Artykuły

Ewangelia nowego teatru

Manifesty i artykuły Grotowskiego - jedna z trzech najważniejszych książek o teatrze drugiej połowy XX wieku - ukazały się po polsku po niemal 40 latach od publikacji na Zachodzie - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

W przyszłym roku minie 40 lat od wydania "Towards a Poor Theatre" ("Ku teatrowi ubogiemu") Jerzego Grotowskiego. Zbiór manifestów, wywiadów i artykułów wielkiego reformatora teatru opracowany i wydany w 1968 r. w Danii przez Eugenio Barbę, włoskiego reżysera zafascynowanego Grotowskim, jest jedną z trzech najważniejszych książek o teatrze drugiej połowy XX wieku. Jego oddziaływanie można porównać z takimi fundamentalnymi dziełami jak "Szekspir współczesny" Jana Kotta i "Pusta przestrzeń" Petera Brooka, które przeorały świadomość kilku pokoleń twórców teatralnych. Jak to się stało, że ta obrosła legendą książka ukazuje się w Polsce dopiero dzisiaj, mimo że została przetłumaczona na inne języki i wydana w wielu krajach? Odpowiedź jest zaskakująca: nie chciał tego sam Grotowski. Założyciel Teatru Laboratorium i Workcenter w toskańskiej Pontederze przez całe życie sterował recepcją swej twórczości. Nie zgadzał się na przedruki tekstów, które należały do zamkniętych rozdziałów jego twórczości - a takiego okresu dotyczy właśnie książka "Ku teatrowi ubogiemu" dokumentująca tzw. teatr przedstawień z lat 60. Wkrótce po jej wydaniu Grotowski odszedł z teatru i zajął się działaniami parateatralnymi oraz poszukiwaniami antropologicznymi.

Z tych samych powodów nie można w Polsce obejrzeć zapisu najgłośniejszego przedstawienia Teatru Laboratorium "Apocalypsis cum figuris" z 1968 r., które kończyło okres "teatru przedstawień". Zrealizowany przez włoską telewizję RAI film można pokazywać tylko we Włoszech. Kiedy pięć lat temu Ośrodek Grotowskiego we Wrocławiu chciał uczcić rocznicę śmierci wielkiego twórcy, w sali kinowej puszczono ścieżkę dźwiękową filmu, ilustrowaną... slajdami.

Grotowski zadbał o recepcję swojej twórczości także po śmierci. Prawa autorskie przekazał współpracownikom z Pontedery Thomasowi Richardsowi i Mario Baginiemu, którzy niechętnie udzielali zgody na publikacje rozproszonych tekstów i wypowiedzi. Dopiero szefowie nowo powołanego Instytutu im. Grotowskiego Grzegorz Ziółkowski i Jarosław Fret zdołali przekonać spadkobierców i doprowadzić do wydania polskiej wersji "Ku teatrowi ubogiemu", za co należy im się wielka wdzięczność. Podobnie jak prof. Leszkowi Kolankiewiczowi, który wykonał benedyktyńską pracę, porównując różne wersje językowe tekstów Grotowskiego i ustalając ich kanoniczną wersję.

Radość z odzyskania legendarnej pracy zakłóca świadomość, że mamy do czynienia w istocie z książką historyczną, a nic nie jest tak niszczące dla teatru jak upływ czasu. Oglądając zdjęcia i czytając opisy przedstawień Laboratorium: "Akropolis", "Księcia niezłomnego", "Tragicznych dziejów doktora Fausta", trudno uniknąć wrażenia, że ich estetyka, język, rozwiązania sceniczne przeminęły. Dlatego "Ku teatrowi ubogiemu" nie należy czytać jako teatralnego podręcznika, który wskazuje konkretne rozwiązania i pomysły (chociaż kiedy widzę aktorów niektórych polskich teatrów, ruszających się na scenie jak figury z drewna, myślę, że przydałoby się im parę opisanych w książce ćwiczeń fizycznych). Ważniejsze wydaje się moralne przesłanie zawierające się w samym pojęciu: teatr ubogi.

Otóż według Grotowskiego teatr, aby zachować odrębność we współczesnej zdominowanej przez media kulturze, musi powrócić do swoich rytualnych źródeł. Powinien odrzucić wszystko, co jest zbędne: scenografię, efekty świetlne, muzykę, charakteryzację, kostiumy. Wszystko, co przeszkadza lub utrudnia kontakt pomiędzy aktorem i widzem, który jest podstawowym elementem budującym teatr.

Koncepcja teatru ubogiego może wydawać się szalona dzisiaj, kiedy twórcy teatralni coraz odważniej sięgają po środki właściwe innym mediom: projekcje wideo, efekty laserowe i świetlne, elektronicznie sterowaną maszynerię teatralną. Tę przepaść dzielącą Grotowskiego od współczesnej awangardy było widać na prezentowanym kilka lat temu w Warszawie widowisku nowojorskiego teatru The Wooster Group "Teatr ubogi", które było repliką spektaklu Grotowskiego "Akropolis". Aktorzy amerykańscy oglądali archiwalny zapis przedstawienia z 1962 r., a następnie naśladowali gesty aktorów Laboratorium. Wszystko działo się na scenie wypełnionej tonami ultranowoczesnego sprzętu, na tle ekranów plazmowych, co stawiało w ironicznym kontekście tytuł przedstawienia.

Obecność technologii w teatrze jest naturalna - skoro przenika całe nasze życie, dlaczego miałoby jej zabraknąć na scenie? Warto jednak przemyśleć, czy nadmierne faszerowanie teatru techniką, używanie na scenie filmowego montażu, komponowanie całych przedstawień na podobieństwo filmów nie prowadzi teatru w ślepą uliczkę. Czy rywalizacja z potężniejszymi władcami zbiorowej wyobraźni - kinem czy telewizją - nie wyjaławia sztuki dramatycznej. Czy teatr, w którym obraz ważniejszy się staje od człowieka, nie zdradza swoich podstawowych funkcji społecznych.

Mówi Grotowski: "Teatr musi wreszcie uznać swoje granice. Skoro nie może górować nad filmem bogactwem, niech wybierze ubóstwo; skoro go nie stać na rozmach i zasięg telewizji, niech stanie się ascetyczny; skoro mechanika, którą ma do rozporządzenia, nie stanowi żadnej atrakcji, niech zrezygnuje w ogóle z mechanizmów. Wniosek: święty aktor w ubogim teatrze - oto formuła, którą należy przyjąć".

Ukazanie się książki Grotowskiego jest okazją, aby zadać ponownie pytanie: dlaczego zajmujemy się sztuką? Czy po to, aby dostarczać widzom rozrywki? Odciągać ich myśl od problemów codzienności? Czy może chodzi tu o coś więcej - o dotarcie do ukrytych pokładów ludzkiej osobowości, wejście w inny wymiar egzystencji?

Tutaj dotykamy najbardziej ukrytego sensu pracy Grotowskiego, jakim było poszukiwanie świeckiego sacrum. "Ku teatrowi ubogiemu" zapowiada przecież doświadczenia z rytuałami, które twórca zrealizował dopiero w latach 80. i 90. we włoskiej Pontederze. Ich efektem była "Akcja", działanie oparte na starych afrokaraibskich pieśniach, którego głównym celem było doskonalenie biorących w nim udział aktorów. Obecność widzów nie była do tego konieczna.

Oczywiście "Akcja" to radykalna realizacja idei teatru jako wehikułu, który przenosi człowieka na inny poziom świadomości.

Jednak nawet w tradycyjnym teatrze grającym co wieczór przedstawienie można realizować ideę transgresji, o której Grotowski mówi w tytułowym artykule z 1965 r.: "Zajmujemy się sztuką, aby przekroczyć swoje bariery, wyjść z własnych ograniczeń, zapełnić to, co jest naszą pustką i kalectwem, zrealizować się, czy też - jak wolałbym to nazwać - dojść do spełnienia". Drogą prowadzącą do tego celu jest nowe rozumienie aktorstwa, które nie polega na dzieleniu się własną powierzchowną prywatnością ani na wyobrażaniu siebie w założonych przez autora sztuki okolicznościach, lecz na sięganiu do ukrytych pokładów osobowości. Na odsłonięciu i ofiarowaniu siebie w akcie teatralnym. Takie aktorstwo istnieje w nielicznych teatrach, można je zobaczyć w przedstawieniach Pieśni Kozła z Wrocławia, spektaklach Krzysztofa Warlikowskiego, widowiskach Gardzienic. Wciąż jednak jest go za mało.

"Czy to nie brzmi jak jakieś hasło religijne?" - pyta Peter Brook w przedmowie do książki. I sam sobie odpowiada: "Powinno tak brzmieć". "Ku teatrowi ubogiemu" przynosi obraz Jerzego Grotowskiego nie tylko jako reformatora teatru czy twórcy metody aktorskiej, ale przede wszystkim filozofa i duchowego przewodnika, który stawia najważniejsze pytania. Powinien na nie odpowiedzieć każdy świadomy artysta, zanim wejdzie na scenę.

Ku teatrowi ubogiemu, Jerzy Grotowski, przeł. z ang. Grzegorz Ziółkowski, red. Leszek Kolankiewicz, Instytut im. Jerzego Grotowskiego, Wrocław

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji