Artykuły

Płock. Edyp i Antygona u Szaniawskiego

Ponad dwie godziny greckiego antyku z młodzieżowym zacięciem - takie przedstawienie obiecuje nam Jacek Andrucki, reżyser najnowszej realizacji płockiego teatru, czyli "Króla Edypa - Antygony ". Premiera w sobotę [17 lutego] o godz. 18 w sali koncertowej Szkoły Muzycznej.

- Od dawna chciałem zająć się tragicznymi losami całego rodu Labdakidów - opowiada Jacek Andrucki. - Losy Edypa byłyby otwarciem tej sagi, "Antygona" jej zamknięciem. Prawda jest jednak taka, że płocki teatr kilku przedstawień nie potrzebuje... Na warsztat wzięliśmy więc tylko Edypa i Antygonę. Kilka najważniejszych pytań od zawsze nurtujących ludzkość postaramy się zadać w jednym przedstawieniu. Zajmie nam to nieco ponad dwie godziny. Bez obaw, w dobie realizacji cztero-, pięciogodzinnych to i tak niewiele.

Dlaczego akurat Sofokles? Andrucki podkreśla, że nie ma właściwie w historii takiego momentu, kiedy "Król Edyp" i "Antygona" nie byłyby tekstami aktualnymi.

- I to wcale nie z powodu teorii Freuda dotyczącej Edypa. Chodzi o coś innego - mówi reżyser. - O odwieczne pytanie, czy jesteśmy panami naszego losu, czy może wręcz przeciwnie, na nic nasze starania, bo przed losem nie ma ucieczki, a wszyscy realizują zapisany gdzieś w górze plan. A "Antygona"? Czy człowiek ma prawo żądać od władzy, by ta spełniała jego oczekiwania? Czy uznać, że pochodzi ona od Boga i cierpliwie znosić jej nakazy?

Twórcy spektaklu szukali okazji, by Edyp i Antygona mogli spotkać się w jednej sytuacji. I znaleźli. - Pomyśleliśmy o grupie młodych ludzi w offowym teatrze, którzy chcą zmierzyć się z tymi antycznymi tekstami. Pokażemy ich wyprawę do Grecji, w poszukiwaniu natchnienia u źródeł - mówi Andrucki. - Tam podejmą pierwszy temat, Edypa. Nie, nie zdradzę, jak im to wychodzi, zapraszam na przedstawienie. W każdym razie Edyp nie przynosi im tego, czego się spodziewali, obnaża coś całkiem niespodziewanego... Biorą się więc do Antygony.

I jak to w grupie młodych ludzi bywa - wszystko zaczyna się od dystansu, zabawy, śmiechu. - Potem zaś, nie wiadomo, czy to przez wpływ antyku, czy to przez coś, co drzemie głęboko w nich, robi się poważnie. A wszystko kończy się tragedią - tajemniczo zapowiada reżyser.

W przedstawieniu zobaczymy m.in. Katarzynę Małolepszą [na zdjęciu] i Pawła Gładysia. Choreografią zajął się wieloletni współpracownik Andruckiego, Przemysław Śliwa, a za scenografię odpowiada Bogusław Ochocki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji