Artykuły

Życie jak śmiertelna choroba

"Anioły w Ameryce" splatają kilka tematów charakterystycznych dla pana teatralnego świata: tragizm ludzkiej egzystencji, cierpienie wywołane odrzuceniem, homoseksualizm, kryzys rodziny i religii, kulturę żydowską. Czy ta premiera - po "Krumie" Levina - jest podsumowaniem drogi twórczej, czy nowym etapem?

Krzysztof Warlikowski: Ani jednym, ani drugim. Zawsze szukam tekstu, który mnie dotyka. Wybór sztuki Kushnera jest kontynuacją moich zainteresowań. Jedynie z powodu długości utworu po raz pierwszy moja teatralna wypowiedź jest podzielona na dwa wieczory.

Przedstawienie będzie grane w auli SGGW. Co zadecydowało o wyborze tego miejsca?

- Przypadek. W tekście Kushnera pobrzmiewa coś z filozoficznego wykładu o życiu i śmiertelnej chorobie, który jest kierowany do ludzi. Aula jest odpowiednim miejscem do zderzenia historii głównego bohatera, nowojorskiego geja i Żyda, z polską widownią. To wyzwanie dla obu stron.

Kushner rozprawia się z amerykańską mitologią. Czy pan wystawi rachunek polskiej?

- Nie rozumiem do końca żadnego z amerykańskich mitów. Anioł jest jak Ariel z Szekspirowskiej "Burzy" czy Dybuk ze sztuki An-skiego, zjawą z innego świata. Nie przynależy on ani do mitologii narodowej, ani religijnej, i jego pochodzenia nie potrafimy wyjaśnić. Mitem najbardziej polskim jest zwiastowanie Marii Panny.

Jakiego teatralnego języka pan szuka, żeby oddać przenikanie się świata realnego z nadrealnym w "Aniołach w Ameryce"?

- Nie koncentruję się na poszukiwaniu języka, ale na pogłębieniu tematu, który najpierw poruszam w sobie, a następnie w moim partnerze - aktorze, i odbieram to, czego on z kolei dotknie we mnie. Na tym polega proces dochodzenia do samej esencji problemu.

Od lat pracuje pan z tymi samymi aktorami. Jak wybiera pan obsadę?

- Najważniejszy jest dla mnie człowiek. Interesują mnie ludzie, którzy myślą, poszerzają horyzonty i intensywnie przeżywają swoje życie. Nie interesują mnie małpy, profesjonaliści-rzemieślnicy. Ten zawód też ma swoją misję.

Pomysł obsadzenia Andrzeja Chyry jako Roya Cohna, umierającego na AIDS 60-letniego prawnika, wydawał się zaskakujący. Sam aktor długo wahał się, czy przyjąć tę rolę... Roy Cohn był postacią autentyczną, ale jego nazwisko prawdopodobnie niewiele mówi polskiej widowni. O czasach Cohna może wypowiadać się tylko osoba, która bierze aktywny udział w dzisiejszym świecie. Z kolei Zygmunt Malanowicz zagra starego komunistę w tym przedstawieniu i to jest jego prawo - on jako człowiek wyrósł z takiego świata. Musimy nabrać życiowego doświadczenia, żeby potem mieć prawo do poruszania pewnych tematów. Liczymy się z tym, że odbiór sztuki Kushnera będzie trudny zarówno dla widowni, jak i dla nas - twórców.

Doświadczeniem granicznym w pracy pana i aktorów było chyba przedstawienie "Oczyszczonych" Sarah Kane.

- Ból egzystencjalny i metafora dramatu Kane dotykają bezpośrednio natury ludzkiej i nie są osadzone społecznie. Kushner jest wyraźnie zanurzony w amerykańskim, kapitalistycznym społeczeństwie. Ostatnie 17 lat (szczególnie ostatni rok) zmian ideologicznych, które zachodziły w Polsce, mogło jakoś zbliżyć nas do tego, o czym pisze amerykański dramaturg.

Odbierając w grudniu ubiegłego roku nagrodę Meyerholda w Moskwie, powiedział pan: "Jestem jedynym reżyserem z mojego pokolenia, który się nie skompromitował".

- Każdy ma prawo mieć swój punkt widzenia. Artysta ponosi odpowiedzialność. Musimy wiedzieć, jaką rozmowę prowadzimy z widownią. Polska widownia jest mistyczna. Dlatego, kiedy oglądała moje "Bachantki" Eurypidesa, stawała po stronie Boga, a nie człowieka. Mam 45 lat i należę do pokolenia, od ktorego wymaga się już dojrzałości. Podjąłem się wyzwania, aby mówić o sobie i o świecie poprzez teatr, i udało mi się wciągnąć ludzi do dialogu przy wysoko ustawionej poprzeczce. Taka jest też sztuka Kushnera, którą kieruje do nieprzygotowanej polskiej widowni. W komunizmie nasze społeczeństwo z konieczności pochłaniała walka o niepodległość, rodzina była zredukowana tylko do wymiaru patriotycznego. Refleksja o człowieku, Europie i świecie została odłożona na margines.

Czyli społeczeństwo polskie nie jest przygotowane do wolności?

- Tak. Konsekwencją wczorajszego zniewolenia jest nasza dzisiejsza bezradność, arogancja i ignorancja, brak etyki zawodowej i rozwoju odpowiednich kadr, zanik odpowiedzialności. Najbardziej wartościowi ludzie nowych czasów nie uczestniczą w życiu politycznym, wycofują się z życia społecznego.

Uważa pan, że "w teatrze można zmienić Polaka, Francuza ewentualnie na chwilę zaczadzić. Niemca na pewno zmienić w teatrze nie można"?

- Znajdujemy się na różnych poziomach cywilizacyjnego i kulturowego rozwoju. Sankcja społeczna polityków zachodnich różni się kompletnie od sankcji polityków wschodnich. Polacy są społeczeństwem naiwnym, ale nasza łatwowierność nie musi od razu oznaczać czegoś gorszego. To nie są oceny, tylko fakty. Po II wojnie światowej wszystkie społeczeństwa rozliczały się z przeszłości i teatr był budowany na takim fundamencie. We Francji ta instytucja stała się sklerotyczna, ponieważ przestała się karmić większymi dramatami. W pewnym momencie teatr francuski zestetyzował się, a widownia zbanalizowała swoje wyjście do niego. Miejsce autentycznej potrzeby obcowania ze sztuką zastąpił coweekendowy mieszczański rytuał. W Polsce teatrowi udało się zachować swój kościec, ponieważ cały czas odżywia się esencją życia

Co oznacza dla pana teatralna tradycja?

- W Polsce teatr w czasach komunizmu był miejscem, gdzie oddychało się wolnością. Polskiemu teatrowi jest bliżej do europejskiej tradycji katharsis z funkcją oczyszczenia niż angielskiego "entertainment", oznaczającego czystą rozrywkę. Teatr jest szczególnym miejscem i chciałbym, żeby ludzie nie przestawali wsłuchiwać się w jego głos, a następne pokolenia przychodziły do teatru silnego, który będzie je poruszał i powstawał w nieodłącznym dialogu z widzem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji