Artykuły

Ratunek dla Powszechnego

"Powszechny powinien się wypowiadać na temat podstawowych problemów moralnych, społecznych, politycznych, jakie nurtują nasz kraj" - tak pisał Zygmunt Hübner w deklaracji programowej tego teatru. Może najwyższy czas wrócić do korzeni. Do pierwszej myśli i powodu powstania Powszechnego - mówi Remigiusz Brzyk w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Dorota Wyżyńska: Ten swoisty manifest Roberta Bolesty był żenujący. Trudno przejść obojętnie i po prostu zapomnieć. Musi Pan to wiedzieć. Ale jak teraz można z tego wybrnąć? Remigiusz Brzyk: To nie był manifest. Ale kartka, która wisiała nad biurkiem przez trzy godziny i nikt nie miał zamiaru jej upublicznić. Teatr Powszechny ma ważniejsze sprawy na głowie niż kartkę, którą zresztą kazałem przecież usunąć już w listopadzie, a która teraz nagle wypłynęła i stała się tematem dla mediów. Znajomi współczują mi i śmieją się, że muszą natychmiast wyrzucić ze swoich biurek wszystkie głupie notatki, które mogłyby trafić w niepowołane ręce. Dla mnie to już sprawa zamknięta. Mam nadzieję, że za chwilę emocje opadną. A jednak są już pierwsze konsekwencje. Teatr im. Jaracza w Łodzi, który miał razem z Powszechnym produkować premierę "Grubej świni", wycofał się ze współpracy. - Przyjąłem to ze zdumieniem. Nikt nie podał realnego powodu tej decyzji. Trudno. Ale premiera w Powszechnym się odbędzie? - W terminie. Tak jak planowaliśmy pod koniec lutego. Te poważne problemy, które ma na głowie Powszechny, to kłopoty finansowe. Jak ratować Powszechny? - Pracą, premierami. Program naprawczy powstaje.

"Powszechny powinien się wypowiadać na temat podstawowych problemów moralnych, społecznych, politycznych, jakie nurtują nasz kraj" - tak pisał Zygmunt Hübner w deklaracji programowej tego teatru.

Może najwyższy czas wrócić do korzeni. Do pierwszej myśli i powodu powstania Powszechnego.

Za kilka dni premiera "Omyłki". Spektakl eksperyment. Młodzi twórcy - Wojciech Klemm i Paweł Demirski - sięgają po teksty Prusa i Konopnickiej. Czy to przedstawienie wskaże nową drogę Powszechnego?

- Myślę, że tak. Zależy mi, aby teatr opowiadał o otaczającej nas rzeczywiści. Interesują nas tematy społeczne, polityczne. "Omyłka" opowiada o zdrajcy. Na granicy miasteczka mieszka człowiek określany przez wszystkich jako zdrajca. Tak mówią o nim wszyscy. Ale wkrótce okaże się, że zdrajca jest tylko dlatego zdrajcą, że mówił prawdę. Bo przeciwstawiał się mitom, bo przeciwstawiał się życiu w utopii.

"Grupa świnia" LaBute'a opowiada o innym rodzaju zakłamania. Chłopak z korporacji wstydzi się swojej miłości do grubej dziewczyny. Nie spotyka się z nią publicznie, zapiera się jej wielokrotnie.

Następną propozycją jest "Wesele" w reżyserii Piotra Cieplaka. Reżyser chce zająć się nie tylko dramatem Wyspiańskiego, ale też dalszymi losami bohaterów "Wesela", a tym samym pokazać różne historie Polaków.

W planach również "Siła przyzwyczajenia" Thomasa Bernharda w mojej reżyserii. Rzecz o brudnym objazdowym cyrku, w którym ścierają się wartości, które reprezentuje dyrektor cyrku z marzeniami czwórki cyrkowców. Z kolei Łukasz Kos zaczął pracować z Dorotą Masłowską nad nowym tekstem pisanym specjalnie dla Teatru Powszechnego.

Uda się tym programem artystycznym załatać dziurę w budżecie?

- Nie ma innego wyjścia. Mam wielką nadzieję, że ludzie będą chodzić na nowe premiery Powszechnego.

Domyślam się, że to wszystko obciąża aktorów.

- I obsada "Omyłki", i "Grubej świni" pracuje w spokoju. To wszystko, co dzieje się wokół, działa na nich wręcz mobilizująco. Oni mają do zrobienia konkret. Mają przygotować premierę, mają się w niej spełnić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji