"Białe drzwi" lekko uchylone
Prapremiera monodramu "Białe drzwi" odbyła się w Australii. Aktorka, niska, gruba i rudowłosa, z dużymi piersiami - wystąpiła tam w topless. W Polsce gra ten spektakl piękna, subtelna blondynka, znana aktorka teatralna i filmowa Tatiana Sosna-Sarno, szczelnie odziana. Jak doszło do polskiej premiery? - pisze Grażyna Antoniewicz w Dzienniku Bałtyckim.
- Mój kolega, Stefan Mrowiński od 27 lat mieszka w Melbourne, to wybitny reżyser monodramów. Któregoś dnia zatelefonował i powiedział: Słuchaj mam dla ciebie propozycję, może byś zechciała zagrać "Białe drzwi"? Przysłał tekst. Pyta: Czytałaś, dobre? - Dobre, odpowiedziałam, ale mocne. To chyba nie dla mnie. Ja bym chciała coś pięknego...
- Ale to jest piękne - odpowiedział.
I nie mylił się. Usłyszeliśmy piękny i mocny tekst o kobiecie. Zwycięskiej i wyzwolonej, choć zranionej przez życie.
Kiedy wygodnie siadamy w fotelach, między nami sadowi się ubrana na biało kobieta w ciemnych okularach z parasolką. Gasną światła na widowni. Dama z parasolką wchodzi na scenę. Niespiesznie, w milczeniu ściąga białe pokrowce z lustra. Biel ma w spektaklu znaczenie symboliczne. To czystość, niewinność...
- Ciało mam białe jak twarożek z chudego sera - mówi.
- Gabriel był niewinny, biały jak śnieg - opowiada o jednym z ukochanych.
Snuje pokręconą historię o życiu, rodzinie, mężczyznach, których kochała. Mówi: Mężczyźni są jak znaczki pocztowe. Znaczki i mężczyzn się kolekcjonuje, a następnie odstępuje znajomym, albo odsprzedaje obcym. Zależy to od naszego kaprysu lub wspaniałomyślności.
Zapewnia: Jestem samą delikatnością i łagodnością... Tatusia nie posiadam i pamiątek rodzinnych.
Tatiana Sosna-Sarno gra raz w kameralnym skupieniu, za moment z ekspresją. Czasem bezradna jak dziecko, czasem jak zmęczona życiem kobieta snuje przedziwną opowieść. Umie skupić na sobie uwagę widza. Ale nie tylko wzrusza, także bawi, kiedy opowiada: Dziadek specjalizował się w robieniu śledzi i grzybów marynowanych, doszedł do doskonałości ale utracił męskość. Trzeba wielkiego talentu by widz jej uwierzył w te wszystkie zaskakujące historie. Sens "Białych Drzwi" zamyka się w prostej prawdzie, że w życiu najważniejsza jest gotowość do ofiarowania drugiemu człowiekowi miłości: Nie bój się Gabrielu, jestem Marią Magdaleną i dam ci schronie w domu moim domu - mówi bohaterka.
Na zdjęciu: próba spektaklu.