nie brakuje. Tak naprawdę jednak niby dialogując, cały czas grają, przed tym drugim i przed sobą samym. Gra idzie na całego, bo ten, kto okaże się tu lepszy, pierwszy wciśnie się za drzwi przed przesłuchującą komisję i może wywalczy upragniony filmowy epizod, od którego zacznie się jego prawdziwa kariera?

Jest w "Poczekalni" dużo autentycznie śmiesznych dialogów, jest też trochę obserwacji

bardziej serio: o komiczności życiowych wyścigów, w jakich startujemy, i komiczności naszego bycia na pokaz.

Za kamerą?

Kowalewski lubi reżyserować własne teksty, "Poczekalnia" także wyszła spod jego reżyserskiej ręki. Na podstawie innej ze swych sztuk, "Bomby", największej prywatnej produkcji teatralnej w Polsce, napisał scenariusz filmowy. Czy kiedyś stanie za kamerą? Na razie możemy obejrzeć w Gdańsku jego autorskie przedstawienie "Poczekalnia",

Spektakl zobaczyć będzie można w Operze Bałtyckiej 19 marca na dwóch przedstawieniach o godz. 17.30 i 20.15. Zamówienia i rezerwacje biletów przyjmuje Biuro Obsługi Widza Agencji Kontakt w Gdańsku Oliwie ul. Czyżewskiego 38, tel. /fax (058) 554-83-12 do 14, maił biuro@kontakt.gda.pl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji