Artykuły

Nie wolno stękać na Poznań!

Jednej rzeczy mi w Poznaniu brakuje. Restauracji Smakosz. Do legendarnego lokalu, mieszczącego się naprzeciw Teatru Polskiego, przychodzili wszyscy wielcy ludzie kultury. Smakosz był elementem historii tego miasta. Ale warte majątek kotły wyrzucono i otwarto tam restaurację Pizza Hut. Jestem przekonana, że za tą decyzją stał ktoś bez poznańskich korzeni. Przyjaciółki - artystki w Paryżu pokazują mi stuletnie lokale. U nas takich miejsc nie ma - mówi Emilia Krakowska, warszawska aktorka z Jeżyc.

Natalia Mazur: - Chciałabym z Panią porozmawiać o Poznaniu. Dowiedzieć się, co Pani zawdzięcza rodzinnemu miastu, czy myśli Pani o powrocie...

Emilia Krakowska [na zdjęciu]: - Bardzo chętnie, ale nieco później. Jestem na skrzyżowaniu, stoję w korku. rozmowy telefoniczne za kierownicą są zakazane. A Poznaniowi zawdzięczam wychowanie, które każe mi przestrzegać przepisów.

(po półtorej godziny)

Teraz już może Pani rozmawiać?

- Teraz już tak. To jakie ma pani pytania?

Pani jest urodzoną poznanianką?

- Tak, typowym jeżyckim "wybijoknem". Jeżyce to najwspanialsza dzielnica, pięknie opisywana przez Małgorzatę Musierowicz, która zresztą podobnie jak ja chodziła do liceum Dąbrówki. I miała lekcje z tym samym profesorem Latawcem.

W pewnym momencie postanowiła się jednak Pani wyprowadzić...

- To nie było postanowienie. Normalne, że człowiek idzie za uczelnią.

Czy poza aktorstwem rozważała Pani jakiś kierunek studiów, który można studiować w Poznaniu?

- Nie. Miałam 10 lat i już wiedziałam, że chcę być aktorką. Swoją drogą za to wczesne zainteresowanie aktorstwem byłam napiętnowana.

Jak to?

- Uczęszczałam do Kuźni przy ul. Inżynierskiej. Z tego zespołu teatralnego pochodzi Zdzisław Wardejn, Krystyna Rutkowska... Próby odbywały się późnymi wieczorami. I nieważne, że graliśmy "Marię" Malczewskiego czy "Konrada Wallenroda". Profesor Latawiec kręcił nosem na te moje nocne eskapady. W pewnym momencie powiedziano mi: albo, albo... Wyjechałam do szkoły z internatem. Maturę zdałam w Drezdenku. Zabór pruski mnie tego nauczył: jeżeli jest jakieś prawo, to choćby nie wiem jak było twarde, trzeba mu sprostać. Szkoła nie godziła się na teatr, a ja wiedziałam, że muszę mieć maturę, aby iść dalej.

Dlaczego po studiach nie wróciła Pani do któregoś z poznańskich teatrów?

- Miłość do Poznania jest i będzie we mnie. To moja mała ojczyzna. Mam tu przyjaźnie, takie wieczne, trwające od szkoły podstawowej. Przyjeżdżam tutaj z córkami. Tańczą na kursach tańca u Wycichowskiej. Ale wyjechałam do Warszawy, studiowałam w szkole teatralnej. W Warszawie narodziły się nowe przyjaźnie, miłości. Tu wyszłam za mąż, urodziłam dzieci.

Na pewno jest po prostu coś takiego, co Panią do powrotu zniechęca!

- Nie życzę sobie takiego gadania, droga redaktorko. Nie wolno stękać na Poznań. Tak, wiem, to dość powszechne. Satyrykom, na przykład, wydaje się to bardzo zabawne, gdy wytykają wady Polski. Muszę Pani powiedzieć, że wśród Polonii nie jest to zbyt mile widziane. Chociaż wiem! Jednej rzeczy mi w Poznaniu brakuje. Restauracji Smakosz. Do legendarnego lokalu, mieszczącego się naprzeciw Teatru Polskiego, przychodzili wszyscy wielcy ludzie kultury. Smakosz był elementem historii tego miasta. Ale warte majątek kotły wyrzucono i otwarto tam restaurację Pizza Hut. Jestem przekonana, że za tą decyzją stał ktoś bez poznańskich korzeni. Przyjaciółki - artystki w Paryżu pokazują mi stuletnie lokale. U nas takich miejsc nie ma.

Dla Smakosza by Pani wróciła?

- Dam przykład mojej mamy. Kiedyś chciałam ją namówić na przeprowadzkę do Warszawy. A ona na to: "Nie! Bo ja tutaj jestem królowa. Każdy mnie zna. Od 40 lat mam swoje krzesło w filharmonii. Będziesz mnie odwiedzać u mnie". Nie przesadza się starych drzew. Ale Poznań mam zawsze w sercu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji