Trochę motyl, trochę hipopotam
Jesienią ma powstać film dokumentalny o wybitnym polskim aktorze Romanie Wilhelmim. Gazeta Poznańska szuka osób, które go znały. Wszak urodził się on w Poznaniu.
Dziś opowieść znanego animatora kultury, Jana Janusza Tycnera:
Romana Wilhelmiego poznałem w Zielonej Górze w 1973 roku. Miałem wtedy urlop dziekański i byłem organizatorem i realizatorem imprez artystycznych. Potem byłem menedżerem Romana i Grażyny Barszczewskiej, gdy w Poznaniu grali w Dwoje na huśtawce i w Słówkach Boya. Obaj byliśmy z Poznania i doskonale się rozumieliśmy. Wiedział, że dbam o ich interesy. Jeśli coś miało być o danej godzinie - było. Gdy zdawałem do szkoły teatralnej powiedział mi: - Jasiu, to bardzo trudny, okrutny zawód. Nie zdawaj, to jest bez sensu. - Ale ja bardzo chcę - odpowiedziałem - wspomina Jan Janusz Tycner. - Z perspektywy czasu widzę jednak, że miał rację. Bo, aby go wykonywać trzeba mieć albo delikatność motyla, albo gruboskórność hipopotama. Romek był gdzieś pośrodku. Szukał i łatwo wyczuwał czy ludzie są mu życzliwi - dodaje.''