Artykuły

Wielka afera z małego żartu

Zacytował pan mój tekst z "op. cit." który przyniósł mi sporo kłopotów. Ponieważ sprawa z nim ciągnie się za mną dość długo, chciałabym wyjaśnić, skąd się wziął i dlaczego nie do końca jestem szczęśliwa, że "Polityka", pismo szacowne i poważne, zacytowała jego fragment - na recenzję Piotrza Sarzyńskiego z "Akademii Pana Kleksa" opublikowaną w Polityce odpowiada Karolina Kosińska.

W recenzji ze spektaklu "Akademia Pana Kleksa" [POLITYKA 5] zacytowałem fragment eseju Karoliny Kosińskiej z czasopisma "op. cit.". Autorka dokonała w nim analizy książki Brzechwy, a właściwie powstałego na jej podstawie filmu w reż. Krzysztofa Gradowskiego, w kategoriach... orientacji seksualnych. Wniosek był zaskakujący: "Akademia..." to ledwie zakamuflowana pochwała... kultury gejowskiej. A oto list jaki nadesłała p. Kosińska.

Piotr Sarzyński

Zacytował pan mój tekst z "op. cit." który przyniósł mi sporo kłopotów. Ponieważ sprawa z nim ciągnie się za mną dość długo, chciałabym wyjaśnić, skąd się wziął i dlaczego nie do końca jestem szczęśliwa, że "Polityka", pismo szacowne i poważne, zacytowała jego fragment. Otóż tekst ten był niczym innym jak żartobliwym ćwiczeniem stylistycznym na III roku studiów filmoznawstwa krakowskiego (skończyłam ten wydział, teraz robię tam doktorat). Na zajęciach z krytyki filmowej mieliśmy pisać o filmach/serialach/grach z dzieciństwa w niekoniecznie poważny sposób. Wybrałam "Kleksa" - tekst miał być żartem, próbą bezsensownego zastosowania różnych kontekstów i metodologii do kultowego filmu z dzieciństwa. Miał być ironiczny - także przez to, że wydawał się brzmieć poważnie. Był efektem powtórnego obejrzenia filmu, po kilkunastu jednak latach - uznaliśmy ze znajomymi, że jeśli się przyjrzymy, możemy znaleźć tam WSZYSTKO, ale, jak zaznaczam, dla zabawy. Potem o tekst poprosił mnie"op. cit." - tam również publikacja miała być żartem, towarzyszyła jej zresztą promocja numeru w jednym z warszawskich klubów. Dziewczyna przebrana za Zdzisławę Sośnicka śpiewała piosenkę z filmu, przeprowadzano ze mną nadmuchany wywiad - wszystko w odpowiedniej KONWENCJI. A później szefowa "op. cit." wrzuciła tekst do sieci. Bez mojej zgody i bez jakiegokolwiek komentarza wyjaśniającego proweniencję pomysłu. Na forach posypały się epitety, nigdy nie zostałam tak zbluzgana - przede wszystkim za chorą wyobraźnię i za szarganie świętości całego mojego pokolenia. Więcej - red. naczelna "op. cit." przekazała oburzonym czytelnikom mój e-mail (znów bez mojej zgody) - dostawałam pieniackie anonimy, żądania przeprosin, etc. Dość chora sytuacja jak na tak marginalny i głupawy tekst. Byłam tym wszystkim o tyle zaskoczona, że WSZĘDZIE tekst był odbierany bardzo poważnie. Bardzo niewiele osób doczytało się tam zwykłego żartu. Przedrukowywały go portale gejowskie, fantasy, jakiekolwiek inne. Miałam nadzieję, że cała ta absurdalna afera już za mną - a dziś widzę, że dotarła i do "Polityki".

Pozdrawiam Karolina Kosińska

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji