Artykuły

Groniec - zjawisko dużego talentu i urody

Piosenkę aktorską jedni wynoszą pod niebiosa, inni mają w głębokiej pogardzie. Blaski i cienie tego gatunku można było wychwycić na niedzielnym koncercie Katarzyny Groniec w gdańskim klubie Kwadratowa - pisze Tomasz Rozwadowski w Dzienniku Bałtyckim.

Groniec [na zdjęciu] należała do pionierów nowoczesnego polskiego musicalu. Grała jedną z głównych ról w "Metrze" Januszów Stokłosy i Józefowicza, później w głośnych rewiach teatru Buffo, będących brawurowymi estradowymi składankami przebojów sprzed lat. Później śpiewała Jacquesa Brela, Brechta i Weilla, piosenki Ewy Demarczyk, wydała też dwa albumy z własnym repertuarem. Ślady wszystkich prawie z tych przedsięwzięć pojawiły się w czasie występu w Gdańsku.

Po dobrej stronie mocy jest z pewnością sama Groniec - zjawisko dużego talentu i urody. Jej głos, dość niski i ciemny, potrafi wykreować intrygującą atmosferę i nadaje się dosłownie do śpiewania wszystkiego - od songów z "Mahagonny" po przeboje Whitney Huston. Dzięki musicalowemu otrzaskaniu piosenkarka ma także bardzo dobre poczucie ruchu scenicznego. Do tego dochodzi nienaganna dykcja.

Po stronie pasywów można zapisać to samo, co powyżej było atutem. Wszystkoizm ma swoje wady. Można dyskutować, czy w czasie jednego recitalu warto miotać się pomiędzy słodkimi piosenkami i pieśniami wywracającymi bebechy. Mnie osobiście takie przeskoki raziły.

Niewątpliwie jednak Katarzyna Groniec jest znakomita w utworach, która mają już setki wykonań w przeróżnych stylistykach. Jej interpretacje "Amsterdamu" i "Nie opuszczaj mnie" Brela to bezdyskusyjne majstersztyki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji