Artykuły

Tragedia nie-spełniona

Podbielska postawiła jeden z pierwszych ważnych teatralnych kroków. Mimo, że trochę chwiejny, warto z zainteresowaniem obserwować jakie będą kolejne - o spektaklu "30 sekund" w reż. Bogny Podbielskiej w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.

Intymna, poetycka scena spowiedzi Karlicy opartej o niski konfesjonał, w którym zapalone subtelne światło zarysowuje postać księdza.

Bal elit zasugerowany mechanicznym tańcem postaci w mocno przylegających do ich twarzy maskach bez wyrazu. Rytmiczne, zaakcentowane kontrapunktem gesty grupy osób, a raczej marionetek, sterownych przez tego, kto trzyma władzę i pociąga z góry za sznurki. Tym kimś nie jest jednak - jak mogłoby się wydawać - Bóg. Boga nie ma. On "nie miesza się do wypadków tego świata". Jest za to Caryca Katarzyna (Iwona Głowińska) zręcznie bawiąca się zdarzeniami. Stojąca majestatycznie ponad nimi. Przygniatająca świat zarówno ciężarem swojej sztywnej strojnej spódnicy jak i ironicznym zagłuszającym rzeczywistość śmiechem.

Wzruszająca Salomea (Arleta Los-Pławszewska) klęcząca u stóp ślepego Horsztyńskiego (Grzegorz Minkiewicz), błagająca o pocałunek "za nic" i "mimo wszystko". Szklanka wody w dłoni Szczęsnego (Maciej Namysło) - zamiast klepsydry odliczającej przeklęte 30 sekund. Inwazja, rosnących w oczach widza, czarnych pająków, które pożerają całe otoczenie niczym rozlewające się na świat zło.

To kilka z najbardziej plastycznych i zarazem teatralnych scen w spektaklu Bogny Podbielskiej. Ciekawe tropy, z których reżyserka próbuje budować świat. Te obrazy sceniczne przyciągają uwagę widza, ratując jednocześnie w pewnym stopniu całe przedstawienie. Jest jeszcze dobrze i czytelnie brzmiący tekst oczyszczony z dziewiętnastowiecznej fleksji. Są wydobywające humorystyczny akcent, doskonale zagrane sceny z Karlicą (Zofia Bielewicz) i Sforką (Mirosław Bednarek). Jest w końcu efektowne operowanie w przestrzeni scenicznej dwoma poziomami. Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że przedstawienie jest niedopracowane. Nuży widza zbyt dużą ilością mało znaczących, a rozciągniętych w czasie scen, które burzą rytm całego spektaklu. Rozbite są elementy, które miałyby szanse zbudować to, co powinno być dla tej historii najważniejsze - konflikt tragiczny, wewnętrzny dylemat Szczęsnego. Główny bohater musi przecież stanąć albo po stronie ojca - zdrajcy narodu, zaprzedanego moskiewskiemu imperium, albo odciąć się od tej pokrętnej moralności i stanąć przeciw ojcu, co w efekcie doprowadzi tegoż do politycznej klęski i śmierci. To wielki dylemat, sytuacja tragiczna, której jednak nie udało się wyraźnie oddać w przedstawieniu. Nie wyczuwa się tego, że Szczęsny zmaga się właśnie z osobistymi decyzjami, że targają nim skrajne emocje.

Wyraźniej zaznaczone jest jedynie to, że bohater pragnie odrzucić wszelkie zewnętrzne naciski i rozstrzygać sam. Kolejne sceny, od samego początku spektaklu, przynoszą raczej wrażenie, że ów oczekiwany konflikt bardzo wolno narasta. Nie prowadzą również do wyraźnego i przekonującego punktu kulminacyjnego, wobec czego widz przez cały czas oczekuje aż coś się naprawdę wydarzy, aż wyraźnie zostanie zaakcentowany wewnętrzny koszmar sumienia Szczęsnego, aż poczuje jego tragedię. Długo jest przekonany, że to za chwilę nastąpi, ale zamiast tego zaskakuje go nagłe zakończenie przedstawienia. Pozostaje wrażenie, że brakowało czegoś pośrodku. I mimo, że finałowa scena zapada w pamięci, że poruszający jest sugestywnie wydobyty strach Szczęsnego przed własnymi decyzjami, które zapadając skazały jego ojca na 30 sekund umierania na szubienicy, koniec wybrzmiewa nieco sztucznie. Przepaść emocjonalna między nim a wcześniejszymi obrazami jest zbyt duża. Podbielska nie znalazła rozwiązania pozwalającego, aby tragiczny aspekt, stopniowo narastając, doprowadził do mocnego końca. Dramat wyborów, z których żaden nie może okazać się ostatecznie dobry, zbliża postać stworzoną przez Słowackiego do Szekspirowskiego Hamleta, jednak w opolskim spektaklu nadrzędna tragedia głównego bohatera rozmywa się, gubi w pozostałych wątkach. Szkoda, że tak się dzieje, tym bardziej, że sama postać Szczęsnego kreowana jest przez Macieja Namysłę bardzo konsekwentnie. Szczęsny sam w sobie przekonuje widza. Wierzymy, że aby stał się ofiarą własnych wyborów, musi być właśnie takim człowiekiem, jakiego obserwujemy na scenie. Niestety jego osobisty dylemat nie może stać się tak samo sugestywny, gdyż aktor w tak poprowadzonym układzie scen, nie ma szansy do końca go wydobyć.

W "30 sekundach" nie brak jeszcze przynajmniej kilku dobrych ról. Wymienić należy przede wszystkim mistrzowskie aktorstwo Zofii Bielewicz, która wcieliła się w rolę Karlicy. Poruszający jest duet Horsztyńskiego (Grzegorz Minkiewicz) i Salomei (Arleta Los-Pławszewska). Zaskakująca głębia i przekonanie płynie z epizodycznej postaci Nieznajomego stworzonej przez Adama Ciołka. Znaczące ożywienie wprowadza natomiast osoba małego chłopca, Michasia Kossakowskiego, odegrana bardzo naturalnie przez kilkuletniego Mateusza Górskiego.

Wydaje się, że w opolskiej realizacji "Horsztyńskiego" sytuacja autentycznej tragedii nie wypełniła się. Nie znaczy to jednak, że współczesność jest od niej wolna. Tragiczne wybory dotyczą jednostki ludzkiej w każdych czasach - dziś w świecie niedookreślonych, rozedrganych wartości lub ich braku, może jeszcze bardziej niż dawniej. Spektakl Podbielskiej silniej zdaje się natomiast mówić o niszczącej sile zdrady, o rozerwanych więzach międzyludzkich. O świecie, w którym można zazdrościć jedynie ślepcowi, że nie musi go oglądać.

Podjęta przez twórców przedstawienia próba korespondencji ze współczesnością poprzez sugerowane kostiumem nawiązania do lat osiemdziesiątych, do trudnych czasów stanu wojennego, spełnia swoje zadanie. Udało się dzięki temu tekst uwspółcześnić w subtelny, a nie drastyczny sposób, zasugerować jednocześnie jego aktualność i uniwersalizm.

Słabsze i mocniejsze strony opolskiej adaptacji "Horsztyńskiego" pokazują wyraźnie, że choć się nie udało reżyserce osiągnąć do końca jednoznacznie oczekiwanego celu, udało je się jej zbudować dość solidną konstrukcję przedstawienia z kilkoma naprawdę interesująco dopasowanymi elementami.

Podbielska postawiła jeden z pierwszych ważnych teatralnych kroków. Mimo, że trochę chwiejny, warto z zainteresowaniem obserwować jakie będą kolejne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji