Artykuły

Wizjoner praktyk

Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta według raportu o stanie kultury województwa wielkopolskiego to najbardziej rozpoznawalne wydarzenie regionu. Za Maltą od samego początku stoi jej dyrektor Michał Merczyński, który przed laty powiedział: - Niezależnie gdzie będę pracował, zawsze będę organizował Maltę - pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.

Nie jest to tylko medialny slogan. Merczyński [na zdjęciu] dotrzymuje słowa. Pierwsze Malty organizował pod sztandarem Teatru Polskiego w Poznaniu. Potem założył z Włodzimierzem Mielcarkiem prywatną Agencję Artystyczną Taff Art, która z powodzeniem radziła sobie z festiwalową machiną. Następnie festiwal przeniósł centrum dowodzenia do Towarzystwa Muzycznego imienia Henryka Wieniawskiego. A kiedy w 2002 roku wyjechał do Warszawy, by objąć dyrekcję Teatru Rozmaitości, doprowadził do powołania Fundacji Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta.

Lubi coś tworzyć

Michał Merczyński studiował kulturoznawstwo, kiedyś opowiadało się o tym kierunku - pół żartem, pół serio - że jest "szkołą dla żon dyplomatów". Wtedy, nikt tam nie mówił o zarządzaniu kulturą, o menedżerstwie. W1985 roku Elżbieta Woźna, redaktorka "Iksa" (wówczas pracowała w Filharmonii Poznańskiej), poleciła studenta piątego roku Janowi A. P. Kaczmarkowi, który szukał kogoś, kto zajmie się sprawami organizacyjnymi Orkiestry Ósmego Dnia.

- Mieszkałem w domu studenckim Jowita i pisałem pracę magisterską. Zapukał do pokoju Jan i zaproponował pracę - wspomina Michał Merczyński. - Zgodziłem się. To był eksperyment. Przy Teatrze Polskim w Poznaniu, wzorem Centrum Sztuki Studio w Warszawie, postanowiono afiliować orkiestrę. Mieliśmy jednak osobny budżet, osobny plan pracy. To była świetna szkoła menedżerska. Kaczmarek miał pomysł, który trzeba było zrealizować, na przykład załatwić sto telewizorów i sto monitorów Unimor do spektaklu pt. "Czekając na kometę Halleya". Trzeba było zorganizować koncert w Amsterdamie, a ja właśnie od pół roku uczyłem się dopiero angielskiego.

- Znamy się z Michałem jeszcze z czasów Pro Sinfoniki. Zawsze wyróżniał się z tłumu, dawał się zauważyć, chociaż nie był z Poznania - mówi Beata Grudzińska, doradca do spraw komunikacji i public relations. - Dojeżdżał z Jarocina na koncerty, na spotkania, był widoczny. Domyślaliśmy się, że szybko gdzieś wypłynie.

Merczyński nie kryje, że zawsze miał w sobie coś, co popychało go do działania. - Na pewno nie byłem typem aktywisty, ale musiałem coś robić - przyznaje. - Już jako licealista "pobierałem lekcje" u Zdzisława Dworzeckiego na przykład podczas organizacji zjazdu ISME (International Society for Musie Education - Międzynarodowe Stowarzyszenie Wychowania Muzycznego) w Poznaniu.

Wyznawca absolutyzmu oświeconego

Kiedy Jan A. P. Kaczmarek wyjechał w świat, Michał Merczyński z Włodzimierzem Mielcarkiem, aktorem Teatru Polskiego w Poznaniu, założyli agencję artystyczną. Wielu im kibicowało, ale jeszcze więcej uśmiechało się pod nosem, mówiąc "Don Kichot i Sancho Pansa". Merczyński i Mielcarek miast zarabiać pieniądze, postawili na sztukę wysoką: organizowali koncerty Ewy Demarczyk, Stanisława Soyki, ekskluzywne występy w Teatrze Polskim, zero ukłonów w stronę komercji. Najważniejsza jednak była Malta.

Włodzimierz Mielcarek mówi o Michale Merczyńskim: - Nasza współpraca w czasach Taff Artu i 10 lat "Malty" to było dla mnie doświadczenie wyjątkowe. Cieszę się, że udało nam się stworzyć coś, co do dzisiaj istnieje.

* * *

Michał Merczyński laureatem Nagrody Pracy Organicznej

Michał Merczyński jako wyznawca absolutyzmu oświeconego w pracy ma dar zjednywania sobie ludzi. Kiedy kogoś zaakceptuje, wiąże się z nim na bardzo długo. Najdłużej pracuje jednak z Renatą Borowską, aktualnie koordynatorem programu festiwalu Malta i wiceprezeską fundacji. - Spotkaliśmy się podczas pierwszej Malty - mówi Renata Borowska. - Byłam bileterką. Michał to mieszanka wizjonera i praktyka. Jest fenomenem szefa. Jeśli coś nie wychodzi, nie zaczyna od krzyku, tylko stara się zmotywować pracownika do dalszego poszukiwania rozwiązania problemu. Ba, potrafi przyjść i pracować.

Merczyński pytany, jakim jest szefem, odpowiada: - Dyrektor musi podzielić pracę, ale nie może pracownikom patrzeć na ręce. Natomiast rozliczam z terminów, zasad działania i efektów. Oczekuję od swoich współpracowników pasji i identyfikacji z tym, co robią. Poza tym, w małych zespołach trzeba się lubić, bo jak się pojawią problemy, to trzeba je przezwyciężać.

- To świetny szef. Wymagający. Ma znakomite relacje z pracownikami. Potrafi wytworzyć przyjazną atmosferę w zespole - mówi Izabela Jackowiak, która pracowała z Merczyńskim w Poznańskim Ośrodku Telewizyjnym i w Towarzystwie Muzycznym im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu.

- Potrafi uwodzić ludzi. Kiedy mu uwierzą, idą za nim jak w dym. Ma wizje i potrafi zjednywać do nich innych. Ale nie ma problemu, by w odpowiednim momencie postawić na zupełnie innych ludzi - dodaje Grudzińska.

W czepku urodzony?

Michał Merczyński nie kryje, że ma szczęście w życiu, bo robi to, co lubi i może się z tego utrzymać. Tak się w jego karierze układa, że nie on szuka pracy, ale praca szuka jego. Odejście z telewizji poznańskiej, gdzie pracował rok, zbiegło się ze śmiercią Zdzisława Dworzeckiego.

- W momencie, kiedy zabrakło Zdzisława i szukałem następcy, zwrócono mi uwagę, że jest w Poznaniu ktoś, kto był bardzo blisko z nim związany, nadaje na podobnej fali. Wystarczyły mi dwie rozmowy z Michałem Merczyńskim, by się zorientować, że będzie to właściwy człowiek na właściwym miejscu w Towarzystwie Muzycznym im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu - mówi prezes Andrzej Wituski. - Kiedy otrzymał propozycję z Warszawy, nie zatrzymywałem go. Mówiłem wręcz: propozycji ze stolicy się nie odrzuca.

Po trzech latach kierowania Teatrem Rozmaitości, Marczyński odszedł (w tym samym czasie był szefem programowym Festiwalu Czterech Kultur w Łodzi). Krótko w 2005 roku kierował Polskim Instytutem Sztuki Filmowej. Po przeprowadzeniu konkursu na stanowisko dyrektora, sam został dyrektorem Polskiego Wydawnictwa Audiowizualnego.

- My jesteśmy kimś między archiwistą a promotorem kultury wysokiej w mediach elektronicznych - mówi Merczyński o instytucji, którą obecnie kieruje. - To kolejne nowe i ważne doświadczenie w moim życiu.

Ambitny brat łata

Michał Merczyński, którego znaszaj 25 lat, nie obraża się. Nawet, jeśli po ukochanej Malcie krytykujemy go za to, co na niej pokazuje. Przyznaje się, że po każdej edycji on i jego współpracownicy piszą rachunek sumienia i dyskutują.

- Jak każdy festiwal Malta ma swoje wzloty i upadki - mówi Merczyński. Aktualnie jesteśmy w fazie przepoczwarzania się. Myślę, że tegoroczna Malta będzie krótsza od poprzedniej, ale lepsza, atrakcyjniejsza, otwarta na widza masowego...

Bardzo trafnie Michała Merczyńskiego opisał Igor Morski, grafik, który wiele lat z nim współpracował: - Michał jest trochę jak brat łata. Już wiele lat temu potrafił przewidzieć, w jakim kierunku powinien iść. Dzięki niemu powstała Malta. On się sprawdza w różnych miejscach.

Do portretu swoje dołożył Ryszard Grobelny, prezydent Poznania: - Menadżer, który potrafi łączyć kulturę wysoką z gospodarczym rozsądkiem. Czasami się spieramy, ponieważ nie wszystkie jego pomysły dają się zaakceptować. Ostatnio namawiam go do większej kontrowersyjności w działaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji