Artykuły

Jak ćmy, spalone w ogniu miłości

"Sinobrody - nadzieja kobiet" w reż. Grzegorza Kempinsky'ego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.

Po skończonym przedstawieniu, publiczność musi przejść obok pozostawionych przez aktora rekwizytów - kilku par butów, równo ustawionych na szklanej tafli. Wyglądają zwyczajnie. Parę minut wcześniej byty jednak teatralnym znakiem; kolejna zamordowana przez Henryka Sinobrodego kobieta to kolejna para butów w jego walizce. Ich (butów) dwuznaczna - realna i teatralna - natura, stanowi klucz do interpretacji sztuki Dei Loher pt. "Sinobrody-nadzieja kobiet", jaką proponuje Grzegorz Kempinsky na Scenie Kameralnej Teatru Śląskiego. Takie buty, już poza kręgiem reflektorów, mogłyby przecież nosić rzeczywiste kobiety. Nie wszystkie, rzecz jasna. Ale na pewno te, którym nie starcza odwagi i siły, by zdobyć się na uczuciową samodzielność. To one stają się przecież najczęstszymi ofiarami oszustów i maniakalnych zabójców.

Dodatkowy zmysł Henryka

W katowickiej inscenizacji akcent nie pada jednak na mordercze instynkty Henryka Sinobrodego, lecz na słowo "nadzieja", użyte przez autorkę w tytule dramatu. Henryk na swoje ofiary nie poluje; on raczej odczuwa przymus zrealizowania skrytych oczekiwań (nadziei właśnie) niektórych z nich. Henryk ma dodatkowy zmysł, swoisty instynkt, którym wyczuwa kobiece dążenie do samozagłady i potrzebę uzależnienia od miłości. One zaś, te, którym odbierze życie, też szukają kogoś, na kogo mogłyby przerzucić odpowiedzialność za własną, wyczekiwaną śmierć. To charakterystyczne, z jaką czułością Sinobrody nosi zwłoki ofiar; w jego zachowaniu nie ma sadyzmu ani seksualnego zaspokojenia, tylko poczucie spełnionego obowiązku. A czasem rozpaczy, że tak być musi...

Ingerencje w tekst są w tym przedstawieniu bardzo ostre. Zrazu wydaje się na-

wet, że powierzenie ról wszystkich partnerek Sinobrodego jednej aktorce to niepotrzebna fanaberia. Z biegiem przedstawienia tracimy tę pewność, by w końcu przyznać prawo i do takiego czytania sztuki Dei Loher. Dzięki fascynującej grze Ewy Kutyni nikt nie ma wątpliwości, że to są różne kobiety, ale aktorce udało się wydobyć z bohaterek też tę wspólną cechę, która przyciąga mordercę - całkowitą uległość. Po ekspresyjnej roli w "Push-up", Ewa Kutynia wybrała przeciwstawną gamę środków - wewnętrzne skupienie, dopełniane tylko gestem i zmienną intonacją. Ale siła oddziaływania na widza okazuje się równie duża. Julia, Anna, Judith, Tania, Ewa idą na rzeź z takim samym niezachwianym poczuciem nieodwracalności zdarzeń. I każda z nich, nim podpisze umowny cyrograf z Sinobrodym, wchodzi z nim w tę chwilę czułości, która równoważy cierpienie.

Anioł śmierci

Henryk w interpretacji Grzegorza Przybyła pozostaje pozornie w drugim planie.

Ale to demiurg, anioł śmierci, który swoje ofiary paraliżuje raz na zawsze i wcale nie musi eksponować swojego istnienia. Ten aktorski duet wart jest zapamiętania, choć relacje między postaciami znacznie odbiegaj ą od pierwowzoru literackiego. Grzegorz Kempinsky, decydując się na "przebudowanie" konstrukcji dramatu, zrezygnował z wszelkiej dosłowności. Spektakl rozgrywa się w niepokojącym, onirycznym rytmie i nastroju, na tle reprodukcji obrazów Renę Magritte'a. Belgijski malarz komponował swoje obrazy z prawdziwych elementów, ale w niezwykłych zestawieniach. Podobnie postępuje reżyser, żonglujący scenami z dramatu Dei Loher i jej postaciami. W tej - dla mnie interesującej - operacji jest jednak zgrzyt. Jeśli miał to być uniwersalny obraz odwiecznej walki kobiety i mężczyzny, to zupełnie niepotrzebne są w nim sceny z Niewidomą. Rozbijają intymność przekazu i zakłócają poetycki charakter narracji. Najbliższe przedstawienia na Scenie Kameralnej Teatru Śląskiego odbędą się 9,10 i 11 marca, o godz. 18.30. Uwaga, spektakl tylko dla dorosłych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji