Artykuły

Trudniej grać zwierzęta niż ludzi

Rozmowa z MARKIEM KONDRATEM, którego głosem mówi kot Garfield.

"Barbara Hollender: Aktor Wajdy, Majewskiego, Kieślowskiego, Kutza, zmęczony porucznik Halski z Ekstradycji Wójcika i neurotyczny Adaś Miauczyński z filmów Marka Koterskiego jako kot Garfield. Jakby powiedział Pietrzak: Ale się porobiło!.

Marek Kondrat: A cóż się takiego porobiło? Zbyt poważną miarę przykładamy do zawodu aktorskiego, bo ciągle jeszcze nie wyzwoliliśmy się ze standardów polskiej szkoły filmowej. Jak jest o ojczyźnie, to ważne, a jak o zwierzęciu - to nieważne. Na świecie nikt tak nie myśli. Aktor to aktor. Świetnie, jeśli umie udać kota albo psa i nie ma się co krygować.

Trzeba zresztą przyznać, że kot Garfield to prawdziwa osobowość.

Przyznaję, że choć zrobił karierę na całym świecie, ja przed obejrzeniem filmu niewiele o nim wiedziałem. Uważam jednak, że animowany Garfield prezentuje się na ekranie znacznie lepiej niż ludzie. Jest leniwy, ma cały zespół nie najlepszych ludzkich cech, ale potrafi wyszlachetnieć w trudnych sytuacjach, jest sympatyczny i zabawny.

Znalazł pan w tym rozleniwionym kocie o ciętym języku coś z siebie?

Nie. Koty zresztą nie należą do moich ulubieńców, od dziecka obcuję z psami. Ale wszystkie zwierzęta są rozbrajające, mają niezwykłą bezinteresowność. Dlatego czasem trudniej je grać aniżeli ludzi. Zresztą sama praca sprawiła mi sporo przyjemności. Dawno nie robiłem dubbingu.

Co było najtrudniejsze?

W uchu brzęczał mi doskonały podkład Billa Murraya. Niestety, im lepszy jest pierwowzór, tym bardziej przeszkadza. Aktorzy występujący w innych wersjach językowych mają wrażenie, że ktoś już to za nich zrobił. Trudno odbić się od oryginału i wymyślić coś własnego.

A mógł pan sobie na to pozwolić? Jerzy Stuhr i Zbigniew Zamachowski narzekali, że użyczając głosów w Shreku mieli bardzo ograniczoną wolność interpretacji. Amerykanie wymagali, by utrzymali się w tym samym stylu co Eddy Murphy i Mike Myers.

Nie odczułem takich ograniczeń. Mogłem przekazać Garfieldowi trochę własnego temperamentu. I myślę, że mój kot jest nieco mniej rozlazły niż Murraya. Zresztą to zrozumiałe - język polski ma inną melodię i ekspresję niż angielski.

Wielkie gwiazdy amerykańskie twierdzą, że praca w animacjach to fantastyczna zabawa i że na planie normalnych filmów nie czują się tak wolni.

Mogę w to uwierzyć. Aktorzy lubią grać głosem, nie pokazując się na wizji. Zawsze sobie cenili radio, które daje pewną intymność. A w animacjach na dodatek chowają się za bardzo wdzięcznymi postaciami. Moi koledzy zza oceanu są zresztą w specyficznej sytuacji, bo animowane postacie od razu są pod nich wymyślane. Mają ich rysy i temperamenty. Gdyby nasi twórcy stworzyli coś podobnego, chętnie bym w takiej zabawie uczestniczył. Dlatego wyobrażam sobie, że Eddy Murphy czy Bill Murray robią to z radością i uśmiechem.

Jerzy Stuhr skarżył się, że jego - aktora Kieślowskiego - widzowie nagle lubią najbardziej za rolę osła w Shreku.

No to co? Pracę aktora zawsze weryfikuje publiczność i widzowie mają prawo decydować, za co nas lubią.

A jakby ktoś powiedział, że pana ceni nie za świra Miauczyńskiego, lecz za kota Garfielda?

To znaczy, że tak ma być. Nie ma co się sprzeczać. Jak ktoś polubi mnie za rolę kota, to też świetnie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji