Artykuły

Tragedia istnieje również w naszych czasach

- Chcę pokazać, że sytuacja tragicznego dylematu zaistniała i może istnieć również w naszych czasach. Ten fakt bardzo mnie interesuje. Postaram się przeprowadzić na scenie swój osobisty eksperyment, który powinien być odpowiedzią na to kluczowe pytanie - czy tragedia w dzisiejszych czasach jest możliwa? - mówi BOGNA PODBIELSKA przed premierą "30 sekund" w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu.

Aleksandra Konopko: Dlaczego zdecydowała się Pani na zrealizowanie właśnie tego tekstu Słowackiego?

Bogna Podbielska.: Ten tekst jest bardzo aktualny (funkcjonują w nim np. "zdradzieckie papiery", których posiadanie i ujawnienie jest kluczową funkcją fabularną), ale zarazem bardzo uniwersalny. Przedstawiony w nim splot dramatów stawia bohaterów przed pytaniami o sens cierpienia, obecność sił zła, tajemnicę Opatrzności w świecie ludzkich ambicji i okrutnych ironicznych mechanizmów dziejowych. Tekst pyta: czy pojedynczy los człowieka jest zbiorem przypadków, który kończy fatum śmierci, czy też jest w nim wyższy sens ukryty do momentu rozliczenia się z życiem? Główny bohater, Szczęsny Kossakowski, staje przed bardzo trudnym, jak się okazuje, tragicznym wyborem. Musi podjąć decyzję, czy opowiedzieć się po stronie swojego ojca zdrajcy, (który podpisał targowicką lojalkę) i wykonać jego rozkaz bojowy stłumienia rewolucji narodowej, czy też nie wykonać tego rozkazu, co doprowadza z kolei do klęski politycznej Kossakowskiego, a w efekcie do jego śmierci. Jeśli Szczęsny stanie po stronie ojca-zdrajcy, będzie to oznaczało opowiedzenie się po stronie człowieka, który dla własnych korzyści zaprzedał się imperium moskiewskiemu; będzie to przyjęcie jego pokrętnej moralności, wejście w gry i układ władzy, którymi pogardza. Z drugiej strony, jeśli stanie przeciw swojemu ojcu, zaprzeczy podstawowym więzom krwi, zerwie fundamentalną relację - nazwijmy to patetycznie - miłości między ojcem a synem.

Wszystko to wzmocnione jest faktem, że opozycja wobec ojca jest w wypadku Szczęsnego równoznaczna z opowiedzeniem się po stronie ludzi, którzy chcą jego śmierci. Cała fabularna opowieść to ostatnie godziny, podczas których Szczęsny ma zdecydować, jaką podejmie decyzję. Obie strony militarne oczekują od niego odpowiedzi. Moralne naciski płyną na Szczęsnego ze wszystkich stron. On tę decyzję odwleka do ostatniego momentu, miota się w swoich wyborach, zmienia je do ostatniej chwili. Robi wszystko, żeby jego decyzje wynikały wyłącznie z jego woli, a nie były efektem zewnętrznych nacisków. I tak faktycznie jest, ale złośliwość losu powoduje, że właśnie te osobiste rozstrzygnięcia czy uniki doprowadzają do tego, że jego ojciec zostaje powieszony. Zainteresowała mnie historia człowieka, który stawia opór naciskom wewnętrznym i zewnętrznym - walczą w nim racje dumnego "ja, racje polityczne, militarne, moralne. Jest to autentyczna sytuacja tragedii. Obecnie pojawia się wiele opinii, że tragedia współcześnie jest niemożliwa. Jestem przeciwnego zdania. Dając w przedstawieniu pewien sygnał kostiumowy odwołujący się - niedosłownie - do sytuacji lat osiemdziesiątych, z których pamiętamy dramatyczne wybory w okolicznościach stanu wojennego, chcę pokazać, że sytuacja tragicznego dylematu zaistniała i może istnieć również w naszych czasach. Ten fakt bardzo mnie interesuje. Postaram się przeprowadzić na scenie swój osobisty eksperyment, który powinien być odpowiedzią na to kluczowe pytanie - czy tragedia w dzisiejszych czasach jest możliwa?

A.K.: Tekst jest bardzo mocno osadzony w historii. Zdradziła Pani, że przedstawienie też do niej nawiązuje. Co więc zobaczymy na scenie? Jaki świat próbuje Pani powołać do życia?

B.P.: Jest to powołanie pewnego political-fiction. Kossakowski istniał przecież w rzeczywistości, podpisał lojalkę i autentycznie został bezwzględnie powieszony. To chyba był jedyny człowiek, z którym tak jednoznacznie rozprawiła się historia i nikt nigdy go nie żałował. Słowacki przystawił lupę do tej sytuacji moralnej - do sytuacji rodziny wodza - zdrajcy, do tego, co tak naprawdę kryje się pod tym wierzchołkiem góry lodowej, którą znamy z kart historii. Ostatecznie dramat, na bazie autentycznych zdarzeń, naświetla uniwersalne dylematy, które pojawiają się w konkretnych okolicznościach wojny domowej.

A.K.: W repertuarowej zapowiedzi do przedstawienia czytamy: "Ludzie są amoralni, bo ich rzeczywistość jest amoralna () Nie da się być bohaterem i dzielnym, bo czasy jakieś takie tchórzliwe". Czy to jest właśnie ta aktualność, to, co wyraźnie koresponduje ze współczesnością?

B.P.: Ta ulotka upraszcza, a nawet deformuje myśl spektaklu. Nie uważam, że to są amoralne postaci - raz są to ludzie bardzo piękni lub bardzo brzydcy, bardzo dobrzy lub bardzo źli. To, co się z nimi dzieje, wskazuje właśnie na to, że doskonale wiedzą, iż nie uciekną od swojego sumienia. Każdy z nich jest świadomy, że popełnia zdradę. Okazuje się, że wielu z tych ludzi nie jest całkowicie zakłamanych - nie usprawiedliwiają się czasami. Nie litują się nad sobą i nie tłumaczą swoich wyborów zewnętrznymi okolicznościami. Usprawiedliwianie swojego tchórzostwa lub amoralności czasami amoralnymi to jest to, z czym właśnie nie godzi się główny bohater dramatu. To koresponduje ze współczesnością w prosty sposób - pokazuje, jak łatwo uprościć, oskarżyć lub usprawiedliwić człowieka za jego czyny, gdy tymczasem pobudki tych czynów - jego intencje - skrywają się głęboko wewnątrz sumienia i często pozostają tajemnicą, którą bierze ze sobą do grobu.

A.K.: Pani przedstawienie jest adaptacją nienazwanego dramatu Słowackiego. Nadała mu Pani tytuł "30 sekund", dlaczego?

B.P.: Oryginalnie tytuł rzeczywiście nie istnieje. Słowacki go nie nadał. 30 sekund to czas, w którym umierał hetman Kossakowski. Jest to czas najważniejszy dla Szczęsnego. Czas, z którym musi się sam rozliczyć, ponieważ to on dopuścił swoimi decyzjami do tej śmierci. Na zawsze pozostanie na nim odciśnięte piętno tego, że ojciec w wyniku jego decyzji konał całe 30 sekund. Stawiam pytanie, czy to jest dużo? Ten czas realnie istniał. Nie dopuściły do tego tylko czasy, one stworzyły jedynie okoliczności. Szczęsny mógł obronić ojca - nie dopuścić do jego śmierci w konwulsjach. Ten czas umierania na scenie trwa bardzo długo i myślę, że w rzeczywistości takie umieranie na szubienicy przez 30 sekund jest naprawdę straszne. Świadomość bohatera, że osobiście do tego dopuścił, to tragedia, z którą Szczęsny musi zmierzyć się sam we własnym sumieniu.

A.K.: A jaka jest Pani ingerencja w oryginalny tekst?

B.P.: Jest bardzo wiele skrótów. Są też dodane fragmenty political-fiction, czyli odtworzenie pewnych szczegółów fabularnych i militarnych, które są potrzebne, żeby stworzyć okoliczności tego zewnętrznego nacisku historycznego. Jest również zdjęta staropolszczyzna, oczyściłam tekst z dziewiętnastowiecznej fleksji. Zobaczymy jak ta stylistyka się sprawdzi. Nie ma natomiast dodanych "kurw"- byłoby to tu zbędne. Mamy do czynienia ze sztabem oficerskim, arystokracją, wyższymi i średnimi sferami. Wyższe sfery ukrywają swoje negatywne emocje i nie odkrywają ich używając wulgaryzmów. Szeregowcy i pospólstwo używa "kurw", żeby radzić sobie z emocjami - ci w tym dramacie nie mają jednak prawa głosu, są pionkami.

A.K.: "Horsztyński" Słowackiego oprócz tego, że jest dramatem bez tytułu, nie ma również zakończenia. Czy Pani kończy jakoś tę historię, dopowiada, czy pozostawia opowieść urwaną, otwartą?

B.P.: Opowieść pozostaje otwarta dla Szczęsnego, bo jego wybór jest wyborem ze swej natury tragicznym - jego historii nie może zamknąć dokonanie wyboru, przed którym staje: ucieczka z miejsca rewolucji, gdzie może być osądzony zdrajcą, lub zadanie sobie śmierci. Ucieczka to tchórzostwo, perspektywa życia w zakłamaniu i pogardzie do samego siebie. Wybór śmierci, to natomiast ucieczka od rzeczywistości, jeśli za jej granicą jest pustka i niebyt; to skok w przepaść, gdzie jeszcze może czai się tajemniczy Bóg - daleki naszym bohaterom, "niemieszający się do wypadków tego świata". W dramacie zamykają się z kolei historie ludzkie - czyni to śmierć dokonana z wyboru, przypadkowa lub z zemsty na wrogu. Zamykają się doczesne losy, co nie znaczy, że dopowiedziane są ludzkie historie. Kilka istnień kończy śmierć, ale czy to są historie dopowiedziane, skoro Szczęsny postuluje, że "śmierć nie jest śmiercią"? Historia zamknięta śmiercią - to historia każdego z nas. A przecież zostaje po nas i pamięć i traumy historyczne piętnujące kolejne pokolenia. Dla wierzącego człowieka otwiera się perspektywa zbawienia, potępienia i wieczności - nie ma końca historii.

Ostatecznie Szczęsny zostaje w punkcie zero, bo dana mu przez Nieznajomego możliwość ucieczki nie zdejmie z niego piętna. Jego pamięć o sobie, (jako o tym, który dopuścił do śmierci ojca) będzie bezwzględna. Pamięć zbiorowa też nie wymaże zdradzieckiej historii Kossakowskiego. Zadanie sobie śmierci nie jest dla Szczęsnego również żadnym rozwiązaniem: nie ma pewności - tak jak Hamlet - czy po tamtej stronie spotka go pustka, czy też nadprzyrodzona rzeczywistość, w której zostanie rozliczony ze swojego życia wobec Boga. Ten tekst jest w swoim jądrze absolutnie "hamletyczny". Może nawet w pewien sposób mocniejszy, gdyż tragiczny dylemat Szczęsnego może być uznany za o wiele trudniejszy niż Hamleta - ma on przecież zabić (dopuścić do śmierci) nie stryja, ale własnego ojca, lub też unicestwić swoją tożsamość, swoje sumienie. Oba rozwiązania, jeśli nie ma Opatrzności, są fatalne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji