Świętoszek Talara nieoczekiwanie budzi sympatię widzów
"Świętoszek" w reż. Bogdana Michalina w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.
"Świętoszek" Bogdana Michalika wystawiony w Białymstoku jest wierny autorowi i dowodzi wiary w inteligencję widzów. Wielkim atutem jest też gościnny udział Henryka Talara w roli tytułowej.
Białostocki spektakl rozgrywa się poza czasem, zachowuje rozsądne proporcje między tragizmem a komizmem. Pozbawiony jest tanich grepsów i puszczania oka do widza. Michalik nie każe więc np. pani Parnelle być dewotką słuchającą Radia Maryja, a Orgonom stać się typowym małżeństwem nowobogackich. A mimo to nietrudno znaleźć w tym spektaklu odniesienia do współczesności.
Najbardziej widać to po roli tytułowej, finezyjnie naszkicowanej przez Henryka Talara. Jego Tartuffe jest przebiegłym graczem. Przez niemal cały spektakl wzbudza zaufanie i sympatię. Przyglądamy mu się z podziwem, współczujemy losu wyrzutka. To on na tle przewijających się przez scenę postaci zdaje się być przybyszem z innego, lepszego świata, bywalcem salonów, nauczycielem dobrych manier. Nie dziwimy się więc, że imponuje prowincjuszowi Orgonowi (Tadeusz Sokołowski) i jego matce (Krystyna Kacprowicz-Sokołowska). Niechęć nieokrzesanego Damisa (Bernard M. Bania) wydaje się przejawem zazdrości. Naiwność Orgona staje się w jakiejś mierze naszą naiwnością. I dlatego, kiedy prawda wychodzi na jaw - tym większy wstrząs i rozczarowanie. Tartuffe Talara to jeden z tych współczesnych bohaterów wykreowanych i hołubionych przez media, którzy potem trafiają za kratki, gdy zostają ujawnione skrzętnie ukrywane afery z ich udziałem.
Przekonująca wydaje się w tym spektaklu adorowana przez Tartuffe'a pełna powabu Elmira Jolanty Skorochodzkiej i energiczna Doryna Agnieszki Możejko, a także bardzo współczesny Walery (Karol Smaczny). Orgon, człowiek pełen ufności i otwartości na ludzi, w wykonaniu Tadeusza Sokołowskiego jest niepotrzebnie jowialny. Taka wizja tej postaci odbiera jej powagę i tragizm. A ta sztuka, jak żadna inna, doskonale pokazuje, jak fatalne mogą być następstwa ludzkiej naiwności.